Będę musiał

69 6 3
                                    

Otworzyłam oczy i zobaczyłam biały sufit. Poczułam potworną suchość w gardle. Przełknęłam ślinę. Spróbowałam się podnieść, ale bolał mnie każdy mięsień. Jęknęłam i opadłam z powrotem na poduszkę.

— Ione? — Usłyszałam głos mojej matki.

— Mamo? Tato? Leeann? — Patrzyłam skonsternowana jak te trzy osoby, których nie widziałam od kilku tygodni siedziały zaraz obok mojego łóżka. — Co wy tu... Gdzie ja jestem? — Zaczęłam nerwowo rozglądać się po otoczeniu. — Szpital? Ale... 

Szybko przypomniałam sobie co wydarzyło się w domu babci. Zesztywniałam. Zimny pot oblał moje czoło.

— Co z Raynerem i Halem? — zapytałam szybko. — A babcia? — Rozbieganym wzrokiem błądziłam po ich zaniepokojonych twarzach.  

— Masz, napij się wody. — Tata wstał i podał mi plastikowy kubeczek. — Ledwo mówisz. — Zachłannie wypiłam całą zawartość kubeczka i znów zaczęłam pytać:

— Co się stało?! Czy wszyscy żyją?

— Uspokój się — poleciła mi mama. — Z twoimi przyjaciółmi i babcią wszystko w porządku. Czekają na zewnątrz aż będą mogli cię zobaczyć. Spałaś przez dwa dni, Ione. 

Dwa dni?

Usłyszałam przyspieszające pikanie kardiogramu.

— Andrew, pójdź po doktora i powiedz, że Ione się już obudziła — powiedziała mama.

Kilka minut po tym, jak lekarz wyszedł z mojego pokoju, weszła do niego babcia. Od razu podbiegła do mojego łóżka i zaczęła głaskać moje czoło. 

— Dziecko, tak mi przykro, tak mi przykro... — wyszeptała ze łzami w oczach.

— Wszystko dobrze, babciu. Żyję. — Uśmiechnęłam się powoli. 

— Powinnam cię chronić. Obiecałam ci, że będziesz bezpieczna. — Złapała mnie za rękę i patrzyła na mnie smutno.

— Udało mi się, babciu. Dzięki twoim kolczykom. — Zaśmiałam się, ale momentalnie złapałam się za bolący brzuch. Zdążyłam się już zorientować, że całe moje ciało było fioletowo-żółte i wyglądałam jak żyjący trup.

— Jestem z ciebie taka dumna — powiedziała. — Nawet nie wiesz jak bardzo. 

— Co z pozostałymi Przyjaciółkami? 

— Nikt nie ucierpiał.

— Aaa... No wiesz. Co z... ciałami? — wydukałam zawstydzona.

Babcia wlepiła we mnie swój wzrok. 

— Policja zbadała zwłoki i przesłuchała nas wszystkich. Stwierdzili, że był to zamach na twoje życie, a ty zabiłaś ich, broniąc się. Próbują teraz ustalić jakiś motyw. Pewnie ciebie też będą chcieli przesłuchać, jak tylko dojdzie do nich wiadomość, że się wybudziłaś.  

— Czy oni... Czy zrobią mi coś? Przecież ja ich... — Słowo "zabiłam" nie mogło przejść mi przez gardło. Ale ciągle powtarzałam je w myślach i to napełniło mnie strachem. Ja, Ione Huxstable, zabiłam człowieka. Trzech ludzi. Trzech wilkołaków. 

— To była samoobrona. Nic ci nie zrobią. — Uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po głowie. — Tak się cieszę, że żyjesz. 

Harold i Rayner cierpliwie czekali na korytarzu na swoją kolej. Słuchali, jak dwóch policjantów zadaje Ione pytania dotyczące sobotniego wieczoru. Słyszeli jak odpowiada im słabym głosem, próbując wszystko wyjaśnić oraz jak jej głos drży, kiedy opowiada o walce z Charlesem. 

To Know The Destiny [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz