Katakumby?!

203 18 7
                                    

Ostatnim miejscem, którego jeszcze nie widziałam, był domniemany ogród. Zbiegłam po schodach i ruszyłam długim korytarzem na tyły domu. Były tam wysokie, drewniane drzwi. Stojąc przy nich, na kostkach czułam zimny wiat - przeciąg. To niepodważalnie świadczyło, że prowadzą one na zewnątrz budynku. Ostrożnie nacisnęłam klamkę. Drzwi uległy i po chwili ujrzałam rozległą połać ziemi. Naprzeciw mnie znajdowała się duża, kamienna i trochę omszała fontanna. Była nieczynna, a stojąca w niej woda, wypełniona była pływającymi igłami. Liczne, brukowane ścieżki prowadziły mnie do dobrze utrzymanych skalniaków oraz niskich krzewów i drzewek iglastych. Na tak suchej ziemi trudno byłoby pokusić się bowiem o jakiekolwiek kwiaty. Mimo to w tym ogrodzie czułam się bardzo przyjemnie. Widać, że jest zadbany.

Kończył się równo z granicą, za którą zaczynał się las. Wysokie iglaki zupełnie zasłaniały mi horyzont. Nie zamierzam jednak zbadać co kryje się dalej. Od samego patrzenia na te potężne drzewa, przechodził mnie dreszcz. Wydawały się coś skrywać, coś mrocznego i niebezpiecznego, a to napawało mnie niepokojem. Wytężając wzrok i próbując dostrzec więcej w tej wszechogarniającej gęstwinie, zauważałam tylko ciemność. Widoczne było dla mnie tylko kilka pierwszych rzędów drzew, a potem obraz zamieniał się w głęboką czerń.

Otrząsnęłam się z zamyślenia.

Z braku laku, postanowiłam poprzechadzać się chwilę po ogrodzie. Kroczyłam ścieżkami, obejmowałam wzrokiem leśny krajobraz i wdychałam powietrze, które tak bardzo różniło się od tego miejskiego, do którego przywykłam. Nagle zauważyłam niski, nieco zniszczony budynek. Zbudowany był z kamiennych płyt i posiadał własny, spadzisty daszek. Podeszłam bliżej. Jego wejście otoczone było żelazną bramą, splątaną łańcuchami i zamkniętą pokaźnej wielkości kłódką. Dostrzegłam jakiś symbol, umieszczony zaraz nad portalem. Spowity był w kurzu i pajęczynach. Przejechałam po nim dłonią i zdjęłam białe nitki. Zobaczyłam złoty krzyż oraz kamienną banderolę poniżej. Wyryty był na niej napis: ,,Fear".

- Nie no, nie mówicie mi, że to są... - zaczęłam mówić sama do siebie.

- Katakumby - dokończono za mnie.

Podskoczyłam zaskoczona i obróciłam się. Zaraz za mną stała niczym niewzruszona Adalynn.

- Przestraszyłaś mnie... - wysapałam, łapiąc się za serce.

- Nie miałam tego na celu - powiedziała. Spojrzała na budynek. - Nasza rodzina ma bardzo długą historię - oznajmiła i powoli zaczęła kroczyć w głąb ogrodu. Stałam jak słup soli z szeroko otwartymi oczami, jednak po chwili poruszałam energicznie głową, próbując powrócić do rzeczywistości. Podbiegłam do niej, a potem szłam krok w krok za nią.

- Co masz na myśli, mówiąc bardzo długą? - Podkreśliłam przedostatnie słowo.

- Setki lat...

- Setki?!

- Tak, Ione - setki. - Przerwała na chwilę. - W roku 1514 nasz przodek Baldwin Fear wraz z swą małżonką i dziećmi przybył tutaj, w okolice Parku Redwood. Postanowili się tu osiedlić. Wcześniej nasza rodzina rozsiana była po całej Ameryce Zachodniej.

- Czyli, że Fearowie mieszkają tu od... - Wykonałam szybkie obliczenia. - od szesnastego wieku? W tym domu? - Wskazałam dłonią na budynek.

- Poniekąd. - Pokiwała głową. - Jednak pierwotny dworek Fearów cały wykonany był z drewna. Kilka razy stawał się ofiarą pożarów, ale za każdym razem naszym przodkom udawało się go odbudować. Później jednak jedno z poważnych trzęsień ziemi zniszczyło doszczętnie, już i tak kiepskiego stanu, budynek. Dwór zdecydowano odbudować, posługując się trwalszym materiałem, jakim jest cegła. I tak oto stoi do dziś. - Spojrzała z dumą na dom, w którym, jak mniemam, miała okazję wychowywać się od dziecka. - W katakumbach, do których wejście widziałaś, leżą całe pokolenia Fearów - poczynając od Baldwina - rzekła.

Wzdrygnęłam się.

Czy tylko mi wydaje się to trochę... "creepy"?

Przez dwa miesiące będę mieszkać w domu, zbudowanym na szczątkach jakiś nieboszczyków. Aż dreszcz mnie przeszedł, kiedy przypomniałam sobie te wszystkie historie z tanich horrorów - no wiecie - duchy powracają z zaświatów i nawiedzają żywych. Ale to tylko głupie bujdy na resorach...

Mama tu mieszkała i nigdy nie wspominała mi o tym miejscu...

Babcia zostawiła mnie na zewnątrz, a sama ruszyła z powrotem do gabinetu. Swoją drogą, to ciekawe nad czym ona tak ciągle pracuje. Czy osoby w jej wieku nie powinny być dawno na emeryturze?

Zostałam jeszcze chwilę na dworze, a potem wróciłam do domu. Usłyszałam szmery, dochodzące z kuchni. Lekko podskakując, ruszyłam w jej kierunku. Zastałam tam Anę, zaciekle ugniatającą jakieś ciasto.

- Hej, co robisz? - spytałam od razu, przysiadając obok niej na stołku barowym.

- Dzisiaj na deser będzie szarlotka, panienko - odpowiedziała.

Przewróciłam oczami.

- Błagam, skończcie z tą panienką - jęknęłam. Ta zaśmiała się tylko cicho. - To denerwujące.

- W takim razie jak mam się do panienki zwracać?

- Ione. Jestem Ione. Mów mi po imieniu - zadecydowałam.

- Jak sobie życzysz... Ione... - powtórzyła cicho moje imię.

Od razu się rozpromieniłam.

- Potrzebujesz pomocy? - spytałam.

- Jeśli chcesz, możesz zająć się jabłkami - zaproponowała. - Trzeba je pokroić.

Zeskoczyłam ze stołka i podeszłam do misy z owocami. Każde z osobna myłam, a potem obierałam i kroiłam.

- Od kiedy tu pracujesz? - Postanowiłam, że wyciągnę z niej trochę informacji. Może dowiem się czegoś ciekawego.

- Od jakiś dwudziestu trzech lat. - Uśmiechnęła się pod nosem. - Przyszłam tu zaraz po ukończeniu szkoły. Tam, gdzie mieszkałam, nie było dla mnie przyszłości. Przyjechałam tu, szukając lepszego życia. Chciałam służyć Fearom i jednocześnie może czegoś się nauczyć. Przypatrywałam się domownikom i naśladowałam ich zachowanie. - Zaśmiała się. - To był mój samouczek sovoir vivre'u. Miałam plan, by popracować tu trochę, zarobić pieniądze, a potem pojechać dalej. A jednak zostałam.

- Nie żałujesz? No wiesz, że zrezygnowałaś z marzeń? - dopytywałam.

- Przywiązałam się do tego domu i do tej rodziny. Jest jak moja własna. A wybranie rodziny, nigdy nie jest złym wyborem - odparła.

Nie wiem, czy zgadzam się z jej słowami. Ja chyba nie wybrałabym rodziny...

►◄

Ta, no wiem - w poprzednich rozdziałach nie było żadnego wilka. Ale... w kolejnym już ktoś się pojawi...
I od kolejnego zacznie się dziać 💪

Więc...

Kto chce kolejny rozdział jutro???
Ten pisze koma tutaj!

«24.04.17»  

To Know The Destiny [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz