26~ Cuchillo de caza.

356 61 7
                                    

- Okej, może koniec tych przytulasów? Umrę zaraz. - szepnęła do ucha Włochowi, przy okazji lekko je przygryzając. - Skombinuj jakiś transport do Cordoby, Pawiu. - on, w odpowiedzi wybiegł z pokoju skacząc jak mała dziewczynka, oraz złapał w dłoń telefon. - Od zawsze wiedziałam że jest coś w tobie z czerwonego kapturka! - roześmiała się, po czym powtórzyła czynność wykonaną przed chwilą przez Matteo. Podbiegła do pokoju gościnnego, mając nadzieję na rozmowę z Simonem o tym, co ostatnio się działo. Złapała za klamkę i zupełnie nie myśląc o tym, że właśnie narusza jego przestrzeń osobistą bez ostrzeżenia, wbiegła do pokoju z szerokim uśmiechem. W ułamku sekundy jednak zastąpiła go grymasem. Wszystko było w idealnym porządku, prócz otworzonej walizki na samym środku podłogi, oraz niedbale położonymi dżinsami na biurku tuż obok. - Simon? - zapytała cicho, po czym poczuła się okropnie nieswojo. Poczuła kogoś wzrok na sobie, poczuła się obserwowana. Rozejrzała się w około i podbiegła do okna. Wyjrzała przez nie, aby upewnić się że nikt pod nim nie stoi. Fakt, że podwórko jest czyste, nie uspokoił jej nawet w najmniejszym stopniu. Bała się o losy jej przyjaciela, który najprawdopodobniej został porwany chwilę po wejściu do swojego pokoju. Wycofywała się powoli tyłem, nie spuszczając wzroku z pomieszczenia. Kiedy poczuła pod stopami zmianę materiału dywanu, zamknęła drzwi i przez chwilę stała przed nimi oniemiała. Zupełnie, jakby chciała je przejrzeć na wylot. Wtem poczuła lekki ucisk na brzuchu, oraz ciężar opadający na jej plecy.

- Mój znajomy za kwadrans po nas przyjedzie. - wyszeptał melodyjnie do jej ucha. Skamieniała brunetka zatrzęsła się, dając chłopakowi znak że zrozumiała. Wyrwała się z jego objęć i wróciła do swojego łóżka, od razu upewniając się wzrokowo, że obydwie walizki są spakowane i tylko czekają na wyjazd. Zakryła się kołdrą po uszy i cicho szlochała.

Simonetti zeszła z sypialni i od razu wzięła się za gotowanie obiadu. Po raz pierwszy od kilku lat przygotowywała go sama. Przeważnie robił to Alvarez, przy okazji popisując się swoimi kulinarnymi trikami. Każde danie przyrządzone przez niego było wręcz niesamowite - rozpływało się w ustach, chciało się więcej i więcej. 

- Niby zwykłe jedzenie, a tak bardzo cię to boli. - wysyczała do siebie i rzuciła wyciągniętymi z lodówki mielonymi o blat. Oddychając ciężko, uśmiechnęła się ironicznie. Oparła się o stół obok i opuściła głowę. Wbiła wzrok w cukierniczkę, która wtedy wydała się być ekscytująca, po czym pokręciła przecząco głową i wróciła do przerwanej przez wspomnienia czynności. W kilka minut usmażyła kotlety, po czym włożyła ziemniaki do garnka, włączyła palnik i odeszła od bałaganu jaki zostawiła. Założyła kapcie i udała się do toalety. - Pięknie dziś wyglądasz. - powiedziała przeglądając się w lustrze. Wymusiła uśmiech, i zatrzepotała rzęsami. - Kogo ja oszukuję. - zrezygnowana spojrzała w bok. Z kurtki Gastona wystawało coś błyszczącego. Zmarszczyła brwi i odwróciła się w stronę zauważonej rzeczy. Zdjęła ubranie z wieszaka i wytrzepała je nad posadzką. Z kieszeni wypadł nóż myśliwski, sznur i zakrwawione białe rękawiczki. Oczy wyszły jej z orbit. Krzyknęła głośno na całe mieszkanie. Wyłączyła gotujące się ziemniaki, ubrała płaszcz i wybiegła z domu. Prosto do mieszkania Luny, Matteo i Delfiny.

