Let go (KinKuni)

227 22 1
                                    

- WYPUŚĆ MNIE STĄD! - wrzasnął Kunimi, wyjątkowo pobudzony.

- Spokojnie. Oddychaj - odparł Kindaichi, przymierzając się, by wyciągnąć rękę i poklepać towarzysza pokrzepiająco. - Przecież nie zrobię ci krzywdy.

- Łapy precz - syknął ten na ów gest. Chciał się odsunąć, znaleźć bezpieczne miejsce. Ale gdzie? G d z i e?

Nigdzie...

- Zaufaj mi - poprosił Yutarou.

- Wypaść mnie stąd - jęknął drugi chłopak. W międzyczasie zdecydował, co robić i zaczął obmacywać fotel obok siebie w poszukiwaniu pasów.

- Nie... ej, dlaczego?

- Nie jadę z tobą ani chwili dłużej. Ty piracie przeklęty. - Szarpnął za klamkę. - Odblokuj drzwi!

Kindaichi poddał się i otworzył drzwi, w związku z czym Kunimi mógł pospiesznie wyskoczyć na opustoszałą ulicę.

Z bezpiecznej odległości od samochodu Akira zmierzył narzędzie śmierci (w rękach jego towarzysza przynajmniej) wzrokiem.

- Nie - wymamrotał, już choć minimalnie spokojniejszy. - Nie, czekaj - odezwał się głośniej, zbliżając się na powrót. Wreszcie, zbierając w sobie wszystkie siły mentalne, usadowił się z powrotem na miejscu pasażera. - Nie puszczę cię samego, wariacie. Ktoś musi cię pilnować - wymamrotał, przesuwając wzrok za przestrzeń poza oknem.

Jeśli zginą, to obaj. Tak powinno być.

Ja albo mój środkowy 《Haikyuu》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz