X

8.9K 531 27
                                    

Po długiej, długiej przerwie...

Gdy się obudziłem, było mi zimno. Co, znowu zapomniałem zamknąć okna na noc? Meh, idiota.
Nie, nie. Nie jestem w łóżku. Niewygodnie mi tu.
Coś się stało, to wiem. To znaczy, tak mi się wydaje, że wiem. Bo mam takie wrażenie... Chwila, chwila...
CHOLERA JASNA!
Zerwałem się jak oparzony, usiadłem.
Wszystko już sobie poukładałem. Odwróciłem się do Silvia, który użyczał mi swoich kolan jako poduszki... Czy on zawsze był taki zimny w dotyku?
No, nie zimny, ale... Neutralny?
- Co, jak? Dlaczego? CZEMU? - nachyliłem się do niego, oczekując odpowiedzi. Nie pozostało już nic z mojej sennej glutowatości
- Szybki masz zryw... - Silvio wyglądał na lekko zaskoczonego. Jak mógł mieć teraz taką spokojną minę?!
Złapałem go i zacząłem nim potrząsać.
- Uspokój się... Wszystko ci wytłumaczę...
- No ja myślę! - usiadłem naprzeciwko niego. Siedzieliśmy na kanapie, w pokoju, w którym mnie tak nastraszył... Przypomniałem sobie te ciężkie kroki. O to też zapytam, ale najpierw niech opowiada.
Dokładnie przysłuchiwałem się temu, co mówił...

"Kiedyś, dość dawno temu, był to dom pewnej szlacheckiej rodziny. Jak to zazwyczaj w takich rodzinach bywa, ojciec rodziny był panem i władcą, nieposłuszna służba i rodzina otrzymywała baty. Żona miała towarzyszyć mężowi wszędzie, uśmiechać się, być dla niego ozdobą. A dzieci miało nie być słychać, jedynie widać, i to tylko wtedy, gdy była taka konieczność. Przerażona służba przemykała w cieniu, by się nie narazić. Największe prawa miały chyba ukochane psy pana domu.
Była też dalsza rodzina. Zazdrosny młodszy brat, któremu fortuna przeszła koło nosa i musiał zadowolić się podupadłą firmą po matce. W takiej rodzinie spokoju brak..
Główna rodzina, która zajmowała tenże dom, była kiedyś wielodzietna, wielcy państwo dorobili się ósemki potomstwa. Jednakże, rok po roku marły kolejne dzieci. Wreszcie został im tylko najmłodszy syn.
Jego ojciec nie był zadowolony. Jego jedyny dziedzic nie wykazywał nawet najmniejszych chęci przejęcia jego dzieła. Całymi dniami znikał gdzieś, wolał marzyć niż zabrać się za materialne dobra.
Sytuacja coraz bardziej chyliła się na korzyść młodszego brata. Jego bratanek, dziedzic, nie chciał nawet mówić o ożenku, co stawiało go w roli kolejnego spadkobiercy. Stary Pan był jednak dobrego zdrowia, i nie spieszył się do grobu. A chciwy brat nie chciał czekać.
Wiele rzeczy można było kupić w tych czasach od handlarzy z dalekich krajów, również silne środki narkotyzujące. Wzbudzały one obłęd, szał, były bardzo niebezpieczne. Wsypanie środka do drinka starszego brata i szybkie ulotnienie się nie stanowiło dla niego żadnej trudności..."

Silvio nagle zamilkł. Widziałem, że mówienie o tym albo sprawia mu ból, jeśli wogóle odczuwał ból, albo po prostu szwankowała mu pamięć. Z jego twarzy nie mogłem wyczytać niczego....

Okeey, powoli do przodu, ku końcowi... Wreszcie też dokładnie postanowiłam, jak to się skończy.
Przez kolejne dwa tygodnie będę w domu rzadko, a przynajmniej nie będę miała za dużo czasu, bo praktyki... Ale postaram się napisać jak najszybciej   :)

Dodatkowo, jeśli macie jakieś pytania, nie rozumiecie czegoś, napiszcie w komentarzach. Odpowiem na nie w historii Silvia

Zakład < Yaoi >Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz