Od dwóch pieprzonych dni jestem znów w centrum uwagi. A to wszystko przez to, że Peter na mnie zaczekał. Nienawidzę ich za to. Za to jak ze mnie drwią. Nie wiem jak długo uda mi się udawać obojętną. Mimo, że chciałam się odsunąć i żyć na uboczu, boli mnie to jak mnie nazywają na korytarzu i krzyczą dlaczego ja jeszcze żyje... To za bardzo boli... I tak wiem, że nie zostało dużo czasu. Chcę chociaż raz stanąć na środku korytarzu i zacząć krzyczeć, tak głośno dopóki nie dadzą mi świętego spokoju, a tak bardzo tego pragnę. Pragnęłam spokoju od samego początku. Dlaczego tylko on chce o mnie walczyć? Co mu to da? Nie uratuje mnie przed tym co nieuchronne. Wiem jakie słyszał o mnie opowieści i dobrze wiem jak plotki działają na człowieka. To po co to robi? Co mogę zrobić by się odsunął? Proszenie nic nie daje, a może to ja jestem niezbyt przekonująca? Muszę pokazać mu, że plotki o mnie są prawdziwe. Wtedy mnie zostawi i w szkołę pójdzie kolejna nowa opowieść, tylko, że ta choć w połowie będzie prawdziwa...
Jakby nagle spełniły się moje prośby, Peter nie odezwał się jeszcze do mnie ani razu. Było to coś... Dziwnego i trochę smutnego. Czułam się dziwnie.- przepraszam - odwróciłam się - powinienem wiedzieć - nie chciałam mu odpowiadać i tak zrobiłam, znów między nami była cisza. Nie wiem czemu przez to czułam się smutna. Wzięłam pięć książek, które postawiłam na stoliku i zdjęłam jeszcze sześć z półki. Te dwie powinny leżeć na półce nr 6 a reszta... 2 i 9. Wzięłam je wszystkie do jednej ręki, a drugą podtrzymywałam. Po drodze jedna z książek mi wypadła. Próbowałam się po nią schylić, ale tylko pogorszyłam sytuacje, reszta książek leżała też na podłodze. Zaczęłam je zbierać dopóki nie przerwał mi rozdzierający ból w klatce piersiowej. Nienawidzę go. Nie mogłam złapać oddechu. Tak bardzo go nienawidzę. Zamknęłam oczy i usiadłam na podłodze. Zaczęłam liczyć. Raz... Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć. Siedem. Osiem. Dziewięć. Dziesięć... Dlaczego nie przechodzi? Zrobiło mi się gorąco i zaczęło kręcić się w głowie, przez ból czułam jak napływają mi łzy do oczu. Błagam przestań. Proszę... Jeden. Dwa...
- Dela! Co ci jest?! - słyszałam jak krzyczy, cicho, ale słyszałam. Ból wszystko zagłusza. Trzy... Łza spłynęła mi po policzku. Już czas? Nie to niemożliwe... Cztery. Peter chwycił mnie za ramiona i krzyczał coś żebym się odezwała, ale nie mogłam. Nie chciałam. Pięć - Dela nie wygłupiaj się! Udajesz prawda? Powiedz, że udajesz - Sześć. Muszę liczyć dalej. Siedem. Zaczęłam się trząść. Proszę przestań... Osiem. Jak tylko umiałam, zacisnęłam powieki, by żadna z łez się już nie wydostała spod powiek. Dziewięć. Wstrzymałam oddech. Dziesięć. I jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ból odszedł, ale dalej miałam uczucie "zmęczenia mięśni", nie był to ból, ale było to uczucie jakby oblał mnie ktoś wodą, po tym jak się paliłam. Otworzyłam oczy, a rękawem wytarłam spływającą samotnie łzę. Gdy Peter to zobaczył widocznie ulżyło mu - Nigdy mnie tak nie strasz! Nigdy - i stało się coś czego się nie spodziewałam. Peter zaczął się śmiać. Z ulgą. Zdziwiła mnie jego reakcja - Chciałaś mnie nastraszyć bym wierzył w plotki? Nie udało ci się - moje oczy przypominają pięciozłotówki. Chciałam to zrobić, ale to... Nie planowałam tego.
- Nie chciałam tego zrobić - teraz jego mina wyrażała przerażenie
- Powinnaś iść z tym do lekarza. - no jakbym tego nie robiła... Wstałam, otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i zaczęłam zbierać książki, te które leżały na podłodze - Oszalałaś?! - wyrwał mi wszystkie. - Dopiero co schodziłem na zawał, a ty wracasz do pracy jak gdyby nigdy nic?!
- Nie jestem kaleką - zaśmiał się, drzwi biblioteki się otworzyły. Pearl. Uśmiechnęła się do nas szeroko. To ona zajmowała się tą biblioteką od czterdziestu lat. Podeszła do mnie i przytuliła na przywitanie, odwzajemniłam uścisk. Później poszła uściskać Petera, na co ten się bardzo zdziwił.
- Znowu nosiła tyle książek? - zwróciła się do niego, na co ten pokiwał głową - Co ja ci mówiłam? Nie musiałabyś tyle ich nosić gdybyś wcześniej poprosiła o pomoc
- Wiesz, że nie prosiłam - ukradkiem spojrzałam na Petera. Czy on był zawiedziony? Zrobiło mi się tak jakoś... Nie potrafię tego nazwać. - Ale dziękuję.
- Chciałam cię tylko poprosić o przysługę - pokiwałam głową - Zostaniesz po lekcjach by odebrać książki? - ponowiłam ruch - I jeśli chcesz, ten młodzieniec też może z tobą poczekać - Peter powstrzymywał się od śmiechu, a ja czułam jak na policzki wchodzą mi rumieńce - To co zostaniecie? - nienawidzę w niej tego, że decyduje za mnie. Sama poczekałabym na te książki, on nie musi ze mną zostawać. Spojrzała na niego szukając odmowy. Niczego nie znalazła. Szlag. - Dobrze to ja już pójdę - przy drzwiach się jednak zatrzymała i zawołała mnie ruchem ręki. Poszłam za nią - Cieszę się, że chociaż jemu pozwolisz zostać - mruknęła do mnie porozumiewawczo i poszła. Nie bój się. Nie pozwolę.
CZYTASZ
Nie Zapomnij O Mnie
Teen FictionAdeline to cicha dziewczyna która skrywa wiele tajemnic. Peter to chłopak, który za wszelką cenę chce odkryć te tajemnice. ~ - wiesz, że przegrywam... - nie pozwolę na to - to nie od ciebie zależy, nie dam rady dłużej walczyć - walcz dla mnie...