Acriald - Znalezisko, wprowadzenie

633 66 0
                                    

Od autorki:
Wiem, była długa, świąteczna przerwa, ale już wracam. Ze względu na nieokreślony budynek, do którego każdy musi chodzić i prać sobie musk większą falą mądrości, niż całe może...
Ten rozdział także jest kluczowy w powieści, więcej wam nie podpiszę, bo sama nie wiem, co będzie w tym rozdziale. Wyjdzie w praniu :)
Mogę jeszcze dodawać coś z rysowania, stworzyć taki art book online ;) Ale jak już, to będzie żadko, z tego samego powodu, co braki w dodawaniu rozdziałów. Mimo tego postaram się dodawać wszystko częściej i w ogóle zabrać sie do roboty :D
Ten rozdział chociaż może się wydawać krótszy, nadrobi nieco możliwie zauważalne braki w fabule typu nie wieadomo z kąd i gdzie, później.
Rozdziały sprawdzam na komputerze, w celu znalezienia jakichkolwiek błędów, więc pojawił się już, w czwartek.

UWAGA!
TAKI TYP ROZDZIAŁU BĘDZIE SIĘ ROZCIĄGAŁ PRZEZ MNIMUM 2 ROZDZIAŁY, DLA ROZPROWADZENIA DOKŁADNIE CAŁEGO WĄTKU.

~Shiroki


Dawno, dawno, bardzo dawno temu, w odległej galaktyce... no może nie. W odległej wiosce... mieście... też nie. No, to może zacznę tak, że po prostu gdzieś tam, daleko... za górami, za lasami, pięćdziesięcioma rzekami, piętnastoma domostwami, trzynastoma krainami, dwoma fabrykami, siedmioma obozowiskami, za tysiącem krzewów i drzew, których nie chce mi się liczyć i wymieniać - bo nie mam na to w tym liście czasu, chociaż i tak pewnie zajmie wam chwilkę - żyła sobie pewna wilczyca. Wyróżniała się od innych białą sierścią i darem zmieniania sytuacji, obracania ich jak to się mówi, kota ogonem. Mniejsza z tym.
To była pierwsza próba otworzenia wilczego świata, i tak dalej. Jeśli ktoś to czyta z bardzo dalekiej przyszłości, ja nie żyję, coś się stało, musisz posprzątać ten bałagan.

W tym momencie przestałam czytać pogiętą, zżółkłą kartkę, nazwaną jakże normalnie listem. Niemal dało się pod koniec poczuć chytry uśmieszek tego kogoś. Zrobiłam sobię przerwę na rozciągnięcie. Może nadal nie do końca pozbierałam się po tym, co się stało, ale to nie znaczy, że mam chodzić sztywno na łapach z głową spuszczoną w dół, głodem jako pokutę. Ja jej chyba przeciaż nic nie zrobiłam, mówię o tej wilczycy. Poza tym, co do rzeczy ma rozciągnięcie się? Na darmo marnuję słowa.
Napiłam się jeszcze wody i właśnie wtedy do mnie uderzyło. Nie, nie dostałam znowu czymś w głowę, dajcie wiary, już gorzej być nie może. Jakim cudem ta osoba - chyba on, wnioskuję tak po wielu nakierowaniach na słowa, z końcówką -em, czyli na przykład byłem - pisał list łapami?!
Drugi raz coś mnie uderzyło. To także nie była... patelnia czy coś, nie licz na to w końcu. Może pisał go za młodego rosomaka, - piekarz czasami się tak zwracał do bułek, tekstem, że powinny urosnąć jak on za młodego rosomaka, gdy brałam, pożyczałam chleb - wtedy, jeśli pisał w tym określonym czasie mógł się wyrobić i pisać po prostu ludzką ręką i ptasim piórem. Nie, żebym nie poznała farfocli, łuków i kleksów atramentu. Postanowiłam czytać dalej...

 Postanowiłam czytać dalej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Dzień wcześniej...

Po wszystkim - naprawdę nie mam ochoty, na dokładne opisywanie scen - poszłam błąkać sie między drzewami obozowiska.

Wtedy po prostu mnie odprawili. Udali, że NIC nie zaszło. Było pusto, wszyscy wyparowali - najpewniej siedząc spokojnie, lub niespokojnie w domach. W końcu doszłam do mojej pseudo-nory dalej nic nie mogąc sobie przypomnieć, odnośnie tamtych zdarzeń, dla których oczywiście tutaj jestem. Po wejściu tam, na podłodze zobaczyłam - tak stary, że zgrzybiały - list. Wtedy zaczęłam czytać, ale to, czego się tam dowiedziałam...

Biała wilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz