#11

2.6K 311 109
                                    


Dziękuje Ajszy za poprawki, a ogólnie ten rozdział dedykuje Reiczel, gdyż słyszałam ŻE KOCHA FANFIKI Z MAŁYMI CHŁOPCAMI :DDD



- Czyli uznałaś, że wyślemy Jina z herbatką nafaszerowaną lekami nasennymi i uspakajającymi, żeby napoił ją Jungkooka, po czym zaniesiemy go do łóżeczka, gdy go to trzepnie, a sami napierdolimy jego konia mieszanką ziołową, na którą przepis znaleźliśmy w Internecie i osobiście ją zrobiliśmy? To twój plan? – dopytał Taehyung, stając przed bramą do wejścia na stajnie, chcąc jeszcze raz się upewnić, że wszystko zrozumiał.

- Dokładnie tak – Sue poprawiła okulary przeciwsłoneczne na swojej głowie, co Tae uznał za wyjątkowo głupkowate, w końcu była godzina dziewiąta i nic oprócz własnego idiotyzmu szatynki oślepić nie mogło.

- Powiedz mi, ile jest procent, że ten absurdalny pomysł wypali? – odezwał się dotąd milczący Jin (nadal miał focha, że jego kompani potraktowali go w tak bestialski sposób i kazali żyć w abstynencji), naprawdę nie ogarniając, jakim cudem ktokolwiek uważał plan Sue za skuteczny.

- Sto procent, o ile nie spartolisz, melancholiku bez szkoły. A teraz wchodzimy i działamy – nakazała kobieta, z impetem otwierając drewnianą bramkę. Chłopcy grzecznie podążali za aktorką, mając w głowie dokładnie tę samą myśl: „Jak bardzo Jeon się wkurwi, gdy coś nie pyknie".

A musiało nie pyknąć, zważywszy na to, że nawet pięcioletnie dziecko wymyśliłoby coś bardziej konstruktywnego, a Sue była przecież i tak poziom niżej. Sami nie wiedzieli czemu właściwie się na to wszystko zgodzili, ale w grę wchodziła chyba ich uległa osobowość.

Weszli bardzo cicho do stajni, gdzie docelowo miał znajdować się Jungkook i Hopi. Aktor i suka ukryli się w kącie stajni, dając tym niemy znak Jinowi, że może działać.

Ten tylko mocniej ścisnął termos i zamknął oczy. To była jego rola, moi drodzy. Teraz musiał się wykazać wszystkimi swoimi zdolnościami aktorskimi, inaczej cały ich plan spali na panewce, a on do końca życia nie dostanie od Taehyunga wina i książek, a strata by to była większa niż strata własnego życia.

Czy może roli w teatrze, ale to na jedno wychodziło.

Uspokoił całe swoje wnętrze, przybrał odpowiednią mimikę i gdy był już gotowy do bycia bohaterem, a wręcz muszkieterem emocjonalnym Jeon Jungkooka, spojrzał na Tae, który delikatnie wskazał palcem na odpowiedni boks, do którego Seok miał się skierować.

1...2...3... DAWAJ!

Ruszył przed siebie niczym spartanie na wojnie. Dotarcie do odpowiedniego miejsca zajęło zaledwie kilka sekund, ale on doznał wrażenia, jakby przebył długą i pełną cierpienia wędrówkę, którą zakończyć miał otruciem swojego niegdyś dobrego kompana. Czuł tę rolę, po prostu ją czuł. Adrenalina rozpierała jego wnętrze, krążyła razem z krwiobiegiem, rozrywając jego żyły po kolei. Mężczyzna poprawił swe włosy, by wyglądać jeszcze lepiej, o ile to było w ogóle możliwe, a potem pociągnął za metalową klamkę prowadzącą do jego celu. Otworzył boks i wszedł, mając ciarki z podniecenia i już miał wygłosić swoją pierwszą kwestię, która miała brzmieć „Witaj, Jungkook" z lekko zmartwionym i przejętym tonem głosu, gdyby nie to...

...Że ten jebany jeździec smacznie sobie chrapał na kocyku obok konia.

No. Chyba. Kurwa. Nie.

- Jungkook! – pisnął dosłownie zniszczony, bo ten pajac właśnie odebrał mu rolę życia.

Tae i Sue, słysząc dziwny pisk Jina, od razu pobiegli w stronę, w którą się udał, bo to oznaczało jedno- już coś zjebał.

Prrr, nie tak szybko! TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz