3. Peter

961 66 5
                                    

Poszedłem do biblioteki, Adeline jeszcze nie było, ale zacząłem według listy układać książki. Naprawdę miałem dość, to było strasznie męczące i nudne. Postanowiłem, że nie będę jej się za bardzo narzucać, ponieważ (co dopiero zrozumiałem w domu) mogę ją tym przestraszyć. Wiem to strasznie głupio brzmi, ale właśnie się zorientowałem, że to wszystko może ją przerażać. Począwszy od tego, że boi się spojrzeć w oczy, boi się zmian, boi się kogoś stracić... Dlatego nie rozumiem jej zachowania, boi się straty, ale wszystko robi by tak się stało. Przyszło mi do głowy, że zerwała z chłopakiem i się załamała, ale to mało prawdopodobne i głupie. Wymyśliłem jeszcze, że ktoś mógł ją zastraszyć. To wydawało mi się bardziej prawdopodobne. Nie chce nikogo stracić, widać to w jej oczach, ale musi. Musiała zrobić wszystko by z niej drwiono. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do biblioteki, chciałem powiedzieć, że jest zamknięta lecz po chwili zorientowałem się kto to. Nie poznałem jej na początku, choć po stylu jej ubierania, powinienem. Miała na sobie za duże spodnie i tak samo dużą bluzę z kapturem, który (kaptur) miała założony na głowę, a spod niego wypadały pojedyncze kosmyki włosów i na nosie miała okulary przeciwsłoneczne.

- Prawie cię nie poznałem - nawet się nie odezwała i nie spojrzała na mnie, przeszła obok mnie jakby mnie tu w ogóle nie było - Wiesz, że nie zaszkodziłoby ci trochę uprzejmości

- możesz choć dzisiaj się do mnie nie odzywać - głos jej zadrżał. Miałem wrażenie, że zaraz się rozpłacze i nawet wyglądała na rozbitą. Coś musiało się stać, jestem tego w stu procentach pewny.

- Stało się coś? - zaprzeczyła ruchem głowy. Oczywiście, że jej nie uwierzyłem - Widzę przecież

- Mam zapalenie spojówek - nie wierzyłem jej, jej zachowanie mówiło co innego, ale wolałem się nie wykłócać. Od teraz spróbuję się nie narzucać. Spróbuję. Chciałem wiedzieć co się dzieje i to bardzo. Trochę głupio zrobiło mi się, że pomyślałem o tym, żeby ją jakoś złamać by powiedziała mi coś o sobie, to było bardzo głupie, chciałem by mi zaufała. Widziałem jak robiła sobie chwilowe przerwy by złapać oddech. Odchyliła głowę do tyłu, przez co spadł jej kaptur, jak błyskawica znów go zarzuciła. tak jak myślałem ma brązowe włosy, a może karmelowe?

- Nigdy nie widziałem twoich włosów - spojrzała na mnie przerażona jakby jej wielki sekret się wydał. Było to dla mnie dziwne, przecież to tylko włosy, a ona zachowuje się jakby było to jej największą tajemnicą

- Tak trudno ci uszanować moje zdanie i się nie odzywać? Wiesz, że większość nie ma z tym problemu?

- Nie mogę być wyjątkiem? - nie odpowiedziała mi na to, a zaraz później zadzwonił dzwonek na lekcje. Oboje wyszliśmy z biblioteki. Szedłem obok Adeline, ale tak jak myślałem przyspieszyła kroku by być jak najdalej mnie. Zaśmiałem się w myślach. Jej nieporadne próby ucieczki skutkowały tym, że próbowała biec z torbą, a wyglądało to przezabawnie - Poczekaj, pomogę ci z tą torbą

- Mówiłam to już, dam sobie radę

- Silna i niezależna kobieta? - zaśmiałem się i zauważyłem coś czego nie widziałem u niej nigdy. Adeline się uśmiechnęła. Może trwało to zaledwie kilka sekund, ale to i tak było już coś - Uśmiechnęłaś się, widziałem. Czyli tam w środeczku nie mieszka tylko bezduszna osoba

- Wcale się nie uśmiechnęłam - spojrzałem na nią wzrokiem typu przede mną nic nie ukryjesz. - To był po prostu skurcz twarzy przed matematyką

- I nawet potrafi żartować... Chyba powinienem zapisać to w kalendarzu - i jakby czar prysł. Nie byliśmy już na schodach, a na korytarzu pełnym ludzi. Adeline zaczęła znów zachowywać się jak dawniej, a żeby jej nie widzieli ze mną schowała się do toalety. To było bardzo dojrzałe zagranie... Naprawdę... Postanowiłem, że na nią zaczekam, chcę zobaczyć jej reakcje na to. Wiedziałem, że będzie zdziwiona i była. Trochę mi o to chodziło. Gdy wychodziła to wpadła na mnie i to z dość mocną siłą. Dziwne, że taka mała, chuderlawa osóbka tak mocno mogła na mnie wpaść. 

- Co ty...? - chyba nawet nie poczuła, że kaptur jej spadł, była zbyt oszołomiona by zwrócić na to uwagę.

- Czekam na ciebie

- Po co? - wzruszyłem ramionami i zacząłem przyglądać się jej włosom, dopiero teraz zorientowała się o kapturze i zarzuciła go na głowę, tak szybko jak wcześniej. W ciszy zaczęliśmy iść do klasy. Wydaje mi się, że powoli, krok po kroku, zaczęła się przede mną otwierać. Dało mi to siłę do dalszego działania i cieszyło mnie to. Otworzyłem drzwi od klasy i przepuściłem ją pierwszą. Przez chwilę się wahała, ale w końcu weszła do klasy. Zobaczyłem, że nagle wszystkie pary oczu są skupione na nasi uświadomiłem sobie, że niepotrzebnie na nią czekałem, przecież oni teraz nie dadzą jej żyć... To moja wina. Było to widać po sposobie w jaki na nas patrzą. 

- Uważaj, bo się jeszcze czymś zarazisz! - krzyknął któryś z chłopaków i klasa wybuchnęła śmiechem. Tak bardzo było mi jej żal, widziałem jak kuli się w swojej ławce. Jaki ja głupi, mogłem przewidzieć to... To było takie oczywiste... Usiadłem do swojej ławki, a Max od razu zagadał do mnie

- Głupi jesteś? - tak... - Wiesz, że jest rąbnięta, po co szedłeś obok niej? - wzruszyłem ramionami. Wolę nic nie mówić, jeszcze powiem coś głupiego i Dela będzie za to płacić, to jest to czego najbardziej nie chce. 

Nie Zapomnij O MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz