- Obudź się! - warknął cicho Adrien potrząsając Marinette za ramiona. Otworzyła ociężale oczy patrząc na niego pretensjonalnie.
- Czego? - mruknęła ziewając przeciągle.
- Teraz albo nigdy. - powiedział wyciągając zza pleców broń.
- Jak ty ją schowałeś? - zdziwiona wstała i otrzepała się z niewidzialnego kurzu.
- Później Ci opowiem tą jakże fascynująca historię wędrówki tego oto pistoletu, a teraz szykuj się. Zanim zaczną do nas strzelać minie 30 sekund.
- Co? - jej oczy były niczym pięciozłotówki. Strzelać? O tym nie było mowy, tak?! Czy go nadzwyczajnie w świecie nie słuchała, gdy to mówił?
Blondyn chwycił ją za ramiona. Podszedł jeszcze do krat by ocenić sytuację na zewnątrz. Widział jak straże przekazują sobie bronie. Czyli teraz albo nigdy, prawda?
Podbiegł na palcach do dziewczyny. Ścisnął mocno ją za dłoń po czym wręczył jej pistolet.
- Co ty sobie wyobrażasz? - zmarszczyła czoło patrząc na niego jak na nie zrównoważonego psychicznie człowieka. - Ja z tego nie strzele! Jestem ślepa na jedno oko! - burknęła.
- Teraz, ok? - wycelował dłoń Marinette do góry odliczając w myślach ile sekund zostało im do ucieczki. - Zrobimy to razem. - szepnął.
Dziewczyna już nic nie mówiła. Postanowiła ponownie mu zaufać i dać się prowadzić. Już po chwili można było usłyszeć strzał z broni. A dokładniej cztery idealnie w rogi wentylacji, która opadła prosto na głowę blondyna.
- Cholera! Mogłem się odsunąć! - warknął Adrien chwytając dziewczynę za nogi.
- No mogłeś. - zaśmiała się.
- Teraz to ty mnie nie pouczaj tylko złap się wentylacji i właź do środka! - krzyknął podsadzając ją wysoko do góry. Cheng złapała się krańca metalu, który pokaleczył jej dłonie i z pomocą Adriena weszła do środka wentylacji. Przeszła kawałek, po czym zatrzymała się patrząc czy chłopak czasem nie podąża za nią.
- Adrien? - echo rozeszło się po metalowym labiryncie zostawiając dziewczynę bez odpowiedzi. - ADRIEN!
- Co się drzesz! - blondyn zwinnie znalazł się w środku. - Idź! Szybko!
- Ale gdzie? - zapytała po czym kula z pistoletu przebiła się przez wentylację tuż przed nią.
- Przed siebie! Inaczej nas zabiją! - krzyknął, gdy usłyszał dźwięki syren.
W myślach powtarzał sobie, że im się uda, chociaż ich ucieczka była nieco opóźniona. Strzały co chwila przebijały się przez wentylację. Pod wpływem adrenaliny Adrien nie potrafił racjonalnie myśleć. Chciał tylko się wydostać na zewnątrz. Nie ważne jak, po prostu chciał się wydostać.
Nagle pocisk trafił go prosto w brzuch przez co krzyknął przeciągle opadając i łapiąc się za obolałe miejsce. Marinette spojrzała na niego ze strachem, a po chwili ponownie spojrzała przed siebie.
- Adrien! - krzyknęła cofając się nieco i łapiąc go za ramię. - Jeszcze tylko kawałek! Już widzę światło!
- Uwierz mi ja też. - jęknął z bólu. Spojrzał na swoją zakrwawioną dłoń klnąc jak szewc pod nosem.
Granatowowłosa skuliła się pod wpływem kolejnych wystrzałów. Całkowicie cofnęła się do Adriena patrząc na niego twarzą w twarz. Przejechała delikatnie dłonią po jego brzuchu. Na opuszkach palców poczuła ciepławą ciecz. Krew. Spojrzała na jego twarz, która była pogrążona w bólu.
- Adrien? - przejechała dłonią po jego policzku. Zielone, kocie oczy spojrzały na nią z iskierkami w oczach.
- Wybacz Mari.. - szepnął. - Wplątałem w to wszystko Ciebie i Tikki, naraziłem Was niejednokrotnie na niebezpieczeństwo. Najlepiej by było, gdybyśmy wtedy jednak przełożyli ten koncert i w ogóle się nie spotkali.. Przepraszam Marinette... Przepraszam.
- Wiesz... Całkiem nieźle się bawiłam. - zaśmiała się granatowowłosa, lecz pod wpływem strzałów ponownie się skuliła przytulając do blondyna. - T-to b-był do-obra ods-s-skocznia.
- Marinette. - blondyn spojrzał jej w oczy. - Wybacz mi.
- Już dawno to zrobiłam.. - szepnęła. Agreste nachylił się do niego składając na jej ustach krótki, ale czuły pocałunek.
- Nie chce tu tak skończyć. - wyznał blondyn podpierając się na łokciach i ociężale czołgając się do przodu.
- Nie poddawaj się! - krzyknęła z nadzieją wysuwając się nieco do przodu. - Wierzę w Ciebie!
- Fajnie, że chociaż ty.. - prychnął pod nosem.
- JA TEŻ WIERZYŁEM, ALE KURDE CIĘ NIE WIDZĘ! - po wentylacji rozniósł się krzyk Plagga, który stojąc na plecach Tikki krzyczał do wentylacji jednocześnie strzelając do ochroniarzy. - EJ WYŁAŹ! JA NIE WIEM ILE ONA JESZCZE WYTRZYMA!
- Ja Ci zapierdole jak z tego wyjdziemy! - warknęła czerwonowłosa dysząc pod wpływem jego ciężaru.
- Ej! Schudłem ostatnio!
- Chyba w penisie!
Krzyki dwójki dotarły do Adriena i Marinette, którzy uśmiechnęli się do siebie znacząco. Granatowowłosa złapała blondyna za dłoń pomagając mu przeczołgać się do wyjścia.
- Razem damy radę, prawda?
***
Hey!
Osobiście mówię, że zbliżamy się do końca!
Dam da daaaa!
Dziękuję Wam za cierpliwość ^^
W nagrodę dam wam happy end xD
Do napisania,
Sashy ;3
CZYTASZ
✖ Adrienette |F*ck You Better|
Fiksi PenggemarKSIĄŻKA MOŻE ZAWIERAĆ PRZEKLEŃSTWA. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Zwykły koncert Rockowy, na którym była zbuntowana Marinette Cheng wraz ze swoją przyjaciółką Tikki Lug zmienił jej życie na jeszcze bardziej szalone niż było do tej pory. Jak...