12

2.5K 312 121
                                    

ZOSTAŁ JEDEN ROZDZIAŁ DO KOŃCA :DDDDD

Trójka przyjaciół klęczała na sianie, uważnie przyglądając się Hopiemu, który dzielnie wylizywał ziołową pastę z puszki. Trochę mu to zajęło, bowiem lekarstwo było ohydne (w sumie to nikt go nie próbował, ale jak coś jest mieszanką pokrzywy, rumianku i czarnego bzu, to kurwa, nie ma prawa smakować jak pyszny czekoladowy torcik z truskawkami) w dodatku konik był słaby i ledwo dawał radę operować swoim językiem, by wszystko pochłonąć.

Mimo to, Hoseok uparcie walczył i pożerał mieszankę, którą wcześniej Tae i Sue mu przygotowali. Robił to tak, jakby wiedział, że to go uzdrowi, a V miał wielką nadzieję, że zwierzak miał dobre przeczucie.

Musiał żyć. Co prawda Taehyung nie do końca, a w sumie wcale nie orientował się, dlaczego koń jest aż tak ważny dla Jeona, ale skoro był, to musiał dać z siebie wszystko i po prostu być przy brunecie.

Skoro Kim nie mógł, to chociaż Hopi...

***

– To bardzo traumatyczne, Fui. Myślę, że wasza obecność pomogłaby mu przetrwać ten okres – rzekła starowinka do słuchawki telefonu, patrząc jednocześnie na swojego męża z wielką nadzieją w oczach. Mężczyzna jednak z niesmakiem pomachał głową na boki, wiedząc, jaką jego żona zaraz dostanie zaraz odpowiedź. – Ah, spotkanie, rozumiem...W przyszłym tygodniu? Dobrze, daj mi znać w środę. Tak, tak, pa córeczko.

– Zawsze to samo. Coś zrobiliśmy źle w przeszłości, spapraliśmy to wychowanie! – krzyknął oburzony i wkurzony dziadek, poprawiając swoją pozycję na krześle. Siwowłosa tylko westchnęła, usiadła przy stole i ukryła twarz w dłoniach.

Była zdruzgotana postawą swojego dziecka, bardziej, niż czymkolwiek innym.

– Chyba masz rację... Jak można nie przyjechać do swojego własnego syna, kiedy ten przechodzi takie katusze?! Niecodziennie ktoś przejeżdża twojego ukochanego przyjaciela rozpędzoną ciężarówką, na twoich oczach, gdy masz jedenaście lat, do cholery! – warknęła, ale zaraz od razu przymknęła powieki i policzyła do dziesięciu, by choć trochę się uspokoić, w końcu nie chciała zaraz dostać zawału i być kolejną osobą, która opuściła wnuka w trudnych chwilach.

– Eh, zaparz sobie melisy i już o tym nie myśl. Świata nie zmienimy, czasu nie cofniemy – powiedział zrezygnowanym głosem staruszek, wstając powoli – Zobaczę co z nim.

– Spróbuj go pocieszyć – mruknęła kobieta, splatając swoje dłonie ze sobą, w takim geście, jakby chciała się pomodlić... Tyle, że już naprawdę nie wiedziała za co. – Hoseok to był jego najlepszy przyjaciel... I to jeszcze przy nim... Matko, jakie to musiało być straszne!

Dziadek Jungkooka oszczędził swojej żonie dodatkowych atrakcji w postaci swojego komentarza, ale cóż... On swoje wiedział, żył na tym świecie nie od dziś.

Hoseok nie był tylko najlepszym przyjacielem Kookiego...On był jego pierwszą, szczeniacką i najmocniej odczuwalną miłością, jaką ten chłopak zapamięta do końca życia.

I dlatego starzec uważał, że wnuka nie należy pocieszać, a umocnić.

***

– Okej, wylizał wszystko. Teraz zostaje nam czekać – mruknęła Sue, lekko gładząc po ramieniu Taehyunga.

– Ile dokładnie? – zapytał niezbyt ogarnięty w sytuacji Jin. W sumie trudno się dziwić, nie miał prawa nic wiedzieć, ponieważ gdy jego przyjaciele przygotowywali magiczną mieszankę, on fochał się o swoją trzeźwość.

Prrr, nie tak szybko! TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz