19. Peter & Adeline

638 61 5
                                    

Mogę zrozumieć, że jest jej ciężko, nawet to, że boi mi się zaufać, ale żeby po takim czasie dalej tak się zachowywała w stosunku do mnie?
Trochę to wnerwiające. Po dzwonku, Dela wybiegła z sali, a przynajmniej tak to wyglądało. Znowu przede mną ucieka. Nie spieszyłem się z pakowaniem, dobrze wiem gdzie ją znajdę.

- Peter, pozwolisz tu na chwilę? - podszedł do mnie profesor i wskazał głową na swoje biurko. Podszedł do niego i usiadł na krześle, zrobiłem to samo. Siedzieliśmy na przeciwko siebie. - Masz jakiś cel w tym, że dosiadłeś się do Adeline? - zaprzeczyłem ruchem głowy. To, że każdy jest w stosunku do niej jaki jest, nie znaczy, że ja też taki będę. - To dobrze. Nie chcę by spotkały ją jakieś przykrości z twojej strony.

- Nie chciałem żeby została sama

- To miło z twojej strony, nie każdy byłby zdolny do takiego czynu, wiesz lepiej ode mnie jak ją traktują. Najgorsze, że nie da się z tym nic zrobić, próbowaliśmy różnych rzeczy, ale oni są nieustępliwi, a Adeline sama nie chce się w to mieszać. Nie mamy jak jej pomóc. Bez jej pomocy, ta praca jest bezowocna

- Nie musi mi pan o tym mówić... - szepnąłem pod nosem. Nie chciałem by to usłyszał, ale wyszło jak wyszło.

- O czym ty mówisz? - zaciekawił się. Nie mam wyboru, muszę mu powiedzieć, bo inaczej uzna, że ja też pastwię się nad nią. A to nieprawda. Nigdy bym tego nie zrobił.

- Próbowałem jej już pomóc, ale ona nie chce i nie przyjmuje pomocy.

- I tak jej pomagaj, może tobie się uda. Dobra możesz już iść - wstałem wziąłem plecak i wyszedłem z sali. Ok, to było dziwne. I nie zrozumiałem wielu rzeczy. Oni po prostu są głupi czy nie chcą widzieć rozwiązania jej problemu? Wszyscy wokół mówią, że chcą jej pomóc, ale nic nie robią. Ja sam nic bym nie zdziałał, ale nauczyciele i dyrektorzy są ponad nimi wszystkimi, gdyby tylko się postarali, nikt nie odważyłby się powiedzieć o niej złego słówka. Nikt. Jedynie Pearl widziała to, co się dzieje naprawdę. Ale co mogła poradzić sama bibliotekarka? Tyle co i ja. Dlatego ją przygarnęła. Dlatego tak jej na niej zależy. Dlatego czują się spokrewnione. Bo Pearl ją wspierała. Więc dlaczego mi nie chce zaufać?

Wychodząc z sali nie wiedziałem dlaczego na środku korytarza, zebrał się taki mini tłum, ale po chwili się zorientowałem. Przecież to logiczne. Zacząłem przeciskać się między innymi osobami. Chciałem wiedzieć co się dzieje...

ADELINE

Wyszłam z sali jak najszybciej. Nie chcę rozmawiać na ten temat z Peterem. Z nim szczególnie. Gdyby wtedy ze mną nie siedział, rozleciałabym się na milion kawałków. Jestem i byłam wstanie wiele znieść, ale nie to. To co powiedzieli, co chwilę huczy mi w głowie

Jest z nią tylko z jednego powodu, dziwka.

Jak można być tak okrutnym? Nie mają nawet konkretnego powodu by mnie nienawidzić. Nic. To Chris to wszystko zaczął, on miał jakiś powód, ale reszta? Oni nawet mnie nie znali... Pierwszo i drugoklasiści nawet mnie nie znają, a uważają, że jest tak jak jest i robią co chcą. Po co ja się jeszcze pokazuję w tej szkole? Moje dni są tu policzone, nie ma sensu wstawiania się na lekcje, mogłabym tylko pomagać w bibliotece. To mi wystarcza. Chodzę tu jeszcze tylko dla rodziców, którzy chcą wierzyć, że jest wszystko dobrze, ale nie wiem czy poradzę sobie z tym wszystkim psychicznie... To jeszcze cud, że się nie złamałam albo nie popadłam w depresję. Na moim miejscu pewnie kilka osób nie dałoby rady i pod presją zrobiliby to do czego zmusza mnie Chris. Gdybym nie bała się takiej śmierci, na pewno już dawno bym to zrobiła. Ale po prostu jestem za słaba.

Przy końcu korytarza, poczułam szarpnięcie za szelkę plecaka i już wiedziałam co się święci. Zdziwiło mnie jednak to, że gdy się odwróciłam to nie był Chris, tylko jakiś inny chłopak. Chris stał parę metrów dalej.
Nawet nie jestem pewna czy to nie jest drugoklasista, który chce wstąpić do "klubu uwielbienia" Chrisa. Wyrwał mi plecak i rzucił go za mnie. Udawałam kamienną twarz i odwróciłam się by wziąć mój plecak z powrotem, ale ten chłopak chwycił mój łokieć i pociągnął w swoją stronę z taką siłą, że potknęłam się i wpadłam na niego

- Hola, hola, gdzie się tak spieszysz? - chwycił mój nadgarstek tak, bym nie mogła się uwolnić

- Puszczaj mnie - byłam z siebie dumna, ponieważ jeszcze się nie zająkałam i nie uroniłam ani jednej łzy. Dla mnie to bardzo duże osiągnięcie. Oczywiście wszyscy wokół podśmiewali.

- Jeśli jemu dajesz mi też możesz - nie zdążyłam nawet pomyśleć co robię, a moja ręka już znalazła się na jego policzku. I szczerze? Nawet tego nie żałowałam. A nawet poczułam się pewniej. Wokół nagle zrobiło się cicho, było słychać tylko czyjeś kroki i ciche przepraszam, wiem co zaraz nastąpi. Jakbym mogła z kimś wygrać? To nienaturalne. Dziwne. Ten chłopak szarpnął mnie w bok, a później popchnął. Poczułam okropny ból w potylicy. Ostro musiałam uderzyć głową w podłogę. Przez chwilę, gdy otworzyłam oczy, widziałam tylko czarny obraz i przestraszyłam się, że oślepłam, ale po chwili obraz zaczął się rozjaśniać. Słyszałam śmiechy. Chwyciłam się za tył głowy. Czułam jak ona mi pulsuje. Myślałam, że zaraz mi wybuchnie. Wydawało mi się, że słyszę, wściekły głos Petera, ale to było niemożliwe, widziałam jak zostawał w sali. Jednak się myliłam. Chwilę później poczułam ciepłą dłoń na ramieniu, wiedziałam kto to. Tylko jedna osoba nie bała się mnie dotknąć w taki sposób. Zamknęłam oczy, dalej nie mogłam pozbyć się tych mroczków, słyszałam też już głos profesora, który był tak wkurzony, że mogłam sobie wyobrazić jak bardzo jest czerwony.

- Nic ci nie jest? - chciałam zaprzeczyć ruchem głowy, ale gdy tylko nią ruszyłam, zaczęła mnie niemiłosiernie boleć. - Choć zaprowadzę cię do pielęgniarki

- Yhm...  - otworzyłam oczy i teraz poważniej się przestraszyłam, minął już jakiś czas, a mroczki dalej nie znikały. Peter pomógł mi wstać, udawałam, że wiem gdzie idę, ale te plamki za bardzo zasłaniały mi widoczność

- Może cię zaniosę? Widzę, że ledwo idziesz i nie widzisz tego śmietnika przed sobą - poczułam dłoń zaciskującą się na moim łokciu, a później pociągnięcie. Peter miał rację, przede mną był kosz na śmieci, tylko nie musiał mnie na siebie ciągnąć, tak bym plecami wpadła na jego klatkę piersiową

- Nie trzeba, wystarczy, że mnie poprowadzisz

- Dela, ty nie widzisz

- Widzę, tylko mam plami przed oczami. To na pewno zaraz minie, mocniej tylko uderzyłam głową o podłogę

- Mogło ci się coś poważnego stać - wziął moją rękę w swoją i zaczął mnie prowadzić. Gdy poczułam jego skórę, moją przeszły ciarki, ale nie pozwoliłam po sobie tego poznać.
Mam nadzieję, że nic poważnego mi nie jest i będę coś widziała...

Nie Zapomnij O MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz