#1

9K 543 900
                                    

– Och, Yona... – Mężczyzna stanął naprzeciwko swojej ukochanej i ucałował jej policzek. – Będę za tobą bardzo tęsknić.

– Nie zostawiaj mnie... Proszę! – Po policzkach kobiety zaczęły spływać łzy. – Nie dam sobie bez ciebie rady, Fun.

Wojownik poprawił swój kołczan na plecach i ujął dłoń księżniczki, jak najdelikatniej tylko potrafił.

– Przykro mi. – Nachylił się, by lekko musnąć jej różowe wargi. – Ale twoja rodzina wybrała ci już męża. Jak widać, nasze ścieżki nie mogą być wspólną drogą.

***

– CIĘCIE! – wrzasnął reżyser. Po chwili, obok Taehyunga i Sue znaleźli się charakteryzatorzy, fryzjerzy i styliści, którzy w mgnieniu oka zaczęli poprawiać w ich wyglądzie wszystko, co zostało naruszone podczas tej sceny. Miało być idealne - żaden kosmyk nie mógł odstawać, żadna część skóry nie miała prawa się świecić. Starszy, siwy mężczyzna w garniturze wstał z drewnianego krzesła z napisem „dyrektor" i podszedł do aktorów.

– Było nieźle, ale widzę, że nie czujecie tej sytuacji – powiedział i zaczął gestykulować, by lepiej zrozumieli to, co chce im przekazać. – Sue, Yona to zakochana po uszy dziewczyna, która właśnie żegna się ze swoją miłością życia. Musisz dać tej postaci więcej ekspresji, więcej żalu! Ona jest zrozpaczona, a ty pokazujesz takie emocje, jakby była w markecie i kupowała pralkę! No tak nie można! – Mężczyzna upił łyk wody i dokładnie wypłukał usta. Dziewczyna przewróciła oczami, słysząc uwagi reżysera, ale powstrzymała się od zbędnego komentarza. Starzec spojrzał na drugiego aktora i dodał, już nieco ciszej. – Taehyung, Fun właśnie zostawia swoją wybrankę życia... Czy mógłbyś nie patrzeć się na Yonę tak, jakbyś chciał ją rzucić na pożarcie wilkom? Proszę? – spytał sarkastycznie i odszedł, by znów zająć swoje miejsce na krześle.

Brunetka spojrzała na swojego „kolegę" z pracy i powiedziała z przekąsem:

– Słuchaj, czy mógłbyś się bardziej postarać? Kręcimy tę scenę już dwudziesty raz. Nie chce mi się tak długo na ciebie gapić i udawać, że cię lubię, gnojku.

– Byłoby łatwiej, gdybyś była dla mnie miła albo chociaż ładna. A ty ani jedno, ani drugie. Jakim cudem grasz księżniczkę, to ja nigdy nie zrozumiem. – Tae poprawił swoją tradycyjną czapkę i rzucił Sue zimne spojrzenie.

Za każdym razem, gdy miał z nią do czynienia, zastanawiał się, jak bardzo jej nienawidzi. A nienawidził jej bardzo, do tego stopnia, że samo słowo „nienawiść" nie wystarczało i trzeba byłoby wymyślić jakieś nowe, które w pełni oddawałoby jego niechęć, obrzydzenie, pogardę do tej głupiej, jak zwykł mawiać, suki.

– Och... Jak cię naprowadzić...? Wrodzony talent, Taehyung! Wiem, że nie doświadczyłeś, spokojnie – odpowiedziała złośliwie i poprawiła swoje czarne kosmyki.

– Twój talent nazywa się: łapówka czy danie dupy? – Tae bardzo chętnie pociągnąłby tę cudowną i jakże konstruktywną wymianę zdań, gdyby nie przerwał mu jeden z asystentów reżysera. Niski i mocno zgarbiony mężczyzna poprawił nerwowo swoją żółtą w niebieskie grochy muszkę. 

Większość personelu bała się Taehyunga. Był młody w tym fachu, ale zdążył grać już w najlepszych trzech dramach dwóch ostatnich lat, pięciu najdroższych filmach i dwóch amerykańskich produkcjach, przez co był szalenie popularny i bogaty. I wszyscy musieli się z nim liczyć, a to nie należało do łatwych zadań. V (tak zwykł się nazywać, ponieważ od dziecka mówiono mu, że jest zwycięzcą) był okropnie kapryśny, zadufany w sobie, narcystyczny i miał okropne wahania nastrojów. Nic dziwnego, skoro całe dzieciństwo spędził na słuchaniu o tym, jaki jest wspaniały, cudowny i mądry. Jego matka od zawsze pokładała nadzieje w tym, że jej syn zostanie sławnym aktorem. Kobieta jednak na samych nadziejach nie miała zamiaru kończyć, więc Taehyung już w wieku pięciu lat zaczął uczęszczać na dodatkowe zajęcia z aktorstwa i śpiewania (taki plan B, gdyby jednak nie wypaliło z aktorstwem). Chłopak był utalentowany, często to słyszał. W wieku piętnastu lat grał już sztuki w najlepszym teatrze w Seulu, a teraz, mając dziewiętnaście, był najbardziej popularnym aktorem w kraju. Co gorsza, miał tego świadomość i nie bał się tego wykorzystywać. Wręcz robił to z premedytacją. Tak było i w tym przypadku. Asystent reżysera stał przed nim i lekko drżał, a Taehyung,  zamiast uśmiechnąć się do niego uspokajająco, posłał mu mordercze spojrzenie.

Prrr, nie tak szybko! TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz