3

4.1K 477 712
                                    

I LOUIS I

Przeszłość.

"Ja Harry, biorę sobie ciebie Louisie za męża" 

Parsknąłem szczęśliwym śmiechem, mocniej złączając swoje dłonie. 

Oto stał przede mną Harry, w garniturze zaprojektowanym przeze mnie, z dołeczkami i najszczerszym uśmiechem rozświetlającym jego twarz. Stał tam i nerwowo obracał obrączkę, którą mu podano. Jedyne o czym teraz marzyłem to chwycić jego dłonie i ucałować je w uspokajającym geście. Delikatnie od palca małego po kciuk powoli zacieśniając nasze dłonie w jedno.

"...będę Ci wierny, Louis." mówi, patrząc mi prosto w oczy. "Będę cię kochał każdego dnia i udowadniał to na milion sposobów. Będę-" jego głos zaczyna drżeć i staram się go wesprzeć uśmiechem."Jezu. Przepraszam. Jeszcze-" śmieje się bez humoru, spuszczając głowę. Poprawia sposób w jaki stoi. "Ja Harry. Biorę sobie ciebie Louisie za męża." powtórzył poważnie, podchodząc bliżej mnie i chwytając moją dłoń. Moje oczy zalewały łzy. Tak nagle, z szalenie walącym sercem. "Będę dla ciebie zawsze podporą. Będę ci wierny. Nigdy nie będziesz sam. Stworzę dla ciebie świat, w którym zawsze będziesz szczęśliwy i..." urwał się ze mnie krótki szloch, przerywający jego wypowiedź. Uśmiechnąłem się po tym i skupiłem na pozornie spokojnym wyrazie Harry'ego. Łzy skapywały po moich policzkach, na co Harry starł je swoją trzęsącą się ręką. "...obiecuję ci, że cię nie opuszczę. Aż do śmierci." 

Po tych słowach nałożył na mój palec obrączkę. 

"Oh boże." szepczę, tracąc kompletnie resztki godności. Patrzę na zbiorowisko ludzi i pociągam szybko nosem. Na moim palcu lśnił metalowy pierścionek. Najprawdziwszy. "Ja Louis, biorę sobie ciebie Harry'ego za męża. Wiesz, że ledwo umiem wyuczyć się czegoś  na pamięć, więc-" Harry śmieje się rozczulony, przechylając delikatnie głowę. Moje serce wydaje się zastopować. "-więc powiem to co czuję i jest...tak bardzo oklepane." przełykam ciężko ślinę, przejmując swoją obrączkę, na którym kazałem wygrawerować swój inicjał. "Harry. Od dnia, kiedy cię zobaczyłem- wiedziałem, że zaprojektuję dla ciebie tony ubrań. Byłem pewny, że wytatuuję dla ciebie twoje pierwsze słowo, które do mnie skierowałeś jak i każde następne, które do mnie powiesz. Byłem-boże byłem pewny, że..." spojrzałem w dół nagle zatracając wątek. Harry to wyczuł i ujął ostrożnie mój podbródek ostrożnie. Delikatnie uniósł go do góry, nie przestając na mnie patrzeć. "Byłem pewny, że będę chciał stworzyć z tobą dom. Prawdziwy dom pełen domowego zapachu i ulubionych melodii, twoich ramion i moich manekinów o które opierałyby się twoje gitary. Zakochałem się w tobie, kochałem cię wtedy i kocham i teraz. I nie przestanę- cokolwiek by się nie wydarzyło..."

-

I znowu. Znowu to wspomnienie. Momentalnie chwytam za nożyczki i wymierzam je w swoją rękę. Ciężko oddychając, ciężko nabierając ślinę i ciężko zbierając myśli. Zaczynam płakać, ściskając nożyczki, które powoli opuszczam w dół.

Leżę na stole krawieckim słaby i zły na siebie za to, że znowu odtworzyłem ten dzień w swojej głowie. Tyle kłamstw. Tyle...niedopowiedzeń od życia.

Długo zajęło mi doprowadzenie siebie do porządku. Czekałem aż ktoś się mną zainteresuje, chociaż byłem świadom, że dom jest pusty.

Bo nic już go nie tworzyło.

Chwiejnym krokiem podchodzę do okna przed którym ustawiłem manekina z długą, pudrową suknią ślubną nad którą pracuję od dwunastu dni. Najdelikatniejszy materiał tworzył ciągnący się dół. Koronka owijała się aż po szyję przewyższając znaczenie 'sztuki'. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Somewhere along the lines we stopped seeing eye to eyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz