Po kilku dniach marszu dotarli pod bramę Wioski Liścia. Był mglisty poranek, a oni mieli już nawet lekko wilgotne płaszcze od unoszącego się wokoło białego oparu.-Co ze strażnikami bramy? – zapytał nagle Kisame.
-Nie martw się, nie przeszkodzą nam – odpowiedział natychmiast Itachi.
Idąca pomiędzy nimi niska postać nie odezwała się ani słowem. Cała trójka ubrana była w płaszcze Brzasku oraz szerokie sakkaty z dzwoneczkami. Po kilku minutach stanęli naprzeciw bramy Konoha. Ruszyli przez nią spokojnie.
-Przepraszam... – zaczął strażnik.
Zatrzymali się na dźwięk jego głosu. Itachi uniósł nieznacznie głowę, odsłaniając nieco swoją twarz, a przede wszystkim oko, w którym czerwienią iskrzył się sharingan. Strażnik przymknął oczy i zsunął się po ścianie bramy.
-Delikatnie... – stwierdziła Kat.
Uchiha nie odpowiedział jej na to, bez słowa ruszył dalej. Kisame i Szarooka podążyli krok za nim. Powoli zaczęło się wokoło przejaśniać, słońce rozproszył mgłę i zaczęło ukazywać prawdziwe, radosne kolory Konoha-gakure.
-Zatrzymajmy się gdzieś – poprosiła Kat. – Szliśmy cały wczorajszy dzień i noc.
-Teraz? – zapytał Itachi.
-Wystarczy szklanka wody – zauważyła Szarooka. – Itachi, nie mamy się katować, ale wykonać misję.
Bez kolejnych zbędnych słów ruszyła dalej traktem, a po chwili skręciła w jakaś uliczkę i znalazła się w niewielkiej, ale przytulnej gospodzie, skąd widać było główny trakt. W środku sama zamówiła coś na szybko do zjedzenia i podeszła do Kisame i Itachi'ego, którzy już zajęli stolik.
-Jak znajdziemy dziewięć ogonów? – zapytał ją Kisame.
-Nie martw się, to akurat nasz najmniejszy problem – zauważyła Kat. – Jounini będą patrolować ulice, po ataku Orochimaru podwoili straże. Także te dzienne.
-Poradzimy sobie – rzucił chłodno Itachi.
Dalej posilali się już w milczeniu, a gdy skończyli Szarooka sama uregulowała rachunek, po chwili dołączając do pozostałej dwójki. Kierowali się ku centrum Konoha, aby zasięgnąć u tutejszych języka i odnaleźć Kyuubi'ego. Przechodzili właśnie nad jeziorem, gdy przed nimi znikąd wyrosła dwójka shinobi Konoha. Jeden z nich był dobrze zbudowanym mężczyzną z brodą i papierosem w ustach. Kobieta miała czerwone oczy i biały strój.
-Czego szukacie w Konoha? – zapytał brodaty.
-Nie twoja sprawa – odparł natychmiast Itachi. – Przepuść nas.
-Nie ma mowy – odparł tamten. – Zostajecie zatrzymani.
Kisame zaśmiał się pod sakkatem. Widocznie to zirytowało shinobi z Konoha, bo zaatakował ich natychmiast. Hoshigaki zablokował cios kastetów z wydłużonymi ostrzami tym samym rozszarpując bandaże na swoim mieczu. Itachi rozpiął nieco płaszcz, aby wysoki kołnierze nie przeszkadzał mu w walce. Chwycił kunai w rękę i zaatakował nim dziewczynę. Szarooka stała z boku, przyglądając się poczynaniom dwójki i oceniając ich zdolności na polu prawdziwej, a nie jedynie treningowej, walki. Musiała przyznać, że radzili sobie doskonale. Itachi atakował szybko i zwodniczo, pokonał już genjutsu dziewczyny. Natomiast Kisame już zdołał zranić swojego przeciwnika, rozszarpując mu ramię mieczem. Walka przeniosła się na jezioro, gdy nagle Itachi poczuł na swoim karku zimno stali kunai.
-To koniec – usłyszał znajomy głos.
-Kakashi.... – szepnął Uchiha. – Dawnośmy się nie widzieli.
CZYTASZ
Katharsis Dealupus - Historie KatD
Fiksi PenggemarTa opowieść nie jest moją własnością. Oryginalną wersję można znaleźć na http://historie-katd.blog.onet.pl/2009/08/29/lza-pierwsza-swiat-ktory-potrzebuje-opieki/ Życzę miłego czytania.