Co to za zdjęcie?

30 4 0
                                    

W ciągu ostatniego tygodnia Carla pracowała jak nigdy. Sprzątała każdy kąt, ukradkiem spoglądając na Anę, wyrzucając jej pod nosem, że ma mniej roboty. Ana pomagała jak mogła, ale nie mogła wykonywać wszystkich prac ze względu na bolące siniaki. Nawet ja postanowiłam trochę pomóc i zabrałam się za zmywanie podłóg. A było ich dużo. Adalynn większość czasu siedziała w swoim gabinecie. Potwierdzała przybycie orkiestry i zamówienie kwiatów, liczyła wydatki. W międzyczasie dostałam informację, że Rada ustaliła swoje zebranie na poniedziałek, dwa dni po balu. Zostanie mi wtedy już tylko tydzień, żeby na coś się jeszcze przydać.

Adalynn powiedziała, że mogę zaprosić na bal, kogo chcę. Jakbym miała duży wybór... Zaprosiłam Hala i Raynera. Ich obu. Może poznają tam kogoś ciekawego - zaśmiałam się w duchu na tę myśl. 

Hal przychodził do mnie raz na jakiś czas i sprawdzał, czy wszystko u mnie w porządku. Czasem tylko zagadał w myślach. Troszczył się o mnie, jakbym była jego młodszą siostrą. Rayner przyszedł raz. Patrzył się na mnie przenikliwie, a gdy upewnił się, że wszystko ze mną okej, szybko zniknął.  

Bal miał rozpocząć się o ósmej. Była szósta, a rzeczy do zrobienia było wciąż wiele. Carla kończyła porządkować podwórze, babcia układała poduszki w salonie i przygotowywała miejsce dla orkiestry. Ściągnęła narzutę ze starego fortepianu stojącego w kącie salonu. Zawsze chciałam nauczyć się grać.

Sofy zostały odsunięte pod ściany, tak, by na środku pokoju zostało dużo miejsca do tańczenia. Babcia rozsunęła zasłony i przez okna wpłynęło światło. Wieczorem będzie widać niebo i blask księżyca. Weszłam do kuchni, by pomóc Anie w przygotowywaniu jedzenia. Ku mojemu zdziwieniu, oprócz Any było tam też dwóch chłopaków. Wyglądali na trochę starszych ode mnie. Mieli na sobie eleganckie spodnie i białe koszule, a na tym fartuchy kucharskie.

- Eee... Dzień dobry? - zająknęłam się.

Jeden z chłopaków uśmiechnął się do mnie, tak samo jak Ana, zaraz po tym jak zauważyła, że przyszłam. 

- To jest Tomy i Oliver. Twoja babcia ich wynajęła, żeby pomogli trochę w kuchni. Ale przede wszystkim będą kelnerowali.

- Oh. Jasne. Ja jestem Ione. - Wyciągnęłam do nich rękę i przywitałam się. Przyglądali mi się przez chwilę ciekawie, a potem wrócili do swojej pracy. Ja zabrałam się za robienie ciasta, ale o siódmej Ana wygoniła mnie z kuchni, mówiąc, że powinnam się przygotować. Uniosłam ręce w geście poddania i poszłam na górę. Wzięłam prysznic, rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Zrobiłam nawet makijaż, uznałam, że to w końcu bal i trzeba się zrobić na bóstwo. Udało mi się samej założyć suknię mamy. Po poprawkach Any leżała znakomicie.  Sprawdziłam ślady na szyi. Były już ledwie widoczne. 

Z szuflady wyciągnęłam kolczyki, które Adalynn dała mi w dzień moich siedemnastych urodzin. Srebrne, wiszące sześcioramienne gwiazdy z czarnymi perłami na środku. Pamiętam jak babcia zapewniała, że nadarzy się okazja, by je włożyć. Być może miała na myśli ten bal? Nie zastanawiając się dłużej, założyłam je na uszy. 

Usłyszałam dźwięk aut i głosy na dole. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że goście już się zjeżdżają. Była za kwadrans ósma. Pianista zaczął grać. 

Przez otwarte okno wszedł Rayner. Wślizgnął się powoli i poprawił smoking. Tak, miał na sobie czarny smoking, białą koszulę i muchę. Włosy zaczesane miał do tyłu na żel. Wyglądał jak chłopak z dobrego domu z początku XX wieku. Spojrzałam na niego zdziwiona. Był elegancki i seksowny zarazem. Nigdy wcześniej nie myślałam o nim w ten sposób. 

- Pięknie wyglądasz - powiedział i zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu. Podszedł bliżej.

- Dziękuję. Ty też. To znaczy... - Zaplątałam się we własnych słowach, a on się do mnie uśmiechnął.

To Know The Destiny [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz