Nieco zły szybko opuścił polanę, zostawiając za sobą brata i siostrę. Nie chciał słuchać paplaniny Shiny, wiedział, że w jej słowach kryje się nie tyle co ziarno, ale prawie cała prawda o nim.Zakochał się! Jak ten skończony idiota się zakochał! Jak?! Przecież on, założyciel klanu Uchiha, najsilniejszy posiadacz sharingan nie mógł się od tak zakochać!
Więc czemu to zrobił?
„Uh! Jestem debilem!" - zganił się w myślach.
Stanął przed pierwszym lepszym drzewem i zaczął tłuc o jego pień czołem.
-Baka... Baka... Baka... - szeptał przy każdym uderzeniu. - Baka... Baka... Baka...
-Aż tak nie lubisz drzew? - usłyszał dobrze znajomy mu głos.
Odwrócił się i przetarł zaczerwienione od uderzeń czoło. Spojrzał krzywo na Kat, która spokojnie stała oparta o pień innego drzewa.
-Nienawidzę siebie - stwierdził ponuro.
-Czemu? - zapytała. - Myślałam, że jesteś zapatrzonym w sobie narcystycznym idiotą. Skąd taka nagła zmiana?
Nawet nie zareagował na dość dobrze dobrana obrazę jego osobowości.
-Przypadki ludzi zmieniają - rzucił. - A co ty nagle taka zainteresowana moją osobą?
-Wydaje ci się - stwierdziła. - Po prostu zaciekawił mnie fakt niszczenia zieleni w taki sposób, jaki zaprezentowałeś przed chwilą.
Więcej nie powiedziała, a on nie odgryzł się, aby zatrzymać ją tutaj. Jakoś dziwnie nie chciał. Szarooka szybko zniknęła między drzewami, a Madara usiadł ciężko pod tym, które jeszcze przed chwilą posłużyło mu jako „czołowy odzwierciedlasz uczuć".
Zakochał się w dziewczynie, która miała go za narcystycznego idiotę... Usz, lepiej już być nie mogło! Kat działała mu czasami na nerwy, ale to w niej się zakochał, nie w żadnej innej. Zakochał się w tej, co miała go za nic, w tej, która obrzucała go dobrze zresztą dobraną wiązką słów, tą, która nawet nie mogła znieść jego obecności. Zakochał się w aniele wojny, dziewczynie, która władała wilkami i chaosem...
...i sama zrobiła mu niezły chaos w głowie.
„Nazwała mnie narcystycznym idiotą..." - przypominał sobie cierpko.
Nie uważał się za narcyza. Za idiotę? No może... Ale nie za narcyza! On był...
Właśnie... Kim był?
„Nazywam się Madara Uchiha - zaczął pogardliwie. - Jestem synem dziewczyny z klanu Hyuuga i Sojobo, króla Tegu, demona. Jestem półdemonem... Żyć nie umierać!"
Nagle zachciało mu się właśnie umierać. Półdemon - oto kim był. Był pieprzonym półdemonem! Przeklętym...
„Dlaczego ja? - zapytał sam siebie, patrząc w jasne niebo nad sobą. - Czemu mnie tak pokarałeś?"
Jak się spodziewał, odpowiedzi nie otrzymał. Nigdy nie otrzymywał na to pytanie. Dlaczego?... Dlaczego akurat on był synem demona? Shina i Urutet też byli półdemonami, ale oni prawdy nie znali. Znał tylko on. Tylko on wiedział, że Sojobo Tegu był ich ojcem. Był... Bo nie może być ojcem ktoś, kto spładza dzieci jedynie po to, by potem przejąć ich ciała.
Sojobo Tegu oczarował matkę Madary, dziewczynę z klanu Hyuuga. Ta szybko wyszła za niego za mąż. Urodził im się pierwszy syn. Dla ojca był on tylko idealnym ciałem, które chciał posiąść, aby zyskać dla siebie nieśmiertelność.
Madara jednak dowiedział się o tym. Poznał ojca, po pierwszym spotkaniu ledwo co uszedł z życiem. Ale wtedy dostrzegł w sobie dar - sharingan, wzrokową technikę, Linię Krwi, zarezerwowaną tylko dla Uchiha. Rozwinął ją szybko. Zawarł pakt z Kyuubi'm, bogiem ognia i posiadł techniki Katon. Znów stanął do walki z ojcem i...
CZYTASZ
Katharsis Dealupus - Historie KatD
FanfictionTa opowieść nie jest moją własnością. Oryginalną wersję można znaleźć na http://historie-katd.blog.onet.pl/2009/08/29/lza-pierwsza-swiat-ktory-potrzebuje-opieki/ Życzę miłego czytania.