(7)

1.8K 165 77
                                    

ERROR

W końcu nastał ten dzień.
Dzień, w którym powybijam te nic nie warte błędy.
Przeciągnąłem się i pełną parą wskoczyłem przez teleport.
Wylądowałem w AU, w jakim ostatnio widziałem Dust'a.
Akurat zanim poszedłem wczoraj spać, poszukałem go i dowiedziałem się, że nazywa się ''HavenTale''.
Ku mojemu zdziwieniu, zakapturzony stał już oparty o pień drzewa.
Gdy mnie zobaczył, oderwał swoje ciało od rośliny i podszedł bliżej.
Wycofałem się o kilka cali, czując się trochę nieswojo, gdy zmniejszał pomiędzy nami dystans.
- A więc jednak przyszedłeś. - Stwierdził, obdarowując mnie swoim codziennym uśmieszkiem.
- Byłem ciekawy co jeszcze trzymasz dla mnie w zanadrzu. - Oznajmiłem.
Jak na ranek było bardzo gorąco, więc rozpiąłem zamek w swojej bluzie, dając dopływ powietrza do spoconego przez haphefobie ciała.
- Zatem chodźmy. - Powiedział, teleportując się, a ja powtórzyłem za nim czynność.
Ostatecznie pojawiłem się tuż obok niego.
Rozejrzałem się dookoła. Byliśmy w lesie, wyraźnie dało się poczuć zapach mchu, rosnącego na drzewach, kwitnących kwiatów, a także śpiewu ptaków.
Niebo zaś nie miało na sobie ani jednej chmurki i raziło w oczy swym błękitnym kolorem.
Taki widok nieco mnie uspokoił, wyciszył.
Na sekundę zapomniałem po co tu przyszedłem, lecz zakapturzony chwilę później przekazał mi tę brutalną prawdę.

- Hej, Error. Wracaj na ziemię, mamy robotę do wykonania. Pamiętasz? - Kiwnąłem twierdząco głową. Jej powolne ruchy świadczyły o moim lekkim zawahaniu.
W końcu wolałem pozostać w tym transie i musieć nic robić.
Choć po chwili zastanowiłem się dlaczego tak rozkojarzył mnie zwykły widok boru.
Potrząsnąłem głową i z impetem klapnąłem dłońmi o swoje policzki.
''Skup się'' - powtarzałem sobie.
W pewnym momencie dostrzegłem jakiś ruch w pobliżu gęstych krzaków.
- Brawo za spostrzegawczość. To nasz dzisiejszy cel. Jestem pewny, że sobie z nim poradzisz. - Próbowałem przyjrzeć się dokładniej owej osobie, ale siedziała głęboko w roślinności.
A ja niestety byłem krótkowidzem.
Podszedłem więc bliżej, a znajoma jaszczurka wysunęła swoją głowę spod dachu liści i przerzuciła na mnie swój wzrok.
Minęła chwila nim całkowicie opuściła schronienie.
Wtem przewracała oczami na prawo i lewo, starając się nie nawiązywać ze mną kontaktu wzrokowego.
Ja jednak utkwiłem w niej swoje spojrzenie i obserwowałem każdy jej ruch.
Sekundę później przemówiła.
- O-Och, wit-taj. Czy m-mogę ci w czymś pom-móc? E-em... S-Sans? - Nienawidzę, gdy ktoś mnie tak nazywał.
Błyskawicznie podniosła mi ciśnienie, a ja chciałem sprawić wrażenie choć trochę miłego.
- Wystarczy, że wyświadczysz mi przysługę. - Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- J-Jaką? - Zdenerwowana, zaczęła mocniej się jąkać, jednocześnie przyciągnąłem jej uwagę.

Doskonale, mogłem przejść do ataku.

- Daj się zabić. - Dodałem, szybko spawnując dwa gaster blastery, które oplątałem mymi niebieskimi żyłkami.
Jaszczurzyca otworzyła usta i stała zamrożona.
Nie była w stanie uniknąć mojego ciosu.
Wypchnąłem je na przód, a sam schowałem się za polem ich rażenia.

W odpowiednim momencie wystrzeliły, a ja odskoczyłem na odpowiednią odległość.
Oba blisko siebie robiły większą masakrę niż jeden.
Myślałem, że był to dobry pomysł, gdyż poprzewracałem i zmasakrowałem dużą część drzew i innych roślin, a także w glebie została wyryta ogromna dziura, roznosząca się na sporą odległość.
- Heh, łatwizna. - Mruknąłem.
- Bułka z masłem, powiadasz? - Usłyszałem żeński głos.

Gdy dym po chwili opadł, spod jego oparów wyłoniła się wysoka sylwetka.

Nie był to nikt inny niż Undyne.
Pewna siebie kobieta, trzymała włócznie, skierowaną ostrzem w moją stronę.

Ink x Error || Ku zmianie losu ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz