Yuuri pov
Cholera jasna. Dochodzi 16,a ja ani razu nie wylądowałem poprawnie Salchowa. MASAKRA JAKAŚ. Chyba to przez, to że nie ma tutaj Viktora. On jest moim "Lucky Charm"*
I jak ja ma żyć nie mając go przy sobie? Ja się chyba zabiję.
Yurio pokazywał mi jak lądować Salchowa i robiłem tak samo jak on, ale mi to nie wychodziło. W końcu chłopak poszedł do domu, a ja dalej ćwiczyłem. Nawet nie zauważyłem gdy ktoś wszedł i patrzał jak ćwiczę. Skoczyłem i... zjebałem. Kiedy podnosiłem się z lodu, ktoś ujawnił swoją obecność.
- Cholera Yuuri. Jednego dnia beze mnie jako trenera nie wytrzymasz? - Viktor patrzał się na mnie z politowaniem.
- V-viktor - zająknąłem się. Zdziwiło mnie to, że przyszedł na lodowisko - Co ty tu robisz? Nie chciałeś nam pomagać dzisiaj , więc myślałem, że nawet nie przyjdziesz na lodowisko.
- Yurio powiedział mi, że masakrycznie jeździsz i że zapewne jutro zawalisz, więc chciałem zobaczyć jak masakrycznie jest.Ale to już jest PORAŻKA - powiedział.Czyli jestem do kitu, Yurio jutro wygra i Viktor wyjedzie, a ja będę mógł już całkowicie rzucić łyżwiarstwo, z przekonaniem, że już nic nie da się zrobić, bo nawet sam Nikiforov próbował i nic nie zdołał zrobił.
- Wiem. Jestem do kitu - powiedziałem. Zszedłem szybko z lodu i poszedłem do szatni ze spuszczoną głową. Nie patrzałem na Viktora. Nie chciałem, nie potrafiłem, nie mogłem. Byłem bliski płaczu, łzy zebrały mi się w oczach. Kiedy zdejmowałem łyżwy pozwoliłem im lecieć. Miałem nadzieję, że Viktor nie poszedł za mną do szatni, bo nie chciałem żeby widział jak płaczę.
Ale jednak poszedł za mną i widział jak płaczę. Zobaczyłem tylko jak kuca przede mną i odsłonił moją grzywkę troszkę przydługą.
- Ej Yuuri, nie płacz. nie jest tak jak mówisz. Nie jesteś kiepski - starał się mnie pocieszyć.
- Nie, kiepski to mało powiedziane. Nie powinienem nawet występować kiedykolwiek w zawodach łyżwiarstwa. Powinienem zostawić na dobre łyżwy i zapomnieć o tym, bo jak nie umiem jeździć to nie powinienem w ogóle na nich jeździć - zacząłem jeszcze bardziej płakać. chyba wpadłem w histerię. Brawo ja.
- Nie Yuuri. Nie powinieneś zostawiać łyżwiarstwa. Każdemu łyżwiarzowi zdarzają się wypadki przy pracy. Nie powinieneś się nimi zadręczać, tylko czerpać z nich jakąś naukę. Pamiętaj, że ja tutaj jestem i ci pomogę - powiedział Viktor, wycierając moje łzy z policzków.
-Viktor. Gomenasai za te kamienie. To Yurio to wymyślił, a ja debil dałem się namówić. Naprawdę cię przepraszam. Nie chciałem - spojrzałem na niego.
A Viktor tylko się uśmiechnął. Chyba coś kombinuje. Spojrzał na moje nogi, które jeszcze były w łyżwach. Nie zdążyłem nawet ich rozwiązać.
- Dobra Yuuri. Wracamy na lód. Będziemy dalej ćwiczyć. Ale poczekaj na mnie chwilę, zaraz wracam - wybiegł z szatni i po chwili wrócił z torbą w rękach. W środku były jego łyżwy. Zaczął je zakładać i po chwili znowu bylem na lodzie, ale tym razem z Viktorem. Mój "Lucky charm" tutaj jest, więc powinno być lepiej. Mam przynajmniej taką nadzieję.
- Dobra, spróbuj jeszcze raz Salchowa - zachęcił mnie. Tak więc zrobiłem najazd i skoczyłem. Ale tym razem pięknie go wylądowałem. Czyli muszę mieś Viktora przy sobie, by coś mi dobrze wyszło.
- Pięknie Yuuri. Coś mi się wydaje, że ci skoki nie wychodziły, bo mnie nie było tutaj - zaczął się śmiać, a ja zalałem się rumieńcem.
- Noo może - szepnąłem. Nie miałem tyle odwagi, by powiedzieć to na głos, ale Viktor i tak to usłyszał.
- Oj Yuuri, nie wstydź się tego - podjechał do mnie i złapał mnie za podbródek, a ja jeszcze bardziej zrobiłem się czerwony.
CZYTASZ
Do zakochania wystarczy jeden Sms - Viktuuri (ZAKOŃCZONE)
FanfictionYuri Katsuki załamany po srogiej przegranej w Grand Prix chce rzucić łyżwiarstwo. Ale dzięki pewnemu nieznajomemu, z którym pisze na chacie, decyduje zastanowić się nad swoją decyzją. Czy pewien nieznajomy nawróci go na tory łyżwiarstwa? Czy...