Terytorium

1K 89 5
                                    

Wilki zaczęły wybiegać ze wszystkich stron, umknęłam w krzaki. Teraz mogłam się im bliżej przyjrzeć. Ich ubarwienie składało się głównie z ciemnych odcieni, tylko niektóre łaty miały białe, czy jasne. Nie wszystkie jednak wilki mają łaty, to się raczej rzadziej zdarza.

Wataha składała się z kilkunastu zwykłych członków - omeg, alphy (jednej) lub pary. Reszta była bliską rodziną alphy. Ich ranga leżała między omegą, a alphą, jednak bliżej im było do omeg. Alpha zawsze była niepowtarzalna, miała swój charakterystyczny zapach i (gdy chcą) głos, przez który inni się kulą.

Za chwilkę ich alpha wyszedł z krzaków. Miał ciemno-brązowe ubarwienie, dwie białe łaty na przednich łapach i - tak jak ja - niebiesko-szare oczy. Od razu zaczął ''wąchać powietrze''. Na pewno mnie wyczul. Był mniej więcej w moim wieku. Natychmiast dał cynk do poszukiwań.

Po chwilce namysłu postanowiłam uciekać, na wszystkich, jaka dobra bym nie była, nie mam szans. Odwróciłam się, by uciec. Drogę zagrodziły mi dwa wilki, za nimi doszła jeszcze jedna, kolejna dwójka. Zatrzymali się dosłownie tuż przede mną.

-Alpha?!

Stali nieco zdziwieni, a moje oczy zaświeciły na złoto, pozostawiając smugę tego koloru, przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.

Tak, byłam alphą. Od omeg różniła je zwinność, siła i spryt. Każda alpha pachnie inaczej, ale gdy inny wilk wyczuje dokładnie jej zapach, zrozumie z kim ma do czynienia.

Ten, który to powiedział, cofnął się. Było już naprawdę ciemno, słońce tu szybko zachodzi. Zaatakował mnie, ja odparłam jego atak raniąc go w kark. Skulił się, ale zaraz szybko wstał. To musiało zaboleć. Zanim zaatakowali mnie inni, wyskoczyłam w tył, do tej właśnie płytkiej rzeki. Cała wataha zdążyła usłyszeć, że toczyła się walka, bo nie mogli dokładnie zobaczyć. W końcu było ciemno, a brzeg pokrywała wysoka, gęsta trawa. Ich alpha stał dwa metry ode mnie. Skoczył w moją stronę, przewracając mnie, ale zanim się wgryzł, zdołałam go odepchnąć. Stanęłam z głową zniżoną do ataku. Wataha zaczęła się zbliżać i wtedy ich alpha powtórzył frazę wypowiedzianą przez tamtego wilka.

-Alpha??!!

Postanowiłam jednak odwrócić się i uciec w krzaki. Chwilkę mnie gonili, ale usłyszeli głośno, że mają wracać.

Na pewno był zdziwiony. Mało było wilczyc - alph. A szczególnie z białym futrem. To także na pewno zauważył.

Wilcze tereny potrafią osiągać naprawdę spore rozmiary. Nie mogłam tak po prostu ciągle biec, musiałam odpocząć, w końcu i tak nie uciekłabym z tego terenu w jeden dzień. Schroniłam się pod omszonym, starym, zwalonym przez wiatr pniem. Po dłuższej chwili mech się ogrzał, było nawet przytulnie. Zasnęłam.

***

Obudziłam się dość wcześnie, słońce jasno świeciło. Od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Coś chodziło po kłodzie, na której ja spałam. Z lekką obawą - w końcu to mogło być cokolwiek, ktokolwiek - wychyliłam się lekko za nią. To co zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Stał na niej mały wilczek. Gdy w końcu zauważył, że mu się przyglądam, zapytał swoim lekko piskliwym głosem:

-O, cześć. Nie widziałaś naszej watahy?

-Nie, to znaczy tak... słuchaj. Tak jakby nie jestem z waszej watahy.

Lekką się cofnął, ale dokończył:

-Chcesz mnie zjeść?!

-Co?! Nie, nie. Ja tylko spałam tu sobi... *przerwał mi nagle*

-Taaak, na pewno!

-Nikt tu niema zamiaru nikogo zjadać...

W tym momencie zza krzaków wyskoczył na mnie jakiś wilk. Znowu.

Był sam, tylko z tym małym. Gdy w końcu z lekkim zadrapaniem wyzwoliłam się od jego ataku, zaczął gadać coś, o zostawieniu jego brata. Ale zaraz...

Wilk miał na sobie czarne futro, niebieskie oczy i...           taki sam głos jak czarny wilk z lasu obok Etheru...


Biała wilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz