Rozdział III

54 8 6
                                    

Maggie wrzasnęła ze strachu. Nadal szarpała klamkę, choć słyszała słowa zjawy, jednak nie traciła nadziei - wciąż próbowała się wydostać. Ze łzami w oczach spojrzała na zegarek. Była blisko 16. Gdy Maggie uświadomiła sobie o powadze sytuacji zwróciła się do grupy:
-Nie ma się czego bać?! Teraz widzisz, Meghan, do czego doprowadziła twoja beztroska! - rzuciła w stronę Meghan - Ale nie roztrząsajmy tego. Lepiej chodźmy poszukać innego wyjścia z tego przeklętego domu.
Meghan zrozumiała jak głupio postąpiła.
"Teraz liczy się tylko to, żeby stąd uciec" - rzekła sobie w myślach

Po chwili organizacji ekipa postanowiła się rozdzielić; pogrupowała się po równo - Meghan i Maggie były w pierwszej grupie; bliźniacy w drugiej. Korytarz na pierwszym piętrze był dość długi toteż było sporo do sprawdzenia. Maghan z Maggie postanowiły iść w pierwsze drzwi po lewej, chłopaki po prawej. Tak też zrobili. Meghan ostrożnie zerknęła do małego pokoiku po lewej. Dało się dostrzec powybijane okna i różową farbę schodzącą płatami z ścian. W rogu pokoiku stało niewielkie łóżko, a nad nim wisiał obraz, przedstawiający jakąś rodzinę. Meghan podeszła do niego i rozpoznała na nim kobietę w białej sukni i mężczyznę w płaszczu, którzy ich nawiedzili.
Na obrazie widnało też troje dzieci w różnym wieku: dwie dziewczynki i chłopiec, a ten pokój należał zapewne do jednej z dziewczynek, wnioskując po kolorze ścian. Dziewczyny rozmyślały nad swoim położeniem w ciszy, co chwilę wymieniając wnikliwe spojrzenia. Z zamyślenia wyrwał ich krzyk, krzyk jednego z bliźniaków...

^*^*^*^
I jak? Daj znać w komentarzu i zostaw po sobie gwiazdkę - to bardzo motywuje! Pozdrawiam c;

W pułapce cieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz