Troszkę krótszy rozdział dzisiaj, (znowu), ale nie wiedziałam co oprócz zaplanowanych scen mam dodać, eh, + nie jestem zadowolona z tego co napisałam (bo strasznie mnie boli głowa, ale i tak chciałam coś naskrobać xdd), ale i tak zapraszam tych którzy chcą wiedzieć co się wydarzy do przeczytania <3.
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - Simon spuścił głowę. Nie mógł, a nawet nie chciał patrzeć w oczy dziewczyny.
- Nie zamierzałam.
- Chciałaś wyjechać sobie do Nowego Jorku wcale mnie o tym nie powiadamiając? - wstał z łóżka i przeszedł się po pokoju. - Bez słowa...
- Przecież dobrze wiesz że zadzwoniłabym do ciebie, też mam uczucia i potrafiłabym wyobrazić sobie jak ja bym się czuła na twoim miejscu, wiesz?
- Kiedy byś zadzwoniła? Na lotnisku w Stanach, żeby poinformować że bezpiecznie doleciałaś? - Simonetti zamknęła laptopa stojącego na toaletce, wyszła z pokoju, po czym z domu. Wybrała numer do przyjaciółki i przysiadła na ławeczce w ogrodzie. Po dwóch sygnałach usłyszała w słuchawce zaspany głos.
- Nina...
- Tak, wiem, że jesteś zmęczona po konkursie, ale mam ci do przekazania bardzo ważne rzeczy. Mianowicie, nie będziesz musiała się rozpakowywać po powrocie, bo od razu jedziemy na...
- Nigdzie nie jedziemy, i nie jestem zmęczona po konkursie, bo nawet się nie odbył. - między dziewczynami nastąpiła krótka chwila ciszy. - Mój ojciec jakimś cudem wysadził budynek zabijając przy tym kilka kobiet.
- Co? - poprawiła okulary kręcąc przecząco głową. - Ale jak to? Masz sto procent pewności że to był on? Rozumiem, że nie było i nie jest między wami najlepiej, ale przecież nie możesz ot tak ocenić że to on i koniec, bo masz takie przeczucie.
- Nina, on mi się śnił, obudziłam się z krzykiem w momencie wybuchu, rozumiesz? Jestem pewna, że to jego sprawka, i przez to nienawidzę go jeszcze bardziej.
- Przepraszam że przerywam temat, ale nie po to dzwonię. Wiesz że zabiera mi dwa razy więcej pieniędzy z konta kiedy dzwonię za granicę.
- Jasne, o Paryżu porozmawiamy jutro.
- Bo, kojarzysz to zdjęcie które było na lustrze w twoim pokoju? Dobra, zapewne tak... Rozerwałam je na dwie części w rogu, i odnalazłam adres pewnego domu w Nowym Jorku... Skoro na zdjęciu byłaś ty i Jane, to sądzę, że to właśnie tam mieszkałyście kiedyś, albo tam mieszkała twoja mama w młodości.
- Pamiętam dobrze że biegałam z Matteo po posesji mojej rodziny w Cordobie, więc pierwsza opcja odpada.
- Z Matteo? Przepraszam, ale chyba dalej śnisz. - zaśmiała się melodyjnie. Wraz z lekkim powiewem wieczornego wiatru na jej skórze pojawiła się gęsia skórka.
- Nie, obudziłam się już. - poważny ton przyjaciółki zmył uśmiech z twarzy Simonetti. - To też opowiem ci jutro, wracajmy do tematu.
- Więc, sądzisz że to Jane tam się wychowywała?
- Zapewne tak, skoro nie pamiętam żebym to ja mieszkała w Nowym Jorku... Chwila... Myślisz że jest szansa na to, że mama jeszcze żyje?
- Luna... Ja naprawdę nie chcę dawać ci nadziei, bo nie chcę widzieć cie na żywo w stanie w jakim cię słyszałam przez telefon po morderstwie.
- To nie może być przypadek, kto normalny rozkleił tak stare zdjęcie na pół, żeby zapisać adres domu w Nowym Jorku i zatarł ślady sklejając je?
CZYTASZ
yo no soy nadie~ lutteo [tom I, II]
Randomcover : @KBLestrange ♥ Luna to osiemnastolatka po przejściach, mieszkająca w centrum Cordoby. Po śmierci swojej matki zostaje sam na sam z ojcem, który znęca się nad nią i dąży do tego aby jej życie stało się prawdziwym piekłem. Pe wnego dnia, poz...