R 19

6.8K 548 487
                                        

Kocurki, specjalnie dla was 6 X Kopciuszek w jeden dzień! 

Mam nadzieję, że warto było czekać! :)) 

Dedykuję ten rozdział i całego Zialla z tego ff mojej wifey, która ma dzisiaj urodziny! <3 

Miłego czytania. ;)

_______________________________

Bałem się prawdy. W sensie, obawiałem się tego, że Louis ją znał. Będąc już w domu, w swoim pokoju, długo wpatrywałem się w ekran telefonu. Czytałem tą wiadomość chyba tysiąc razy, modląc się, żeby jej treść jakimś cudem się zmieniła. Niestety, nie zmieniła.

Z jednej strony niewidzialny głaz spadł mi z serca, bo nie musiałem go już więcej kłamać, ale co jeśli przez to mnie znienawidził? Jeśli już więcej miał się do mnie nie odezwać? Chciało mi się wyć z rozpaczy! Nie mogłem go stracić przez takie gówno. Dobra, to kłamstwo wcale nie było małe, ale cholera! Przecież byliśmy w sobie zakochani! W sumie wydawało mi się, że Louis podkochiwał się we mnie jako Harrym, jak i również w Marcelu... Ale co to miało do rzeczy kiedy odkrył, że byłem i tym i tym! 

Przejebane. 

Ale! Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że on cały czas do mnie pisał i dzwonił, jakby nigdy nic! Dostawałem email'e dotyczące naszych korepetycji, jak i wiadomości o randki. Chciał, żebym oszalał?! Bo szło mu świetnie! Nie miałem zielonego pojęcia o co dokładnie mu chodziło. Może uknuł jakiś plan, żeby całkowicie mnie upokorzyć?! Zaprosić na randkę, nagrać to jak mówi mi, że o wszystkim wie, żeby później wstawić to na youtube! Och broń Boże!

Oczywiście o wszystkim powiedziałem swoim przyjaciołom, a oni jak zawsze służyli radą. Spotkaliśmy się u Liama, bo jego rodziców jak zawsze nie było w domu. Czasami zastanawiałem się czy uprawiał tyle seksu, bo czuł się samotny. Czy tak często uciekał do alkoholu i jointów, bo chciał zapomnieć? Wiedziałem, że Carol praktycznie u niego mieszkała. Luke też był jego częstym gościem, ale mimo tego. Nadal byliśmy gówniarzami i potrzebowaliśmy rodziców. Ja, ja nie miałem wyjścia. Moi rodzice nie żyli, ale gdy czegoś potrzebowałem, zawsze mogłem iść do Horanów. 

W powietrzu unosił się zapach trawki, a w tle leciała jakaś powolna piosenka. Liam siedział na kanapie, przesuwając palcem po swoim tablecie. Miał na sobie tylko luźne szorty i miałem wrażenie, nie, ja byłem pewny, że robił to specjalnie. Carol wyglądała jakby tylko sekundy dzieliły ją od rzucenia się na niego. Nie wiedząc czemu, przypomniał mi się dwugodzinny materiał, który oglądałem na animal planet, o kopulujących lwach. Ale to Carol była tym z grzywą. 

- Teraz chociaż będziecie mogli pieprzyć się w szkole - stwierdził Liam. - To chyba duży plus tej sytuacji, nie sądzisz? 

  Leżałem na ziemi, głowę opierając na nogach Carol. Ta uspokajająco gładziła mnie po głowię, bawiąc się moimi lokami. 

- Zostały tylko dwa miesiące do absolutorium - powiedział Luke, nie odrywając wzroku od swojego psp. 

- To chyba muszę się pośpieszyć - westchnąłem ironicznie. - Chciałem rzucić się na niego w składziku!

- Moja krew! - krzyknął Liam, szturchając mnie nogą. - Carol przeleciała mnie tam dwa dni temu - rozmarzył się. 

- To nie powinno być na odwrót? - zapytałem, zasłaniając twarz dłońmi. 

- Nie no zwykle tak jest. Ale wczoraj ujeżdżała mnie jakby od tego zależało jej życie - zaśmiał się. 

- O tak - mruknęła.  

Cinderella (Larry;Ziall)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz