Rozdział 3

500 46 5
                                        

Kiedy po egzaminie Tom wrócił do domu zastał mnie siedzącą na kanapie, owiniętą w koc i z kubkiem herbaty w ręku. 

- Kiedy to się stało? Kiedy to się zaczęło? No i jak?! - Prawie krzyknął a ja zacisnęłam oczy. 

- Kiedy Dough się pokazał... To on mnie znalazł i zabrał do ich "bazy". Powiedział mi o wszystkim i zaproponował dołączenie do organizacji. 

- No i oczywiście zgodziłaś się... - Mruknął.

- Musiałam... Powiedział mi, że pomoże mi dorwać ojca.

- I pomógł? - Zapytał.

- Tak... To znaczy... W pewnym sensie. 

- Co masz na myśli? 

- Wiele razy przeszkodziliśmy im w akcjach i... Podzieliłam się z nimi wszystkimi dokumentami jakie Hope wyniosła z centrum... Udało się jej wgrać tam pewnego rodzaju wirusa i mogliśmy niezauważenie przeglądać niektóre dokumenty będące w ich bazie danych... 

- Przez nie zginął? - Zapytał.

- Tak... Nie dałam im wszystkiego. Część zostawiłam tylko dla siebie. 

- Dough się dowiedział?

- Tak... Pokłóciliśmy się o to... I powiedział któremuś z informatyków o tym. Mieliśmy tam przeciek. 

- I to sprowadza się do ciebie? Tak? Teraz przyjdzie po ciebie?

- Najpewniej. 

- Kat jest jeszcze jedna sprawa... Dzwonił Daivd...

- Wiem zjebałam sprawę po całości! I pewnie mami chwilę zanim tu wparują i mnie zakują.

- Kat co się tam stało? Krzyczał na mnie i kazał cię za wszelką cenę zatrzymać. 

- Kilka dni temu byliśmy na akcji. Tu w Nowym Jorku... Dowiedziałam się, że ludzie Huberta będę tu na negocjacjach. Musiałam wykorzystać okazję i ich zatrzymać więc od razu dogadałam się z kim trzeba i dostaliśmy pozwolenie na przeszkodzenie im. 

- O nie. Kat... Kto uczestniczył w tych negocjacjach? Czekaj czy to nie chodzi o tą zasadzkę FBI, o której ostatnio mówili w telewizji? - Zapytał a ja pokiwałam głową. 

- Dokładnie o tą. - Mruknęłam. 

- Tam zginął agent... 

- Tak wiem. - Powiedziałam ze łzami w oczach. - Ja... Ja... - Nie mogłam z siebie wydusić. - Zabiłam go. - Powiedziałam i zaczęłam płakać. - I David się o tym dowiedział... Nie mam pojęcia jak..

- Kat, kochanie wiem, że ciężko jest ci kogoś zastrzelić zwłaszcza, iż pracujesz dla policji ale musiałaś to zrobić. I zgaduje, że zostawiłaś gdzieś odciski palców. Inaczej by się nie dowiedział o niczym. - Powiedział a ja się wyswobodziłam z jego uścisku i odsunęłam.

- Nie powiedziałam, że go zastrzeliłam i nie mówiłam nic o pistolecie. - Powiedziałam i zrobiłam jeszcze dwa kroki w tył. - Wiedziałam, wiedziałam ale nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Tom jak mogłeś?! - 

- O czym ty mówisz?! - Zapytał zdziwiony a ja wyjęłam broń zza paska. - Kat co ty robisz?! - Krzyknął.

- Hubert o tym mówił. Ale nie wiedziałam, że osoba, o którą mu chodzi będzie mi tak bliska. - Mruknęłam i wytarłam zły z policzków. - Jedno małe kłamstwo o akcji wystarczyło, żeby wyciągnąć od ciebie to... - Powiedziałam i zrobiłam minę jakbym chciała go zamordować. - Od jak dawna?

- Prawie od początku. - Powiedział, opadł na kanapę i wypuścił głośno powietrze. - Znalazł mnie na uczelni i zabrał do Japonii... To było dzień wcześniej zanim poznałem Dough'a. Nawet sobie nie wyobrażasz ile osób do niego wróciło Kat. Nasi przyjaciele... Oni nie potrafili już normalnie żyć, zostali porwani jako dzieci!

- Zdaje sobie z tego sprawę.

-Nie Kat! Nie zdajesz sobie! W porównaniu do nich byłaś już dorosła.

- Może i byłam ale jednak Benfield przeprowadzał na mnie eksperymenty odkąd Hubert mnie znalazł. Wtedy jak byłam mała. A jego ojciec jeszcze wcześniej.

- Co? - Zapytał zdziwiony. - Ten dupek na tobie eksperymentował... - Nie dałam mu dokończyć.

- Całe moje dzieciństwo? Tak i nie tylko.

- Jak byliśmy u Huberta też?! - Zapytał i spojrzał na mnie, moja mina musiała mówić wszystko. - Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!

- I co byś zrobił?! - Krzyknęłam a on się podniósł i chciał do mnie podejść ale odbezpieczyłam broń.

- Zabiłbym go. - Odparł.

- A później zabiliby ciebie. Świetny układ. - Mruknęłam. - Ale nie mówię o okresie jak byliśmy u Huberta. - Powiedziałam i usiadłam na fotelu.

- O czym ty mówisz? Kat co ty właśnie próbujesz powiedzieć? - Zapytał a jego mina pokazywała troskę... Troskę o mnie. Troskę, której nie chciałam widzieć.

- Te trzy miesiące... Te po naszej kłótni. Jess mnie kryła, mówiła, iż pomagam jej w pracy i że obeje musimy od siebie odpocząć.

- Tak pamiętam te trzy miesiące aż za dobrze. Hubert wysyłał do mnie swoich ludzi codziennie. Chciał cię znaleźć.

- To oni ci to zrobili? - Zapytałam i złamałam się za miejsce gdzie miał wielką bliznę.

- Nie tylko...

- To wszystko było ich sprawką? - Zapytałam przypominając sobie jak chłopak wyglądał kiedy wróciłam do domu.

- Ani razu nie sięgnąłem po alkohol. Ani razu nie byłem na imprezie. Wywieźli mnie do Francji i kazali cie znaleźć. I tak też codziennie obrywałem jeżeli mówiłem im, że nic nie mam.

- Wszystkie egzaminy... Widziałam twoje wyniki.

- Podstawili na moje miejsce jakiegoś gościa. Wiesz, że nikt się nie zorientował? Jedynie moi kumple pisali cały czas i pytali gdzie jestem. Najłatwiej było im powiedzieć, że podróżuje...

- Tom przepraszam... - Powiedziałam i opuściłam broń.

- Nie ważne. - Odparł szybko. - Co się działo z tobą? - Zapytał szybko.

- Benfield. On się dział. Byłam cały czas u niego... - Powiedziałam i wybuchnęłam płaczem, nie miałam pojęcia, że tak na to zareaguje. - To było gorsze niż wszystkie lata jakie przeżyłam z Hubertem.

- Co się tam działo? - Zapytał i podszedł do mnie. Pociągnął mnie za rękę i podniósł z fotela. - Kat. Co się tam wydarzyło?

Staliśmy chwile na środku pokoju aż nie wytrzymałam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

- Kochanie opowiedz mi. - Powiedział i pociągnął mnie w stronę kanapy na której usiedliśmy przytuleni.

- Byłam bezsilna a on cały czas eksperymentował. Cały czas. Musiałam być mu posłuszna. - Powiedziałam wręcz z wyrzutem. - Nie byłam wstanie nic zrobić. Mogłam tylko się podporządkować żeby nie wyżywali się na mnie jeszcze bardziej.

- Wyżywali? Kto tam jeszcze był? - Zapytał a ja przypomniałam sobie ich wszystkich.

- Jego podwładni, ochroniarze no i ten dupek. To było straszne. Codzienne dostawałam jakiś środek, który zabierał całe moje siły. Nie byłam w stanie nawet się wyrwać. Kilka razy byłam teoretycznie martwa! Moje serce się zatrzymało!

- Spokojnie! Kochanie spokojnie! - Powiedział i mocno mnie przytulił. Czułam jak po jego policzkach spływają łzy. 

Zaczęłam płakać tak mocno, że nie był w stanie mnie uspokoić.

Zaczęło mi się wszystko przypominać.

Dosłownie wszystko. 

JeźdźcyWhere stories live. Discover now