Wypad na ciacho

6K 636 534
                                    

Dobra, przyznaję się bez bicia. Lubię patrzeć jak lata. Normalnie ludzie skaczą. Na ułamki sekund wiszą w powietrzu a potem opadają ciężko na ziemię. Hinata lata. Wystawiłem mu ze zwykłej próżności. Asahi miał czystszą pozycję, ale to był już koniec treningu. Larwa wyglądała jakby miała zaraz znowu paść z wyczerpania. Zaryzykowałem. Posłałem piłkę wysoko i trochę wolniej niż zazwyczaj. Tak, by zdołał do niej skoczyć. Kiedy drużyna przeciwna nie dała rady do niej podbiec, Hinata cieszył się jak dziecko.

- Kageyama-kuuun! Widziałeś to? – pisnął. – Widziałeś jakie to ładne było?!

Nie, to nie było ładne, tak chciałem mu powiedzieć. Jesteś tylko małą larwą, która psuje dziewięćdziesiąt dziewięć procent odbiorów, osiemdziesiąt procent zagrywek i ledwie radzi sobie z blokiem. Raz na jakiś czas udaje ci się zdobyć punkt, bo wcześniej spędzam mnóstwo czasu przygotowując sytuację dla ciebie. Jeśli coś tu jest ładne, to ja i moja gra.

Ale w życiu nie powiedziałbym tego człowiekowi, którego zasmuca widok bezpańskiego psa.

- Tak, to było ładne – ledwie przeszło mi to przez gardło.

Kolejny kciuk w górę od kapitana. Powinienem dostawać naklejki, łatwiej byłoby je liczyć.

- Dobra, koniec na dzisiaj! – zarządził Daidzi. – Rozciągamy się!

I dzięki Bogu. Dwa razy oberwałem w moją obitą twarz. Raz to mógł być jeszcze przypadek. Ale za drugim ktoś tutaj bardzo chce swojej śmierci. Tak, mówię o tobie pieprzony Dinozaurze.

Pomogłem pozbierać piłki i obróciłem się.

- Iuć!

Hinata wpadł na mnie i rąbnął o ziemię. Szybko postawiłem go na nogi.

- Uważaj jak łazisz – westchnąłem. – Nie jest ci słabo?

Pokręcił przecząco głową.

- Obiecałem mamie, że nie będę się już przetrenowywał – powiedział. – A właśnie! – pisnął. – Mama zaprosiła cię na ciasto. Specjalnie się dzisiaj postarała.

Zerknąłem na zegarek. Jak ja mam jeszcze ogarnąć lekcje?

- No nie wiem, Hinata – mruknąłem. – Jest trochę za późno.

- Aaa... Twoi rodzice będą źli?

- Nie o to chodzi – odparłem zgodnie z prawdą, bo ostatnio mojego ojca widziałem tak gdzieś z tydzień temu. – Pamiętasz? Szkoła i te sprawy. Też powinieneś się pouczyć.

Zrobił taką minę jakbym mu kazał jeść brokuły.

- Tak Hinata, szkoła – powtórzyłem dla pewności i mimowolnie roztrzepałem mu włosy. – Jedź już na szczyt tej swojej góry.

- Jesteś niemiły, Kageyama-kun.

Nie, po prostu jeśli nie zdasz to wtedy kapitan uzna, że to wina mojego niedopilnowania obowiązków. Pomachałem mu, słysząc za sobą pogardliwe prychnięcie.

- Coś ci nie pasuje? – warknąłem.

Dinozaur tylko wzruszył ramionami.

- Wciąż zadziwia mnie jakim dobrym przyjacielem potrafisz być – powiedział okularnik.

- Masz jeszcze jakieś mądrości?

Rozejrzał się dyskretnie.

- Słyszałem ostatnio coś, co brzmiało jak plan rozkwaszenia ci twarzy.

- Shiba?

- Shiba.

Odruchowo dotknąłem opuchlizny.

Moje prywatne słońceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz