Od śmierci Billa minęło ładnych pare lat... William jednak zamiast pogodzić się ze stratą bliźniaka, pogrążał się w tym jeszcze bardziej. Z dnia na dzień czuł się gorzej, bardziej tęsknił. Nie wiedział jak na sobie z tym radzić. Mabel I Dipper wspierali go jak mogli, ale niestety niewiele to dawało.
Pewnego dnia Will pomyślał "Nie. Już dosyć. Dłużej nie dam rady. Nie wytrzymam więcej. To musi się skończyć". Poszedł do łazienki, uprzednio zabierając ze swojego pokoju zdjęcie Billa, które zawsze stało na szafce nocnej obok jego łóżka. Zamknął za sobą drzwi, ale nie na kluczyk. Znalazł w szafce jakąś żyletkę i usiadł na podłodze. Patrzył chwilę na zdjęcie i zaczął do niego mówić, często to robił.
- Hej braciszku.... Wiesz, bardzo mi bez ciebie ciężko... Tak bardzo tęsknię... Chciałbym cię zobaczyć... Tak bardzo.... Mam nadzieję, że niebawem to się stanie... Znowu będziemy mogli rozmawiać.... Wygłupiać się.... Przytulić.... Pogłaskać po plecach... - Niebieskooki uśmiechał się, mimo tego, że w jego oczach były łzy. - Heh... Ty od zawsze sprawiłeś, że czułem się lepiej.... Nawet... Nawet gdy się pokóciliśmy... I byłem i rodzeństwa Gleeful... Wiesz co pozwoliło mi wytrzymać u nich tak długo? Myśl, że jeszcze kiedyś cię zobaczę.... Bo mimo bólu, krwi, cierpienia.... Każda, najmniejsza myśl o tobie sprawiała, że na mojej twarzy gościł uśmiech... Bo wiedziałem, że jeszcze spotkam mojego małego braciszka... A gdy to się w końcu stało... Tak bardzo się cieszyłem, byłem pełen energii, optymizmu.... Chyba jak jeszcze nigdy... Potem cały ten czas spędzony razem... Każda chwila, sekunda... To było dla mnie coś niezwykłego... Przepełniło mnie szczęście gdy tylko byłeś blisko... A gdy odszedłeś.... Moje serce pękło... Pękło i rozsypało się na miliony kawałków... I nikt poza tobą nie jest w stanie mnie poskładać... Jestem rozbity... Jestem rozdarty.... Jestem zepsuty... A ty... Tylko ty, mój mały braciszku, możesz mnie naprawić... Tak bardzo cię kocham... I zrobiłbym dla ciebie wszytko... Wiem... Wiem, że samobójstwo, nie jest dobrym rozwiązaniem.... Że powinienem być silny... Ale... Ja już tak dłużej nie mogę... Jesteś moim światłem Billy.... Moją rodziną... Moim wszystkim... Dlatego chcę być przy tobie... No bo, haha, ktoś musi cię pilnować... P-prawda? - Położył dłoń na zdjęciu blondyna i delikatnie przesunął po nim opuszkami palców. Następnie położył je obok siebie i wziął żyletkę do ręki. Na początku bał się, zrobił sobie pod nadgarstkiem kilka płytkich nacięć aby dodać sobie odwagi. W końcu zdecydowanym, szybkim ruchem przeciął żyłę. Zaczął krwawić. Uśmiechał się.
Nagle do łazienki weszła Mabel, Nie wiedząc oczywiście, że Will tam jest. Przeraziła się na widok krwi i kd razu klęknęła obok przyjaciela.
- Will! Will dlaczego to zrobiłeś! - Złapała go za krwawiącą rękę - Dipper! Dipper pomóż! - Ten od razu przybiegł i był nie mniej przerażony niż Mabel Gdy zobaczył co się tam dzieje.
- Dzwoń po karetkę!
- Nie... Nie, proszę... - Will uśmiechał się słabo - Ja chce do Billa... Pozwólcie mi do niego iść... Proszę...
- Will, nie! Nie pozwolimy ci umrzeć! ... Dipper, Czemu nie dzwonisz?! Na co czekasz?!
- Mabel... - Podszedł do niej i położył rękę na ramieniu - Pozwólmy mu...
- Słucham?! Nie! Nie możemy!
- Mabel... Ja nigdy nie będę tutaj szczęśliwy.... Potrzebuję Billa do życia... Bez niego, nie ma i mnie...
- A-ale... Will... - Dziewczynie zbierali się na płacz. Dipper powiedział jej żeby wstała. Zrobiła to dopiero po chwili, po czym mocno wtuliła się w brata. Ten głaskał ją czule po plecach.
- Z Billem będzie mu lepiej.... Tam będzie szczęśliwy... - Will uśmiechał się do nich.
- Jesteście dla mnie jak rodzina... Ale... Moje miejsce.... Jest przy.... Moim.... Małym..... Bra.... Ciszku..... - William czuł jak razem z krwią ulatuje z niego życie. W końcu zamknął oczy i wypuścił z siebie ostatnią odrobinę powierza. Zamilkł na wieki. Ale tylko tutaj, na ziemi. Tam gdzie trafił, już ktoś na niego czekał. Ta znajoma twarz, te piękne błąd włosy, te bystre oczy, ten ciepły uśmiech.... Ta postać, której tak długo wyczekiwał.... Tak bardzo pragnął zobaczyć, przytulić, poczuć zapach... I w końcu ten dzień nadszedł... Jedyną różnicą w Billu był... Ten niesamowity spokój... Nie sprawiał już wrażenia osoby tak haotycznej jak przedtem. Był spokojny, opanowany, a jednak... Wciąż ten sam, wciąż dziecinny, wciąż uśmiechnięty, wciąż... Był sobą...
- Cześć Willuś....- Odezwał się tym samym, tak dobrze znanym niebieskookiemu, głosem.
- Witaj braciszku... Tęskniłem za tobą...
- Wiem Willy.... Wiem... Ja za tobą też...- Podszedł do niego i po wielu latach przytulił. Zrobił to z taką czułością, miłością i tęsknotą, że William oddając uścisku tylko płakał ze szczęścia, któro wtedy właśnie całego go wypełniało. W pewnym momencie Bill odsunął się lekko i złapał brata za rękę.
- Jesteś gotowy?
- Oczywiście... Tam gdzie ty, tam i ja...- Uśmiechał się tak szczerze i szeroko jak jeszcze nigdy. Wtedy obaj, trzymając się za ręce spojrzeli w stronę nieprzeniknionej bieli.
- Wiesz Willy.... Może i byliśmy demonami... Ale... Jako ludzie, chyba dobrze się spisaliśmy... Bo to nie wygląda jak piekło, prawda?
- Prawda braciszku.... Prawda...- Obaj spojrzeli tylko na siebie i pokierowali się w tamtą stronę.
Jak razem przyszli na świat, tak razem z niego odeszli.###
Nie ma za co (?)
Było mi tak szkoda za to zakończenie... Gryzło mnie to cały czas... Więc oto jak... Powinno się to zakończyć. Mam nadzieję, że tak wygląda to lepiej...Miłego dnia... Lub nocy...
CZYTASZ
Last Chance // Brothers Again || ✓
FanfictionBill dostał ostatnią szansę na udowodnienie, że potrafi być dobry. Czy ją wykorzysta?