7 /dzień czwarty/

3.9K 484 757
                                    

I HARRY I 

Impreza na jachcie okazuje się gwoździem całego programu. Niektórzy bawią się do upadłego, pijąc i wylegując na sofach. A inni osobnicy- tacy jak ja- opierają się o burtę z kieliszkiem wódki i rozmyślają o swoim nędznie potoczonym życiu. 

Czy miało być tak źle? Broń Boże. Dążyłem do bycia szczęśliwym, wprawdzie tylko na tym przez cały czas mi zależało. Niestety coś poszło nie tak. Bardzo...nie tak.

Od Even: dlaczego nie odpisujesz?

Od Even: Harold?  Widzę, że odczytujesz wiadomości...

Blokuję ekran telefonu i pochylam głowę nad wodą. Czuję się jak szmata. Czuję się tak przez większość czasu.

"Tato?"

Shaina wyrywa mnie z zamyślenia, siadając na leżaku obok i spoglądając na mnie spod swoich długich rzęs. 

"Czasami...potrzebujemy czasu, żeby zrozumieć pewne rzeczy." zaczyna spokojnie, wygładzając swoją kremową sukienkę. "Chcę tylko, żebyś, um, w końcu uświadomił sobie, co tak naprawdę nadaje twojemu życiu sens. Muzyka? Even? Pisanie? Ja? To nie ma znaczenia, to co ma znaczenie to to, że...musisz być szczery ze samym sobą. Widzę jak ciągle coś w sobie dusisz i znam to uczucie. Naprawdę znam."

"Skarbie?"

Shaina skupia całą uwagę na mnie. To jest dobry moment.

"Dalej kocham twojego tatę."

Dziewczyna przybiera niezrozumiały wyraz twarzy.

"To okay, tato nie musisz mi mówić takich rzeczy, żeby mnie, nie wiem, uszczęśliwić, przyjęłam, że nie możecie siebie znieść już dawno-"

Kręcę głową, śmiejąc się bez humoru. Kieliszek luźno utrzymuję nad wodą.

"Źle mnie zrozumiałaś, Shai. Ja, um, nie przestałem go kochać. Nigdy. I nie mówię tego po to, żeby było ci miło."

"O kurwa, żartujesz." jest jej reakcją. Wstaje, by zmierzyć się ze mną wzrostem i spotykam się z jej błękitnymi, louisowymi oczami. Nosem identycznie guziczkowatym, co od Louisa. Włosami tak samo lekkimi, co te od Louisa.... "Ty żartujesz?"

"Nie." upijam łyk alkoholu, odwracając na chwilę wzrok. "Był i jest moją bratnią duszą, nawet jeśli czasami tak to nie wygląda."

"Czasami." przedrzeźnia mnie Shaina, przechodząc z nogi na nogę. "Musisz mu powiedzieć, do cholery, ojciec! Musisz. Musisz to zrobić."

"Cóż, niestety jego uczucia też są pewne."

"To znaczy?"

"Nienawidzi mnie."

"Jak ty czasami bredzisz." parska. "Szybko zmienia zdanie."

"Wow to jest pocieszające." mówię sarkastycznie. 

"Posłuchaj mnie. Dzieli mnie parę dni do ślubu i mam tylko jedno pieprzone życzenie."

"Żebym nie kłócił się z Louisem, zakodowałem to już dawn-"

"To już nieaktualne." patrzę na nią jakby oszalała. "Życzę sobie, żebyś o niego zawalczył, tato. Niczego bardziej na tym świecie nie chcę jak...zobaczyć was razem niekłócących się. To jest jak- marzenie w sumie. Marzenie, które wydawało się dla mnie niemożliwe, ale zawsze w kółko je zapisywałam w swoim dzienniczku w nadziei, że cuda istnieją."

"Księżniczko to tak nie działa." łza ucieka z mojego oka tak szybko, że nie jestem w stanie nawet jej zetrzeć. "Nie, kiedy zrobiłeś dużo złego i...i- kiedy-y twój były-y życzy ci śmierci-i, bo miałe-eś ze sobą problem, który-y nawet nie był...zależny- od ciebie."

Somewhere along the lines we stopped seeing eye to eyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz