Zbliżał się już wieczór. Chłopcy zbierali gałęzie na rozpalenie ogniska, a dziewczyny układały koce na ,,ławkach" zrobionych z drobnych, ściętych drzew.
- Dziewczyny - odezwała się nagle Vilde.
Wszystkie odwróciłyśmy się w jej kierunku. U jej boku zobaczyłyśmy niebieskooką brunetkę o ciemnej karnacji. Była piękna. Jej twarz wyglądała znajomo, jednak nie mogłam jej do nikogo dopasować.
- Co do cholery... - wymamrotała Sana.
- Pamiętacie Maye? Zgadałyśmy się ostatnio i okazało się, że jej ojciec mieszka w okolicy. Niespodzianka! - wykrzyknęła rozradowana Vilde.
Wszystkie popatrzyłyśmy na siebie niepewnym wzrokiem.
- Siema - powiedziała Chris.
No prawie wszystkie.
- Co jest? - zapytał zaciekawiony Jonas zrzucając gałęzie na środek planowanego ogniska.
W samą porę.- Vilde zaprosiła jakąś laske, którą podrywał Isak - streściła Chris.
- Tak właściwie mam na imię Maya - powiedziała niczym nieurażona dziewczyna.
- Jonas - uśmiechnął się chłopak.Spojrzałam na Isaka. Nie wyglądał na zadowolonego. Uznałam, że podejdę do niej z rezerwą, tak na wszelki wypadek. W tym czasie dziewczyna zdążyła przedstawić się każdemu z osobna.
- Gdzie rozpałka? - zapytał Chris.
- Pójdę po nią, a wy siadajcie - oznajmił Even.Usiadłam obok Alexa i Sany. Przykryłam się kocem, ponieważ naprawdę było zimno. Po chwili Even wrócił z rozpałką. Ogień buchnął mi w twarz. Poczułam na rękach miłe uczucie gorąca.
- Nad czym myślisz? - zapytał Alex.
- Spójrz na te płomienie. Pojawiają się i znikają. A co jeśli każdy płomień to jedno ludzkie życie? Pojawia się i znika tak nagle i tak szybko. Jeny. Życie jest takie kruche.- Tak... Zanim się obejrzymy płomień zgaśnie raz na zawsze. Zgaśnie jak nasze życie... - kontynuował chłopak.
Spojrzałam na niego.
- Ty tak serio? - zdziwiłam się.
- Kompletnie nie wiem o czym ty mówisz - odpowiedział wybuchając śmiechem.
Pacnęłam go w ramię.
- Przepraszam! - powiedział rozkładając ręce w geście obronnym - To nie moja wina!
- To zawsze będzie twoja wina. - spojrzałam na Chrisa, do którego strasznie kleiła się ta nowo poznana brunetka Maya.- Skoro tak mówisz. W takim razie idę do Mahdiego. Chyba tylko on mnie tu pokochał. - oznajmił udając obrażonego.
Przewróciłam oczami. O nie, nie będę za nim latać. Mimo to uśmiechnęłam się.
- Co się tak uśmiechaszOd razu przestałam.
- Co chcesz? - zapytałam.
- Ej, przyniosłem Ci kawę! O co ci chodzi? - zapytał chłopak naprawdę zdezorientowany.
- Wrzuciłeś mnie do wody! - krzyknęłam.
Chłopak zaśmiał się.
- A przesadzasz głuptasku - powiedział targając ręką czubek moich włosów.
- Śmiejesz się ze mnie. Pozwolę sobie przedstawić Ci zasady przetrwania. Pierwsza zasada? Nie śmiej się z wkurzonej laski.- Ja?! Śmiać się z Ciebie? Toż to k a r a l n e - oznajmił udając oburzonego.
Dałam mu kuksańca w bok.
- Próbuje Cię okrzyczeć!
- Ale Ci się to nie uda. A wiesz dlaczego? Bo a. jestem PRZEUROCZY a po b. k o c h a s z m n ie - powiedział puszczając mi oczko.
Przewróciłam oczami. W moim brzuchu coś zaczęło wywiercać mi dziurę. Chyba jestem głodna. Wyciągnęłam z plecaka moje żelki.- Chcesz? - spytałam trzymając opakowanie w jego stronę.
- No jasne. Kto nie lubi misiowych żelek.
- Nikt. Tacy ludzie nie istnieją. - odpowiedziałam choć wiedziałam, że to pytanie retoryczne.
- A co jeśli to możliwe? Co jeśli istnieją?
- Jeny, jakie ich życie musi być nudne. - stwierdziłam na co on przytaknął przegryzając główkę kolejnemu misiowi.- Heej, przeszkadzam? - usłyszałam lekko piskliwy głos.
Tak.
- Nie. - odpowiedziałam.
Dziewczyna wepchała się między mnie a Chrisa.
- Tak sobie myślałam... Jest sześć dziewczyn. Vilde jest w namiocie z Chris i Saną. W takim razie, może ja mogłabym być z Tobą i Noorą? - zapytała uśmiechając się.- Jasne czemu nie. Ja jestem na tak, ale nie wiem jak Noora. Musiałabyś spytać czy będzie miała coś przeciwko - odpowiedziałam nie do końca będąc zadowolona z tego pomysłu.
Może faktycznie dziewczyna nie jest taka zła, a ja ją traktuje jakby nie wiadomo co mi zrobiła.- Myślę, że też nie będzie miała z tym problemu - dopowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
- Hej słuchajcie! A może coś zaśpiewamy? - wpadła na pomysł Vilde.
- O niee. Jestem w stanie pomiędzy ,,jeszcze mogę mówić" a ,,gdzie ja jestem" - odpowiedział Mahdi dopijając swoje któreś z kolei piwo.
- Taak! Będzie super! - oznajmiła Maya.
- No dawajcie - zachęcił Jonas, który też był już napity.I tak stworzył się Koncert Pijanych Ludzi Przy Ognisku. Mimo, że śpiewanie nie jest moją mocną stroną bawiłam się naprawdę świetnie. W pewnym momencie Magnus wykazał się swoją solówką przez co wszyscy popłakaliśmy się ze śmiechu. Blondyn poczuł się niedoceniony i oznajmił, że nie potrafimy zrozumieć prawdziwego artysty. Na szczęście Vilde szybko go pocieszyła i jego nastrój od razu się poprawił. Kiedy było już naprawdę ciemno i późno postanowiliśmy zgasić ognisko i iść spać. Chłopcy zajęli się doprowadzaniem do namiotu Mahdiego i Isaka, a ja z Saną pijaną Vilde.
- Musieli zgasić ognisko teraz? Zimno jest - powiedziałam wciąż będąc wierna nienawiści do zimna.
- Zaraz będziesz w namiocie okryta kilkoma warstwami koców. Nie narzekaj - stwierdziła Sana.
- Hej łajzo - krzyknął Chris znajdujący się kilka metrów dalej zbierający puste butelki - Łap.- Dzięki - odpowiedziałam łapiąc jego bluzę.
Znowu.
Sana popatrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem jednak nic nie powiedziała. W końcu udało nam się namówić Vilde na podniesienie się z koca i doprowadzenie jej do namiotu. Szkoda, że Magnus zdeklarował się pomóc chłopakom z Mahdim. Jestem pewna, że z chęcią wziąłby Vilde na ręce i zaniósł do namiotu. Nie jestem tylko pewna czy do JEJ namiotu.
- Eva?
Poczułam rękę na swoim ramieniu.
- Tak? - obróciłam się w stronę szatyna.
- Chcesz ze mną pójść na most? - zapytał niewinnie.- Jasne - odpowiedziałam.
W milczeniu udaliśmy się w stronę jeziora.
Było już ciemno, dlatego naprawdę nic nie mogłam zobaczyć. W pewnej chwili potknęłam się o kamień jednak Alex szybko zareagował i zdążył mnie uchwycić przed upadkiem. Staliśmy chwilę przytuleni do siebie.- Uważaj - zaśmiał się.
Ruszyliśmy dalej, aż dotarliśmy na most. Wciąż trzymaliśmy się za ręce.
- A więc? - zapytałam.
Chłopak bez słowa poprowadził mnie na sam koniec mostu. Znajdowało się tam kilka świeczek, koc i bukiecik róż. Byłam tak zaskoczona, że nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Chłopak wyglądał na niepewnego. Zapewne nie mógł zrozumieć czy moja reakcja jest pozytywna czy negatywna. Ja natomiast dalej stałam w bezruchu. W końcu dotarło do mnie co sie dzieje i mocno przytuliłam chłopaka.
- Dziękuje - szepnęłam naprawdę wzruszona.
Staliśmy tak chwilkę, aż chłopak oderwał się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Jego usta zaczęły zbliżać się do moich. Moje serce biło 300 krówek na godzinę. W końcu nasze usta zetknęły się w pocałunku. Kręciło mi się w głowie. Czy to sen? W pewnym momencie odsunęliśmy się od siebie. Chłopak zaczął przegryzać wargę jakby wciąż obawiał się mojej reakcji. Chwyciłam go za ręke i uśmiechnęłam się. On odwzajemnił uśmiech i mocniej trzymając moją ręke zaprowadził mnie do samego końca mostu gdzie znajdował się wspomniany wcześniej koc i usiadł na nim. Zrobiłam to samo. Chłopak objął mnie w pasie a ja położyłam głowę na jego ramieniu. W ciszy patrzyliśmy w ciemną przestrzeń. W tej chwili uświadomiłam sobie, że wciąż mam na sobie bluzę Chrisa.
CZYTASZ
CLOSE
FanfictionJestem Eva Kviig Mohn, ale wystarczy po prostu Eva. Tak więc mam 16 lat i mieszkam w czarnej dziurze porośniętej chaszczem, który ma własny tryb życia. I tak, ten opis idealnie pasuje do miejsca, w którym się znajduje. W każdym razie, właśnie się pr...