Tymczasem Alvarez puchł od płaczu. Leżał w egipskich ciemnościach, zamknięty w trumnie umiejscowionej w ogromnym dole. Szarpał się, mając nadzieję cokolwiek wskórać, jednak na marne. Każdy kolejny ruch dawał wrażenie, że jest coraz mniej miejsca. 

- Albo powiesz gdzie jest Nina, albo zakopię cię żywcem, rozumiesz?! - krzyknął od kilku dni tak bardzo znajomy mu głos. Głos, którego tak bardzo się obawiał. Należący do brutala, który nie spocznie dopóki nie załatwi ludzi ważnych dla niego. - To jak? Gadasz czy iść po łopatę?

- Gadam! Powiem! Wypuść mnie! Natychmiast, wszystko powiem! - krzyk zamieniał się w lament przepełniony płaczem, którego cholernie się wstydził.

- Pizda. - wyszeptał pod nosem nieznany mężczyzna, po czym powoli zaczął podnosić trumnę.


Kilka godzin później, Cordoba

- Myślisz że to będzie pasować to tej spódniczki? - zapytała się pełna entuzjazmu osiemnastolatka, przeszywając wzrokiem twarz chłopaka. Uśmiech nie schodził jej z twarzy od dobrych kilku godzin. 

- Kto by pomyślał, że centrum handlowe przynosi takie szczęście. - zażartował Balsano, po czym puknął dziewczynę w czoło. - Nie wiem, nie znam się. Możesz nawet kupić worek na śmieci, i tak będziesz wyglądała zabójczo seksownie. - dziewczyna założyła ręce na pierś, otwierając szeroko buzię. Brunet skorzystał z sytuacji i wepchał wargi w wolną przestrzeń, a Meksykanka w tym momencie ją zamknęła. - Ała! - krzyknął prosto do gardła szatynki, a ta momentalnie wypuściła go ze swoich ''objęć''.

- Masz za swoje! - wytkała język w jego stronę, chwilę później skierowała się w stronę kas. Matteo bacznie ją obserwował. Napawał się widokiem jej pięknych oczu, włosów, a nawet uszu. Wtedy, każdy milimetr jej ciała wydawał się tak bardzo wyjątkowy. Kasjerka po zapakowaniu ubrań pożegnała zielonooką. Podeszła do chłopaka, złapała go za rękę i wyszli ze sklepu. - To może teraz ty sobie coś kupisz? Trochę mi głupio że chodzisz z ośmioma moimi torbami, a twoich zero.

- Okej, przydadzą mi się jakieś nowe bu... - wypowiedź przerwała głośna muzyka dobiegająca z telefonu Valente. 

- To z więzienia. - wymienili się zdziwionymi spojrzeniami, po czym kliknęła zielone kółko i przyłożyła telefon do ucha. - Tak słucham?... Luna Valente.

- Znaleziono ciało pani ojca w więziennej toalecie. Prawdopodobnie odebrał sobie życie poprzez powieszenie się na jednej z lamp, przy okazji strącania drabinki skręcił też kostkę. - Meksykanka zakończyła połączenie. Zrzuciła z ramienia torbę i usiadła na samym środku piętra galerii, pozwalając sercu na wyłamanie żeber.

xxx


I tutaj już nie jestem zadowolona z rozdziału, ale musicie się przyzwyczaić że czasami jestem, czasami nie, więc no :D

Tak czy siak, poproszę o komentarze, szczere, przyjmę nawet krytykę, bo wiem że dziś jest potrzebna.

Kocham!

yo no soy nadie~ lutteo [tom I, II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz