13. Adeline

744 70 8
                                    

Przyszłam dzisiaj bardzo wcześnie do szkoły. Nie chcę nikogo spotkać. Nawet Peter'a. Chciałam w spokoju, w bibliotece, przeczytać, to co dała mi wczoraj Pearl. Oczywiście liścik, który mi dała od razu przeczytałam. Na pierwszej stronie były daty w których przyjeżdżają różne osoby, takie jak elektrycy (nie mam pojęcia dlaczego kolejny raz), informatycy, robotnicy by wymalować ściany, którego dnia będzie wywóz starych, zniszczonych książek itp. Jednak na drugiej stronie napisała mi coś, przez co moje serce rozpadło się na milion małych kawałków. A treść była taka:

Kochana Adeline, przykro mi, że nie mogę ci pomóc, ani w bibliotece, ani w twoich problemach. Wiem, że trudno pogodzić ci się z tym, co się stanie. Nawet rozumiem, że przez to nie chcesz przyjąć od nikogo pomocy, a ja tak bardzo chcę ci pomóc. Napisałam ten liścik dlatego, bo wiem, że kochasz pisać i otrzymywać listy, ale też dlatego, ponieważ okropnie czułabym się mówiąc to. Muszę wyjechać do Paryża na dwa tygodnie. Mój syn postarał się by operacja na mój schorowany kręgosłup odbyła się. Niezależnie od miejsca. Tak bardzo mi smutno, że przez te dwa tygodnie nie będę przy tobie, dlatego proszę cię, daj temu młodzieńcowi szansę. On ci pomoże, nie będziesz sama z problemami. Nie chcę byś została cieniem samej siebie. Mam nadzieję, że poradzisz sobie ze wszystkim, wiesz co mam na myśli, postaraj się czerpać z życia jak najwięcej. 

Tak bardzo żałowałam, że wczoraj nakrzyczałam na Pearl. Może zdążyłabym się z nią pożegnać albo powiedzieć jej, że chcę by jej operacja się udała. A teraz? Wyjechała i nawet nie zdążyłam ją przeprosić. 

Odłożyłam kurtkę na wieszak i kucnęłam by zasznurować sznurówkę, a gdy już to zrobiłam, wzięłam torbę i miałam zamiar wyjść, ale ktoś już na mnie czekał. O mało co, moje serce nie wyskoczyło mi z piersi widząc go. Przełknęłam ślinę i modliłam się w duchu by to było tylko złudzenie, by go tu tak naprawdę nie było. Zaczął do mnie podchodzić. Rozglądałam się za ucieczką lub za kimś kto mógłby mi pomóc. Zaczęłam się cofać, aż w końcu wpadłam na ścianę. Dlaczego gdy zawsze potrzebuję pomocy, nikogo nie ma? 

- Tym razem nie uciekniesz przede mną - czułam jak z oczu płyną mi łzy i zasłaniają widoczność - Czy kiedykolwiek myślałaś, że możesz przede mną uciec? - zaśmiał się szyderczo - Pamiętasz na czym ostatnio skończyliśmy? Może już zdążyłaś wymyślić, którą historyjeczkę wolisz? 

- Proszę przestań - tak bardzo się bałam, że nawet nie myślałam o tym by ukrywać mój strach, by ukrywać mój łamiący się głos. Nawet chciałam by zobaczył jak bardzo się boje, ponieważ może wtedy dałby mi spokój. 

- Dlaczego mam przestać? - przestałam na niego patrzeć, chciałam otrzeć łzy, ale bałam się tego zrobić. Teraz boję się wykonać jakikolwiek ruch. Nawet ruchu klatki piersiowej gdy oddycham, drżącej wargi, samych zaciskających się pięści i wbijających się paznokci w skórę. - Tak bardzo cię nienawidzę - złapał mnie za gardło. Odruchowo zacisnęłam oczy jak najmocniej potrafię. A jeśli on to skończy? Powie wszystkim, że popełniłam samobójstwo i co wtedy? Wszyscy myślą, że byłabym do tego zdolna. Ale nie Peter, prawda? On wiedziałby, prawda? Chwytałam każdy haust powietrza, tak samo nadziei, że ktoś przyjdzie i uratuje mnie przed nim lub że Chris się nade mną ulituje i zostawi mnie. Chyba można w to wierzyć? W każdym człowieku znajduje się odrobina dobra, nawet w takim człowieku, którym jest Chris. Musi. Mam nadzieję. - Zawsze możemy potwierdzić prawdziwość tych historii, prawda? - Uderzył drugą dłonią w ścianę, na co podskoczyłam - Otwórz oczy - otworzyłam je i złapałam najwięcej powietrza jak tylko mogłam. Muszę spróbować. Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale Chris uderzył mnie łokciem w klatkę piersiową, przez co całe powietrze ze mnie uleciało. Zaczęłam kaszleć i łapać powietrze, a przed oczami widziałam mroczki. Jestem pewna, że z oczu lecą mi krokodyle łzy. Nie wiedziałam już co się dzieje, chciałam by tylko to się skończyło i nagle mogłam złapać głębszy oddech. Nie czułam już dłoni na gardle. Leżałam na ziemi kaszląc, nie chciałam otworzyć oczu, więc dotknęłam swojego gardła, ale nie czułam zaciskających się tam palców. Otworzyłam załzawione oczy i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Max okładał pięściami Chrisa, a chwile później Peter znalazł się przy mnie. 

- Nic ci nie jest? - założył kilka kosmyków, które mi wypadły spod chusty, za ucho. Otarłam oczy z łez i wstałam z pomocą Petera. Do szatni przybiegł profesor, który rozdzielił Maxa i Chrisa. Jakby wcześniej nie mógł przyjść, wtedy gdy przeżywałam koszmar. 

- Co tu się dzieje?! - wykrzyczał zdenerwowany. Moje serce zaczęło mocniej bić. Jeśli się teraz dowie, co Chris chciał zrobić, jeszcze gorzej będzie się mścił. Teraz tylko cztery osoby mogą wiedzieć, co tu się stało i nikt więcej. - Dlaczego się biliście?! 

- Chris może panu wytłumaczy co robił Adeline - wykrzyczał Max wskazując Chrisa. Nie chciałam nic mówić, ale musiałam. Muszę, bo inaczej będzie jeszcze gorzej. 

- To moja wina - powiedziałam drżącym głosem. Wszyscy popatrzyli się na mnie ze zdziwieniem. Nawet Chris. Miał rozciętą wargę i łuk brwiowy. Max o wiele lepiej z tego wyszedł, miał tylko już zielonkawo-fioletową skórę za okiem. Wbiłam paznokcie w skórę dłoni. - To ja go sprowokowałam 

- Adeline, o czym ty mówisz? - zapytał profesor. Czułam narastającą gulę w gardle i wzrok wszystkich na sobie - Masz ślady duszenia na szyi 

- Zmusiłam go do tego - próbowałam to powiedzieć jak najgłośniej potrafiłam, ale nie wychodziło mi to, to dalej był szept. Wyminęłam ich wszystkich i ze łzami w oczach wybiegłam z szatni. Tak bardzo chciałabym znaleźć się jak najdalej stąd. Mam tego dość. Wszystkich. Wszystkiego. A najbardziej Chrisa. Chciałabym się stąd wynieść. Gdziekolwiek. Mam dość udawania, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, bo nie jest, mój świat się rozpada. Ja się rozpadam. Przez niego sama nocami zastanawiałam się czy prościej nie było by odejść, ale zawsze się bałam, nie chciałam zostawiać rodziców. Wiele razy szukałam klinik w innych krajach, ale się bałam. Wiecznie się boję. A tak mało czasu zostało. Poczułam na swojej dłoni czyjąś dłoń, podskoczyłam i zaczęłam wyrywać rękę z uścisku, dopóki nie usłyszałam jego głosu. 

- Wszystko będzie dobrze... - przyciągnął mnie do siebie i przytulił - Nie wiem co się tam stało, że kłamałaś... ale pamiętaj, że jestem dla ciebie - po tych słowach jeszcze bardziej się rozpłakałam i wtuliłam się w Petera. Zaczął gładzić mnie po plecach bym się uspokoiła, ale już nie potrafiłam. Chcę znaleźć się w moim pokoju i obudzić się, by to co się tu stało okazało się tylko złym snem...   

Nie Zapomnij O MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz