Od 14 roku życia byłaś uczennicą Orochimaru. To on był jedyną osobą, która widziała w tobie potencjał, innymi słowy w swojej wiosce byłaś uznawana za nieudacznika. Posiadałaś wszystkie 5 żywiołów, właśnie to zainteresowało w tobie Orochimaru. Problem w tym że nie umiałaś się nimi posługiwać.
Ale spokojnie przez te 3 lata spędzone u Orochimaru zaczęłaś się powoli wszystkiego uczyć. Rzucanie shiruken'ami czy kunai'ami było teraz dla ciebie drobnostką. Świetnie panowałaś też nad chakrą, byłaś dobra w taijutsu. Ninjutsu wychodziło ci jako tako ale obiecałaś sobie że się poprawisz.
Pewnego spokojnego dnia stwierdziłaś że jesteś już na tyle silna że możesz żyć samodzielnie. Tak więc w wieku 17 lat opuściłaś swojego mistrza i uciekłaś z jego kryjówki.
Wychodząc na zewnątrz wiatr rozwiał twoje (długość i kolor) włosy, które do czasu wyjścia z kryjówki przykrywał kaptur. Po chwili wpatrywania się gdzieś przed siebie naciągnełaś kaptur z powrotem na głowę i ruszyłaś.
Skakałaś sobie po drzewach aż w końcu napotkałaś na swojej drodze bar, zeskoczyłaś z drzewa i nieśpiesznie ruszyłaś w jego strone. Otworzyłaś drzwi, wnętrze było prawie że puste co cie ucieszyło. W końcu uciekłaś z kryjówki znanego i silnego sannina więc spodziewałaś się że szybko się zoorientuje i zacznie cie szukać. Oprócz tego była też księga bingo gdzie za twoją głowę była wyznaczona nie mała nagroda...
Twoją uwagę odwrócił siwowłosy mężczyzna, który był prawdopodobnie pijany biorąc pod uwagę fakt że gadał ze samym sobą i sprawiał sobie komplementy. Oprócz swoich siwych włosów miał przy sobie kosę, która była na pewno większa od ciebie i czarny płaszcz w czerwone chmury.
Powolnym krokiem ruszyłaś w strone barku i zamówiłaś jakiś napój. Usiadłaś do wolnego i oddalonego od innych stolika. Po chwili twój napój przyszedł, zaczęłaś powoli sączyć napar. Nagle do baru wszedł mężczyzna w tym samym płaszczu co siwo włosy, tylko ten wyglądał na o wiele poważniejszego i silniejszego. Podszedł do swojego 'wspólnika' i zaczął się o coś z nim kłócić. Przyglądałaś się im z lekkim rozbawieniem aż w końcu koleś w masce na ciebie nie spojrzał.
Z tego iż powodu że nie miałaś już na głowie kaptura mógł ujrzeć twoją twarz. Gdy cie zobaczył aż oczy mu się zaświeciły. Najpierw przyglądał ci się chwilę ale po chwili usiadł obok swojego 'kolegi' i zaczął coś mówić jednocześnie patrząc na ciebie (chamsko~).
Gdy zoorientowałaś się że już wszystko wypiłaś podniosłaś się nałożyłaś kaptur i wyszłaś. Chwilę sobie szłaś dopóki nie poczułaś że ktoś cie obserwuje. Odwróciłaś się i zobaczyłaś tego samego kolesia co w barze (tym razem nie było tego pijanego). Patrzył się na ciebie tak intensywnie wywiercając dziurę w twojej duszy.
- Kim jesteś? - nie wytrzymałaś i zapytałaś pierwsza mrużąc gniewnie oczy, na co on odpowiedział tym samym.
- Nie musisz wiedzieć - powiedział szybko - Za to ty powinnaś być (imię i nazwisko).
- Tak to ja, przyszłeś po autograf? - uśmiechnęłaś się kpiąco.
- Przyszedłem cię zabić i zawrócić do punktu wymiany- odpowiedział z irytacją w głosie.
- Napalony łowca głów? Sorry, nie jestem zainteresowana - odpowiedziałaś z przekąsem.
Nagle mężczyzna zaczął biec w twoją stronę z zaciśniętą pięścią. Sprawnie ominęłaś jego atak by zaraz go unieruchomić. Trzmałaś rękę na jego głowie a drugą zablokowałaś ręcę, jedną nogę trzymałaś na jego plecach. Uśmiechnęłaś się kpiąco.
- Coś nie pykło
On tylko odwarknął coś pod nosem.
- Poddaje się - powiedział po chwili wyrywania sie.
Zachichotałam cicho ale byłam też jednocześnie zawiedziona jego postawą bo spodziewałam się po nim czegoś więcej. W końcu na początku był taki pewny siebie...
Puściłam go i popatrzyłam na niego rozbawiona. Teraz mogłam się mu przyjrzeć, miał czerwone białka i zielone oczy. Ale prawie całą twarz miał zasłoniętą.
- Idziesz ze mną - powiedział bez żadnych skrupułów.