Kac moralny (AsaNoya || piątek)

661 51 1
                                    

UWAGI: bartender AU 

Zboczenie zawodowe? Całe jego życie zasadniczo przekształcało się w zboczenie zawodowe. Jął wbrew woli nabywać nawyku słuchania ludzi, zapamiętywania, co mówią, reagowania zgodnie z oczekiwaniami, a przede wszystkim bycia do cna obojętnym.

Z pozoru żył normalnie, choć nieregularnie, z przemożnym wrażeniem, że relacje mu obumierają, a ludzie czują, iże z nim coś nie tak.

A jak miałoby być w porządku? Od późnego wieczoru do niewczesnego ranka siedział za barem, symulował uwagę i słuchał miliardów podobnych historii. Nieszczęśliwe małżeństwa, dług. Narkotyki albo alkohol, którego zamawiali u niego kolejną porcję. Nocne życie, nigdy nie lepsze niż wczoraj, zawsze ten sam ściek, który rozpychał się i wylewał – ludzie gadali i gadali.

W związku z czym był dość zaskoczony, coby nie rzec zainteresowany, kiedy przy ladzie zasiadł typ wyglądający z grubsza tak, jak pozostali męczennicy w małżeństwie, tyle że świeży i milczący.

Nishinoya nie na długo się tym zjawiskiem jednakże zainteresował. Bo ani nie było tak nieprawdopodobne, by nieskażona jeszcze dusza trafiła przypadkiem do libacyjnego piekiełka, ani ów mężczyzna nie zabawił więcej niż chwilę.

Za to następnego wieczora pojawił się znów. Wcale nie sprawiał wrażenia, jakoby odnajdywał się tu bardziej niż małe dziecko.

Yuu postawił kieliszek na ladzie, napełnił i przysunął nowemu gościowi prawie pod nos.

- Facet, pij i znikaj. Za godzinę yakuza wpada – oznajmił z powagą, by jednakże parsknąć śmiechem równo z tym, jak mężczyzna, szatyn z kozią bródką, popatrzał na niego zdumiony. – A tak na poważnie, schlej się raz a dobrze z kumplami, zrezygnuj w życiu z tego czegoś lub kogoś, co ci ciąży, odłóż pieniądze i kup sobie samochód. Cokolwiek. To mówi ci barman, najbardziej moralny człowiek w każdym barze.

Przypodobał mu się ten facet, który nie zaczął udowadniać, że jest najnieszczęśliwszy z nieszczęśliwych, a po prostu uśmiechnął się w zamyśleniu. Machnął przeto ręką na pieniądze, wyskoczył ze sławnym „na koszt firmy" i czuł się nawet mniej skacowany moralnie.

Tylko że następnego dnia, jeszcze przyzwoicie wcześnie, ów gość ponownie zajrzał. Yuu prawie obraził się za ignorowanie jego dobrych rad, prawie, bo przedtem w asyście pamiętnego uśmiechu wybrzmiały słowa brązowowłosego:

- Chciałem usłyszeć, co jeszcze masz do powiedzenia.

I jak nie sympatyzować z człowiekiem, który ma takie priorytety?

- Dużo – przyznał Nishinoya.

Dlatego był zadowolony, kiedy wkrótce po tem udało mu się przejść przez obustronne przedstawianie się i przy okazji wspólnego wyjścia mógł wyrazić swe rozliczne opinie.

Miał słabość do ludzi, którzy go słuchali.

A do tego jednego akurat specjalną, coraz bardziej specjalną, zaprawdę. Z tym gościem chciał zachlać swojego kaca moralnego w swe następne urodziny.

XXX

- Zatnę go, to nie kocha. Nie zatnę, kocha – mruczał radośnie Noya, pochylony nad tonącą w piance do golenia twarzą Asahiego. Przymknął jedno oko, z błogim wyszczerzem na ustach próbując trafić żyletką... no, chociażby w okolice brwi na początek.

Gdzieś po drodze obudził pijanego Azumane, który miał jeszcze akurat na tyle przytomności, by gapić się na niego z przerażeniem. Toteż wolał odrzucić narzędzie zbrodni, nachylić się i przekonać, iż usta nad kozią bródką smakują jeszcze ostatnim piwem.

Wtenczas trochę inne czary pokazały, iż kocha.

W nocy Yuu zapomniał o kacu moralnym.

Ja albo mój środkowy 《Haikyuu》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz