#9

231 29 5
                                    

   Will był na dole i robił herbatę, a blondynowi zaczęło się nudzić, więc postanowił zejść do salonu. Wysoka gorączka i ogólne osłabienie nie pomagają jednak w schodzeniu po schodach. W dodatku, Bill nie należy do grupy ludzi rozsądnych, więc nie uważał na siebie. Po prostu szybko wstał i podszedł w stronę schodów. Nie była to najlepsza decyzja jaką podjął w życiu, bo oczywiście przez zbyt raprowną zmianę pozycji z leżącej na stojącą, musiało zakręcić mu się w głowie, a chłopak runął jak długi na stopnie. Bardzo mocno uderzył głową o podłogę, jęknął z bólu i złapał ręką za krwawiącą ranę.
- Bill? Co się stało?!- Krzyknął z kuchni William, którego zaniepokoił hałas.
- Nic takiego! Wszystko dobrze!
- Na pewno?
- Jak mówię, że dobrze, to znaczy, że jest dobrze.
- No ok, jak uważasz.- Odpowiedział i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia.
   Bill natomiast wstał jakoś z podłogi i poszedł do łazienki umyć rękę i czoło, któro było już cała we krwi.
- Głupie ludzkie ciało.- Mruknął do siebie. Nie myśląc wiele o tym, że krew z czoła tak po prostu nie zniknie, poszedł do salonu i usiadł na kanapie. Z rany zaczęła cieknąć świeża krew, ale chłopak wcale się tym nie przejmował.
   Nie można było powiedzieć tego o Willu, który na widok krwi aż podskoczył.
- Bill, co ci się stało?!
- Ale, że co?
- Krwawisz!
- Ah, to... Spadłem że schodów, ale nic mi nie jest.
- Jak to nic?! Pokaż mi to...- Powiedział i zaczął oglądać krwawiącą ranę.
- No i? Co tam wypatrzyłeś doktorku?
- Po pierwsze, oficjalnie rzecz ujmując nie jestem lekarzem z zawodu ani wykształcenia. Po drugie, trzeba to będzie zszyć.
- Co?!
- To co słyszałeś. Ale zanim to, trzeba będzie zdezynfekować.
- Ale czym?
- Byłem w aptece i kupiłem spirytus. Spokojnie.- Niebieskooki poszedł na chwilę do kuchni i wrócił z wacikiem i małą buteleczką w ręku.
- To zaboli.- Ostrzegł lojalnie brata i przyłożył wacik do rany. Blondyn tylko sygnał z bólu, ale poza tym dzielnie znosił odkażanie.
- W Gravity Falls nie ma szpitala, prawda?- Dopytał dla pewności Will, chociaż znał odpowiedź.
- Nie, a co?
- Bo nie mam sprzętu żeby samemu cię pozszywać... Trzeba będzie cię zabrać do szpitala.
- Co? Szpital? Już nie przesadzaj, samo się zagoi.
- Chcesz ze mną dyskutować w sprawach medycznych?
- ... Nie.
- Tak myślałem. Przebierz się w jakieś normalne ubranie, bo w piżamie nie będziesz jechał. Pójdziemy do Dippera i pożyczymy jego auto.
- Tak dla jasności... Kto nas zawiezie?
- ???
- Nie patrz tak na mnie. Jak ostatnio sprawdzałem, to żaden z nas nie miał prawa jazdy.
- Aj... Zapomniałem... Ale Dipper może nas zawieść.
- Myślisz, że on chciałby w jakikolwiek sposób przyczyniać się do pomagania mi?
- Racja... W takim razie może to zrobić Mabel.
- Ona ma prawko?
- Tak.
- W takim razie chodźmy.
- Ta, ale najpierw się przebierz. Mówiłem, że w piżamie nie pojedziesz.

   Will wszedł do Chaty i kazał bratu poczekać na zewnątrz.
- Hej Mabel.
- Hejka.
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jasne!
- Zawieziesz mnie i Billa do najbliższego szpitala?
- A co się stało?
- Rozbił sobie głowę i konieczne jest zeszycie. Sam bym to zrobił, ale nie mam sterylnego sprzętu...
- No... Dobra. Pakujcie się do auta i jedziemy!

###

Dzisiaj trochę krócej i właściwie bez większego znaczenia rozdział, ale chciałam żeby coś jeszcze było ;___;

Następny rozdział będzie tak szybko jak dorwę się do internetu, ale nie wiem kiedy dokładnie ;___;

Tak czy inaczej,
Miłego dnia lub nocy =3

Last Chance // Brothers Again || ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz