11 /dzień ślubu/

5K 510 486
                                    

I LOUIS I

"Just let me know I'll be at the door, at the door, hoping you'll come around..."

"Co tam śpiewasz?" pytam, zaskakując go od tyłu. Przytulam twarz do jego łopatek, gdy przegląda się w lustrze.

"Nie znasz. Ale poznasz, jeśli wybierzesz się ze mną na mój koncert."

"O?" spoglądam na niego w odbiciu. Od razu spostrzegam małe detale na białej koronkowej koszuli z zaokrąglonym kołnierzem. "Czy to twoja próba pochwalenia się, że potrafisz się rozdwoić?"

Harry uśmiecha się zadziornie, przenosząc dłoń na moje złączone ręce, by głasnąć kciukiem nadgarstek.

"Nie bądź głupkiem. Myślę, że spodobałyby ci się wszystkie moje piosenki."

"Jaki skromnyyy"

"Większość jest o tobie." mówi tajemniczo, zapinając po samą szyję koszulę. "Zastanów się, narcyzie jakie show tracisz."

"Nie wiem czy wytrzymam godzinę słuchając o tym jak uwielbiasz moje oczy i tatuaże."

Harry odwraca się do mnie przodem i składa delikatny pocałunek w kąciku moich ust, przymykając z zachwytu oczy. Zmusza mnie tym do stanięcia na placach, żeby pogłębić to co zainicjował, aż kończę przyciśnięty do ściany przy lustrze.

"Wiesz, że twoje oczy- " zduszam stęknięcie w jego ramię, gdy zaczyna gnieść dłonią moje krocze. "zmusiły mnie do zakochania się w tobie."

"Zmusiły, mówisz?" stłumiam piskliwie. "Harry, nie powinniśmy..."

"Proszę, potrzebuję-"

"Harry." poważnieję, opanowując wszystkie emocje, które stawiały do pionu mój członek. Odsuwam jego dłonie na dalszy plan i obserwuję jak ciężko oddycha, kiedy na mnie patrzy. "Tracisz kontrolę, powinniśmy zwolnić."

"Wiem." przyznaje słabo, na skraju płaczu. "Przepraszam, ja...przepraszam...chciałem-"

"Kochanie, jest dobrze, wiem, co chciałeś i to nie jest tak, że cię nie pragnę, ale musisz nauczyć się czekać, a nie dawać kierować się emocjom, dobrze?" Harry potakuje, niepewnie nachylając się do pocałunku. Daję mu dokładnie to czego chce. "Za dziesięć minut wychodzimy.  Pogniotłeś mi spodnie!"

"Chciałbym pognieść wszystko na twoim ciele."

Zaklapuję w tym czasie laptop i rzucam mu zalotne spojrzenie. Harry ma na sobie ten oczywisty uśmieszek i parę głębokich dołeczków. Nagle przypominam sobie, że będziemy musieli się rozdzielić i cały mój nastrój uchodzi ze mnie jak powietrze z piłki.

"Co jest?" pyta.

"Um, Even nie zastanawia się gdzie jesteś?" marszczę brwi, gdy zasysa nagle powietrze.

"Nie ma go już. Wyleciał jakieś... pięć godzin temu."

"Co? Dlaczego? To znaczy-"

Harry wkłada do kieszeni dłonie i wygląda jakby z czymś walczył.

"Posłuchaj, Louis...minęło dużo czasu od kiedy byliśmy razem i nie wiem czy jesteś gotowy na związek ani czy zniesiesz mnie- tym razem- takim jakim jestem. Stresuję się, że...że nie poradzisz sobie ze mną tak jak wtedy i-" zacina się, mrugając szybko oczami. "I mnie zranisz. Zerwałem wczoraj z Evenem. Dla ciebie, chociaż nie wiem w jakim kierunku to wszystko zmierza-"

Podchodzę do tego ze zrozumieniem i kładę po obu stronach jego bioder dłonie kiedy mówię:

"Jestem gotowy zrobić wszystko, by naprawić jedyną rzecz, która mnie w życiu uszczęśliwiała."

Somewhere along the lines we stopped seeing eye to eyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz