5~Primero Dia.

574 77 6
                                    

- Naprawdę? - zapytała Luna, lekko niedowierzającym głosem. - Dostałam posadę kelnerki?

- Dlaczego miałabym żartować? Przecież widziałaś jak dzwoniłam do szefowej. Przygotuj się, za dwadzieścia minut wychodzimy. - nastolatka podbiegła do szafek kuchennych wyjmując z nich nagryzionego pączka. Trzymając go w dłoni dokładnie go obejrzała. Wzruszyła ramionami i wepchała całego do buzi, cienkimi palcami wpychając części które nie chciały wejść do ust. Odwróciła się i popędziła na górę, chwilę później wracając z torebką. 

- Jestem gotowa, możemy już ruszać. - powiedziała energicznie machając rękoma. Delfina zakryła buzię dłonią. Valente pomyślała że zrobiło jej się nie dobrze, ale ujrzała unoszące się i opadające w szybkim tempie ramiona dziewczyny. - Z czego się śmiejesz?

- Jesteś naprawdę niemożliwa! - odpowiedziała dalej się śmiejąc. 


Doszła ósma rano. Budzik brutalnie wyrwał Matteo i Camilę z czułych i ciepłych objęć Morfeusza. Brunet podniósł lekko głowę i zwalił budzik z komody, po chwili wstał głośno jęcząc. Kręciło mu się w głowie, bolały go nogi. Powoli poczłapał do toalety. Napuścił lodowatej wody do dużego zlewu, związując włosy po czym w nim zanurkował. Po paru sekundach wyciągnął głowę zauważając w lustrze odbicie Camilii.

- O, wstałaś. - rzucił od niechcenia. Rudowłosa podeszła do niego, zostawiając na kafelkach ślady spoconych stóp. Odsunęła lekko chłopaka, który skarcił ją wzrokiem. - Co robisz?

- Przesuwam cię. Teraz moja kolej, muszę się umalować. - parsknęła, przewracając dużymi oczyma. Umyła twarz. Wytarła ją ręcznikiem, po czym zaczęła nakładać na skórę przeróżne chemikalia. Matteo stał i patrzał na nią jak w obrazek. Jego oczy były pełne podziwu. Nie wiedział ile makijażu kryje się na twarzy kobiet. - Co się tak patrzysz? Wyjdź. 

- Zabieram auto. - wybiegł z łazienki, w pośpiechu się ubierając. Torres otworzyła drzwi.

- Balsano! Balsano! Eh, bierz sobie to durne auto. I tak długo się nim nie nacieszysz. - z chytrym uśmieszkiem wróciła do poprzednich czynności. 


Brązowe oczy skupione były na drodze. Z głośników rozbrzmiewały nuty różnych wykonawców popu. Do celu pozostało zaledwie sto metrów. Wjechał na parking, szukając wzrokiem wolnego miejsca. Kiedy je dostrzegł, zaczął powoli jechać w tamtą stronę. Nieoczekiwanie zza wielkiego czarnego busa, który wyglądał jak ściana wybiegła dziewczyna, prosto na maskę bordowego BMW. Dziewiętnastolatek gwałtownie zahamował, jednak okazało się że było już za późno. Drobne ciało uderzone w lewe biodro upadło na ziemię. Chłopak odpiął pasy i wybiegł z auta. Truchtem podszedł do potrąconej. Ukląkł i odwrócił ją na plecy, odgarniając włosy z jej twarzy.

- Luna? - zapytał ze zdziwieniem. - Co ty tutaj robisz? - Valente podniosła ociężałe powieki i spojrzała w jego oczy. Speszony brunet od razu odwrócił wzrok, udając że przygląda się przechodzącej kobiecie. 

- Matteo? Jak ty... potrąciłeś mnie.

- Bo wbiegłaś mi pod koła. Dobrze się czujesz?

- Tak, dlaczego miałabym czuć się źle? - odpowiedziała oschłym tonem. Zauważając jego zmieszaną minę i odsunięcie się od niej pożałowała tego co powiedziała. - Przepraszam.

- Spokojnie. Nic się nie stało. - wysilił się na uśmiech. Nastolatka spojrzała na swoje w dalszym ciągu leżące ciało. Przeleciała wzrokiem po swoim boku w który uderzyło ją auto i dopiero wtedy spostrzegła że w tym miejscu jej dłoń tkwi w o wiele większej, ciepłej dłoni. Przeniosła wzrok na niego, zauważając że również na to spojrzał. Wyrwała się z jego uścisku, skacząc na równe nogi. Zupełnie tak, jakby to wydarzenie nie miało nigdy miejsca. Brunet spojrzał za siebie, i szybko się wyprostował. Z lekko uniesionymi barkami wrócił do poprzedniej pozycji.

- Ponawiając pytanie. Co robisz na parkingu dla pracowników restauracji? Nie wiesz że nie możesz tutaj być? - zapytał, nieco ostrzejszym tonem, a z jego twarzy znikła troska. - Wyjdziesz stąd, czy mam ci pomóc? - zaskoczona obrotem spraw Luna zrobiła krok do tyłu.

- Hej kochanie. - Camila podeszła do chłopaka i czule go pocałowała. Przeniosła wzrok na osiemnastolatkę, z obrzydzeniem lustrując ją od góry do dołu. - Nie słyszałaś go? Idź sobie.

- Pracuje tutaj jako kelnerka, nie mam zamiaru stąd iść. - jej serce biło tak mocno, jak wtedy kiedy uciekała przed ojcem. Postanowiła jednak że stawi czoło wszystkiemu.

- Od kiedy zatrudniają tutaj jakieś przybłędy?  - Matteo najwyraźniej w ciągu paru sekund zaczął traktować ją jak kogoś gorszego. 

- Myślisz że ktoś cię tutaj będzie chciał? Założę się że nie będą chcieli przyjąć zamówienia od kogoś takiego jak ty. - po raz kolejny przeszyła ją wzrokiem. - Niezdarna, a na dodatek brudna i bezdomna.

- Myślisz sobie, że dlatego że jestem nowa, to masz prawo o mnie tak mówić. - zrobiła krok w przód. Przystanęła kilka centymetrów od bardzo wyperfumowanej dziewczyny i posłała jej spojrzenie pełne odwagi, a zarazem nienawiści. -  Grubo się mylisz. Nie życzę sobie żeby mnie tak traktowano, mam nadzieję że rozumiesz. Muszę już iść, Delfina na mnie czeka.

Spojrzała ostatni raz na Matteo, który w ciągu paru minut stał się groźny i niemiły. Po paru sekundach odwróciła wzrok i przepchnęła się przez stojącą na środku przejścia parę. 

Wreszcie poczuła się silna

Przecież nie można ciągle żyć w strachu przed ludźmi, przypominając sobie o każdej złej rzeczy jaką wyrządzili. Należy z podniesionym czołem chodzić po mieście, nie rozglądając się nerwowo na wszystkie możliwe strony. Szukać sprawiedliwości tam, gdzie jej brakuje i uświadamiać ludziom takim jak przed chwilą spotkanym, że nie tylko oni potrafią zachować się tak odważnie i mówić to, co ślina na język przyniesie.  

Mimo tego że była szczęśliwa z postawienia się Camilii, męczyło ją jednak jedno ważne pytanie. Dlaczego Balsano tak bardzo zmienia się kiedy w pobliżu zjawia się ona? Po paru minutach rozmyślań na ten temat, brunetka wzdycha cicho i przejeżdża dłonią po włosach. Wchodzi do pomieszczenia które znajduje się po prawo, zaledwie dwa metry od wejścia dla pracowników. Parę minut później wychodzi z szatni, ubrana w czarny fartuch z wyhaftowaną nazwą restauracji Cielo En Un Plato.

- O, już jesteś, świetnie. - powiedziała Delfina, wychodząc z magazynku naprzeciwko szatni. - Jest już dwójka klientów którzy czekają na złożenie zamówienia. Masz notes i długopis, idź i zapytaj co podać. 

- A jeśli się wywrócę? Albo będą się ze mnie śmiać bo jestem zła w tym wszystkim? Po co ja w ogóle chciałam tu pracować. - patrzy na nią ze strachem w oczach.  - Muszę iść do domu, teraz.

- Ej, ej! Luna! Co się z tobą dzieje? - łapie ją zimnymi dłońmi za ramiona. - Rano byłaś całkowicie pewna że chcesz zacząć pracować. O co chodzi? - brunetka zastanawiała się czy powiedzieć przyjaciółce prawdę. Postanowiła jednak zatrzymać to dla siebie. Nie jest bowiem typem człowieka który mówi o swoich problemach.

- Nie, nic. To była chwila zwątpienia. - podniosła głowę, nie dając sobie szansy na zniszczenie radości z nowego osiągnięcia, która wypełniała jej całe ciało. Chce być odważna. Nie pozwoli na to, aby tak ważny dzień dla niej był pod kontrolą strachu.

Luna, to twoja szansa na nowe życie. Nikt nie może ci tego popsuć.

Zabrała potrzebne przedmioty i zniknęła z drzwiami dzielącymi kuchnię od części dla klientów.

***


Tak więc mamy i trochę nudnawy rozdział piąty. Mam nadzieję że chociaż trochę przypadł Wam do gustu, tuż przed opublikowaniem dodałam z 300 slow :D W kolejnym rozdziale pojawi się przerażający sen Luny, oraz poznacie przyczynę powstania ogromnej blizny na jej brzuchu ^^

xxx

yo no soy nadie~ lutteo [tom I, II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz