Nie codziennie twój kapitan, jedna z najgroźniejszych osób we wszechświecie, wysyła ci wiadomość o treści ,,DO MNIE". Nie potrzebowałem więcej. Wykonałem szybki rachunek sumienia i tuż przed lekcjami poszedłem na halę sportową. Kapitan już tam na mnie czekał z miną wyrażającą skrajną wściekłość. Tak. Teraz umrę.
- Wszystko wytłumaczę... - zacząłem, siląc się na spokój.
Jego spojrzenie kazało mi się zamknąć. Zamilkłem od razu. Kapitan pokazał mi nagranie, na którym aż za wyraźnie słychać jak grożę dziewczynie, że rozwalę jej nos. Daichi już otworzył usta żeby rzucić na mnie jakąś klątwę, kiedy do środka sali wbiło się parę kłopotliwych osób.
Jedna z nich zwaliła mnie z nóg.
- Kageyama! – krzyknął Noya.
- Jesteśmy z ciebie dumni – Tanaka udawał, że ociera łzy. – Wreszcie zrozumiałeś jak powinien postępować prawdziwym mężczyzna.
- He? – Daichi chyba coś pominął. Ja z resztą też. – O czym wy mówicie?
- No jak to o czym? – Noya zostawił mnie i skoczył na równe nogi. – Kageyama bronił Shoyo. Przecież widziałeś nagranie, Daichi.
Kapitan wyglądał jakby właśnie rozważał przedłużenie mojego życia o kilka minut.
- Dobrze, Kageyama – wymamrotał. – Opowiedz co tam się stało.
Więc wszystko mu powiedziałem. Nie było z resztą o czym mówić. Kilku kretynów zwyczajnie uczepiło się Hinaty i tyle. Bardziej mnie interesowała inna rzecz.
- Skąd macie to nagranie? – zapytałem ich.
- Ktoś zamieścił w internecie – Tanaka wzruszył ramionami. – Chyba wszyscy już je widzieli. Dlatego w rankingu szkolnym awansowałeś na delikwenta, Kageyama.
Cudownie. Właśnie tego teraz potrzebowałem. Łatki niezrównoważonego psychopaty. Miało to pewne plusy. Więcej ludzi patrzyło na mnie teraz z pewnym respektem. Z drugiej strony, z tego nagrania jasno wynikało, że uważam Shibę za pierwotniaka z mózgiem nie większym niż główka szpilki. Nie zdobyłem dzięki temu popularności. Raczej sporo osób uznało mnie za swojego wroga.
- Kageyama, słuchasz mnie? – Hinata dźgnął mnie w brzuch.
To oznaczało, że znów gdzieś odpłynąłem.
- Nie – odpowiedziałem szczerze. – A co mówiłeś?
- Że jesteś głupi.
- Nie, no weź. Serio pytam.
- Chciałem się zapytać czy poćwiczymy dzisiaj naszą szybką na treningu.
- Jak chcesz ćwiczyć szybką to przyjdziemy trochę szybciej na halę. Daichi nie powinien mieć nic przeciwko.
Mówiąc to, kątem oka obserwowałem dwie dziewczyny z naszej klasy, które wyraźnie czaiły się żeby podejść i coś powiedzieć. Hinata też je zauważył i dopiero jego szeroki uśmiech przekonał je do działania. Chciały moich notatek z japońskiego. Nawet pytając mnie o nie, nie patrzyły mi w oczy. Nie żeby to było coś dziwnego. Od tamtego incydentu wszystkie dziewczyny uznały mnie za damskiego boksera. Mówiłem, że będę tego żałował.
Widziałem Shibę tylko raz. Patrzył się na mnie tak, że automatycznie zacząłem się bać. Nic nie powiedział. Nie wykonał żadnego gestu. Ale on i jego banda i ten wzrok... Instynkt mówił mi, że szykuje się coś złego. Hinata chyba tego nawet nie zauważył. Nadal opowiadał mi o śmiesznej sytuacji związanej z Natsu. Muszę go lepiej pilnować. Cholera wie co takiemu Shibie chodzi po głowie.
CZYTASZ
Moje prywatne słońce
FanfictionWidziałem go wiele razy wcześniej, ale wtedy zobaczyłem go naprawdę po raz pierwszy. Hinata Shoyo, człowiek, który potrafi latać. Patrzyłem na niego i już wiedziałem, że nie umiem odwrócić wzroku. Że zmusi mnie do patrzenia na siebie przez wieczność.