skoro wczoraj opublikowałam część pierwszą ''Paryż czy Buenos Aires'', postanowiłam zorganizować mini maraton, i tak o to zapraszam do czytania części drugiej już dziś <33
xxx
- Luna, proszę Luna. - słysząc coraz bliższe rozmowy zbliżające się do kuchni, ukląkł przed nieprzytomną dziewczynę i lekko potrząsał jej ciałem. - Obudź się, proszę. - rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu i lekko musnął wargami jej policzek. Po odsunięciu się zauważył ogromny uśmiech na twarzy brunetki, co spowodowało że poczuł ulgę, rozbawienie i gniew za jednym razem. Wstał na równe nogi otrzepując spodnie i firmową koszulkę, kątem oka spoglądając na wijącą się ze śmiechu dziewczynę. Uśmiechnął się przelotnie, po czym postanowił zachować się tak, jak powinien. - Oszalałaś? Wiedziałem że nie grzeszysz mądrością, ale teraz mocniej się w tym utwierdziłem.
Luna POV
Z mojej twarzy momentalnie znikł uśmiech. Złączyłam usta w cienką linię, z całej siły przygryzając policzek od środka, aby tylko uniknąć odezwania się.
- Kiedy wreszcie przestaniesz być idiotą? - zapewne domyślacie się jak mi poszło. - A, zapomniałam. Idiotą się urodziłeś, idiotą umrzesz, Balsano. - uśmiech wrócił, teraz jednak w formie zwycięzcy. Wydawałoby się jakby analizował powoli każde moje słowo, aż w końcu po zrozumieniu co tak naprawdę mu przekazałam, stał się potulny. Podszedł do mnie wolnym krokiem, zupełnie jakby bał się że coś mu zrobię. Wyciągnął drżącą dłoń w moją stronę unikając kontaktu wzrokowego. - Zabolało, nie? - prychnęłam chwytając się blatu nade mną. - Obejdzie się bez twojej pomocy. - wstałam, po czym zawiązałam fartuch na sobie. Dosłownie sekundę później głosy sprzed drzwi kuchennych przeniosły się do środka.
Narracja trzecioosobowa
- Goście już są, cała załoga również. - mamrotała pod nosem Delfina. - Okej. Wywieszam zamówienia i zabieramy się do roboty! - krzyknęła uradowana, otrzymując równie entuzjastyczny odkyrzk od Luny, Matteo, Camilii, Francesco i Susan. Ignorując gwar, który przeważnie przeszkadzał w pracy, wszyscy zabrali się do robienia tego co zostało im zadane.
Tymczasem Luna, czekając na pierwsze zamówienie udała się do szatni. Przysiadła na ławce i rozejrzała się po szafkach. Uwagę przykuła jedna, która lekko odstawała od pozostałych. Spojrzała na drzwi, po czym do niej podbiegła. Delikatnie odchyliła drzwiczki, przeszywając wzrokiem zawartość. Ponownie spojrzała na drzwiczki.
- Francesco. - szepnęła pod nosem, wracając do przeglądania. Nic nie przykuło jej uwagi, na rzut oka zdawałoby się że trzyma w niej to, co każdy pracownik - firmowe ubrania, pieniądze, ksiązkę z przepisami, jednak po wyciągnięciu wszystkiego na samym końcu została mała, biała karteczka z e-mailem. Zmarszczyła brwi. Czytając ciąg liter i cyfr coraz bardziej się w nich gubiła. Chwilę później papier znajdował się w jej kieszeni. Wraz z otworzeniem drzwi do kuchni wrzuciła wszystko do szafki i w błyskawicznie szybkim tempie wróciła na miejsce.
- Zupa gotowa, możesz już podać. - wysapała Susan, i zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Przytaknęła, chowając telefon do wolnej kieszeni. Złapała za tackę i szukając odpowiedniego stolika chodziła z daniem po restauracji, nie przestając myśleć o tajemniczej nazwie znajdującej się w szafce Francesco.
Dwie godziny później
Tradycyjnie, ekipa stała na nogach jak z waty, wyczekując werdyktu stojącego przed nimi jurora. Mężczyzna z siwym wąsem - tak go nazywali nie znając jego imienia - co chwila zerkał na nich czując się coraz bardziej niezręcznie. Pięć przepełnionych nerwami i miętolenia ubrań minut później, gość wyprostował się i obrzucił wesołym spojrzeniem każdego po kolei.
CZYTASZ
yo no soy nadie~ lutteo [tom I, II]
Randomcover : @KBLestrange ♥ Luna to osiemnastolatka po przejściach, mieszkająca w centrum Cordoby. Po śmierci swojej matki zostaje sam na sam z ojcem, który znęca się nad nią i dąży do tego aby jej życie stało się prawdziwym piekłem. Pe wnego dnia, poz...