12. Peter

802 62 4
                                    

Widziałem przez okno w sali chemicznej Adeline, chyba z jej rodzicami i jakaś małą dziewczynką. Nie mam pojęcia kim ona mogłaby być, Adeline nie ma rodzeństwa, ale przy niej wydawała się bardzo szczęśliwa. Uśmiechnąłem się na ten widok. Może kiedyś przy mnie też będzie taka? I teraz moje myśli zajął inny temat. Dlaczego Chris jej tak nienawidzi? Widać było jaka była przerażona uciekając przed nim, tylko dlaczego on ją gonił? Czy to on mógł jej coś zrobić przez co jest teraz taka? I tak właśnie Chris stał się moim głównym podejrzanym. On ją najbardziej męczy, wymyśla najwięcej o niej plotek, on najbardziej niszczy jej życie, tylko on zawsze ma coś do powiedzenia. To jasne, że jest w to zamieszany. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem? Co on na nią takiego ma, że dziewczyna robi wszystko i zgadza się na wszystko, na co tylko przyjdzie mu ochota? Nie rozumiem tego... Właśnie skończyłem rozwiązywać zadania i wstałem by oddać kartkę profesorowi. Odkładając kartkę, moją uwagę przykuła kartka, a raczej zwolnienie leżące na stole. Było Adeline, ale ona nie mogła tego przynieść, ponieważ przed chwilą wyszła. Przyjrzałem się dacie i samemu piśmie. Te zwolnienie zostało napisane wczoraj, ale jest na dzisiaj.

- Blackwood nie masz co robić? - zapytał ostro profesor i zakrył dłonią kartkę ze zwolnieniem. Zorientował się, za długo tak stałem. Wróciłem do ławki i żałowałem, że nie zdążyłam przeczytać co na tej kartce pisze. 

~~

Poszedłem do biblioteki, ponieważ zapomniałem z niej wziąć mojego telefonu. Jak mogłem zapomnieć telefonu? Wchodząc prawie opuściłem plecak. Adeline. Przecież widziałem na chemii jak wychodzi, więc jakim cudem się tu teraz znalazła? Dalej stałem w progu i się jej przyglądałem. tak jak kiedyś, nie wiedziała, że jej się przyglądam. Nachylała się nad jakimś zeszytem i coś notowała, a może znęcała się. Pisała, skreślała, znowu pisała i coraz mocnej skreślała. Teraz miała na sobie dużą męską bluzę z kapturem, co trochę mnie zdziwiło, mówiła, że nie ma rodzeństwa, czarne jeansy. Spod kaptura wypadały jej lekko kręcone kosmyki włosów. Tego też nie rozumiałem, miała ładne włosy, i tak jak wszystko, próbowała ukryć. Nie mam pojęcia jak mogę do niej dotrzeć. Co takiego mogę jeszcze zrobić by mi zaufała albo jak mogę jej pokazać, że można mi ufać. Wyprostowała się i spojrzała na mnie z niemałym zdziwieniem 

- Co ty tu robisz? - zacząłem do niej podchodzić, by spojrzeć co tak zaciekle notowała, ale dziewczyna była szybsza i zebrała wszystko, zanim zdążyłem cokolwiek przeczytać. Oparłem się o ławkę i skrzyżowałem ramiona 

- Może nie pamiętasz, ale pomagam ci sprzątać - przewróciła oczami i zaczęła pakować wszystkie swoje rzeczy do torby 

- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? Widziałeś jak wychodziłam. 

- Nie widziałem 

- Nie kłam 

- Nie kłamię - chwyciła zdenerwowana torbę i zaczęła kierować się w stronę drzwi. Przewróciłem oczami. Czy ona zawsze musi taka być? Jeśli uzna coś za kłamstwo, to jest ono nim? Bo tak się zachowuje, a powinna doskonale wiedzieć, że to co się uznaje za prawdziwe, nie zawsze takie jest. Powinna to znać aż za dobrze. - Gdzie idziesz? 

- Jak to gdzie? Do domu 

- A biblioteka? - wzruszyła ramionami. Nienawidzę gdy okazuje mi obojętność, wolę już widzieć jak jest na mnie wściekła, bo wtedy jestem tylko na nią zły, a gdy pokazuje mi tą obojętność, jestem zły na nią i na siebie, choć nie powinienem. Adeline widocznie uwielbia mnie prowokować, chce zrobić wszystko bym ją znienawidził. Tylko nie wie jednego. Jak coraz bardziej próbuję mnie odepchnąć, jestem na nią wściekły, to prawda i chcę ją nienawidzić, ale potem mam wyrzuty sumienia i nie potrafię jej nienawidzić. Zawsze do niej wracam. 

- Mógłbyś pójść na kolejną lekcję, a ja spokojnie wtedy bym ją posprzątała. Myślałam, że wyraziłam się jasno ostatnim razem.    

- Ja też tak myślałem - prychnąłem, położyła plecak patrząc mi w oczy i podeszła do mnie - I nie mów mi, że cię nie znam, bo trochę cię już znam 

- Nie znasz mnie, w ogóle - zaśmiałem się, naprawdę miałem już dość. 

- Czyżby? Wiem, że boisz się patrzeć ludziom w oczy, a gdy już to robisz widać w nich strach. Masz napady duszności i wtedy liczysz do dziesięciu. Boisz się kogoś stracić, ale robisz wszystko by tak się stało. Zawsze masz przy sobie swój notatnik, w którym co chwile piszesz. Próbujesz udawać, że niczego nie czujesz, ale nie udaje ci się to. Mówisz, że nikogo nie potrzebujesz, że nie chcesz przyjaciela, ale gdy ma on odejść widać w twoich oczach strach, przed tym, że naprawdę mogę odejść. Boisz się tego, że zostaniesz sama. Nawet nie potrafiłaś udowodnić swojego stanowiska wobec tego, że mam cię zostawić. Widziałem jak się uśmiechasz, żartujesz, jesteś wesoła, tylko mi to pokazałaś - zacząłem mówić spokojnie, Adeline opuściła głowę. Miałem wrażenie, że tym ją właśnie złamię i pozwoli mi zostać, zaufać - Dlatego nie rozumiem, dlaczego mnie odpychasz 

- Bo tak jest łatwiej - powiedziała dosyć dobitnie. I właśnie tą szansę zniszczyła. Zamknęła wrota do swojego świata. 

- Dla kogo, Adeline? - spojrzała mi znowu w oczy, tym razem była pewna tego co powie

- Dla mnie. Dla mnie będzie łatwiej, jeśli potrzebowałabym pomocy, poprosiłabym. Jeśli potrzebowałabym przyjaciela, pozwoliłabym ci zostać, ale żadnej z tych rzeczy nie potrzebuję, zrozumiałeś? 

- Adeline - oboje odwróciliśmy się w stronę dochodzącego głosu. Pearl. Miałem nadzieję, że dzięki niej, dziewczyna pozwoli mi zostać, ale jak widać, każdemu lubi robić na złość. Nawet jej. Nie lubi być przegraną. Teraz tylko Pearl jest moją nadzieją na to, że będę miał z Delą jeszcze jakieś dobre kontakty. - Myślałam, że zrozumiałaś 

- To ja myślałam, że mnie rozumiesz, że rozumiesz moje wybory - słyszałem w jej głosie, że zaczęła się łamać i za chwilę może się rozpłakać. Wiedziałem, że tylko udaje twardą, ale tak naprawdę jest delikatna jak jajko. 

- Mówiłam ci, że rozumiem dlaczego to robisz, ale nie rozumiem twojej zawziętości na to, by wszystkich od siebie odpychać. 

- Widocznie już nikt mnie nie rozumie - jej ton był obojętny, ponownie zaczęła udawać, że nic jej nie rusza, że nic ją nie obchodzi. Założyła torbę na ramię i wyszła z biblioteki. Pearl westchnęła i popatrzyła na mnie 

- O co chodziło? - zapytałem. Dalej nie mogłem się zorientować co tu się właśnie stało. Stałem jak słup i patrzyłem na drzwi, którymi przed chwilą wyszła dziewczyna 

- Tylko ona może ci powiedzieć. Idź za nią i przyprowadź ją tu z powrotem. Muszę jej coś dać - wyminęła mnie poszła do innego skrzydła biblioteki. Ciekawe jak mam ją tu przyprowadzić na pewno nie będzie chciała mnie słuchać, a co dopiero przyjść. Wyszedłem z biblioteki i zbiegłem po schodach, o mało się nie przewracając. Akurat dzisiaj, teraz komuś chciało się czyścić schody... Zobaczyłem ją przy drzwiach więc zawołałem ją. O dziwo się obróciła i nawet zadała pytanie. Może niezbyt miłą, ale chociaż była, niczego lepszego nie mogłem się spodziewać. 

- Czego chcesz? 

- Wróć do biblioteki 

- Nie - chwyciła za klamkę z zamiarem wyjścia ze szkoły, więc ja chwyciłem ją za rękę. Odwróciła się by coś powiedzieć, ale natychmiast zamknęła usta, gdy przerzuciłem ją sobie przez ramię. Miałem dzisiaj już dość proszenia, by mnie wysłuchała lub, tak jak teraz, by ze mną poszła. Dziewczyna krzyczała żebym ją puścił i postawił na ziemię, ale miałem to gdzieś. Jestem tak samo głuchy na prośby jak ona. Obok biblioteki postawiłem ją na ziemię i wyminąłem. 

- Głupi jesteś?! - wzruszyłem ramionami. Chociaż weszła za mną do biblioteki. Pearl podeszła do niej i wręczyła jej książkę z kartką - Pearl... 

- Nic nie mów słońce, przeczytaj to w domu, dobrze? I przemyśl to.     


Wszystkiego najlepszego z okazji mikołajek!


Nie Zapomnij O MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz