Tak więc ruszam w sam środek burzy
Tylko po to, aby poczuć Twą miłość
Przewróć mnie, ruszam w stronę
Twojej burzliwej miłości. *Luna podniosła się z ziemi dłuższą chwilę po zdarzeniu. Matteo i Camilii już nie było. Postanowiła wrócić do restauracji i pojechać do domu z Delfiną. Czuła jak jej twarz pulsuje, policzki mocno ją parzyły. Wbiegła do pomieszczenia i udała się na zaplecze. Usiadła na kartonie z żywnością i pozwoliła aby na jej poliki wydostały się łzy. Wyjęła telefon z tylnej kieszeni spodni i przyłożyła go do ucha. Po kilku sygnałach, które wydawały się trwać w nieskończoność, usłyszała cichy głos przyjaciółki z Cordoby.
- Nina? - zapytała, nie dając dziewczynie szansy na przywitanie się. - Muszę ci o czymś opowiedzieć, to bardzo ważne. Muszę się komuś wyżalić.
Brunetka, ciągle szlochając opowiadała o wszystkim co spotkało ją do tej pory. Śmierć Jane, ucieczka z domu, zatrzymanie się u Delfiny... poznanie Matteo. Nie zauważyła, że w połowie jej opowieści drzwi lekko się uchyliły. Po drugiej stronie stał Balsano. Pochłaniał każde słowo Luny z coraz większym zaciekawieniem. Ostatnie słowa jednak wywarły na nim dziwne uczucie... smutku.
- Myślałam że jest inny. Myślałam że nasza znajomość doprowadzi do przyjaźni, zyskam kogoś komu mogę zaufać, nie bojąc się że na moim ciele pojawi się kolejny siniak. - otarła mokre poliki - Cóż, najwyraźniej nie jest mi pisana normalna znajomość.
- Przyjadę do Was w niedzielę. Razem z Simonem. Dobrze że odważyłaś się mi to powiedzieć. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie odezwałaś się do nas od przeprowadzki, baliśmy się o ciebie.
- Wiem, i przepraszam. Jasne, przyjeżdżajcie. Chcę mieć was przy sobie. - powiedziała, i rozłączyła się. Drzwi otworzyły się do końca, i wszedł przez nie brunet. Zaskoczona Luna nie wypowiedziała ani jednego słowa. Tylko na niego patrzyła. Obserwowała jak przystawia inny karton przed nią, i niedbale na nim siada.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytała, zdobywając się na odwagę. - Jak dużo słyszałeś?
- Wystarczająco tyle, żeby zapytać się o co chodzi z zaufaniem i siniakami. - dziewczyna zbladła.
- Nie powinno cię to interesować. Nie chcę z tobą rozmawiać. Żałuję że cię poznałam. - wypaliła, i wstała na równe nogi. Podeszła do drzwi.
- Tak się składa, że akurat ja nie będę żałował że cię poznałem. - trzymając dłoń na złotej klamce, zatrzymała się, po czym odwróciła się do niego w zadziwiająco szybkim tempie.
- Dlaczego mi to robisz? - jej głos po raz kolejny się załamał. - Dlaczego dajesz mi nadzieję?
- Nadzieję na co?
- Na to, że w końcu poznam kogoś... w sumie, po co mam ci się tłumaczyć. I tak zapewne słyszałeś to, co mówiłam. - parsknęła i wróciła na poprzednie miejsce.
- Owszem, słyszałem. Podsłuchiwałem, bo przyszedłem cię przeprosić. - jej wzrok podniósł się z ziemi, i skierował się ku jego oczom. - Wiem, że źle postąpiłem.
- Nie wybaczę ci tego. Nie chcę twoich przeprosin, skoro wiem, że jak Camila rozkaże ci zrobić coś złego, to zrobisz to. Sam o tym dobrze wiesz. - twarz Matteo przybrała czerwony kolor. - Nie pytaj skąd wiem że to ona cie na mnie nasłała. Nie jestem głupia.
- Nie myślę że jesteś głupia. Powiesz mi o co chodzi z tymi siniakami na twoim ciele? Ktoś się nad tobą znęca?
Luna nie odpowiedziała. Wyszła z pomieszczenia, zostawiając Balsano samego, który właśnie znajdował się w samym środku bitwy myśli.
- Tak, wiem. - wyszeptała masując skronie. - Ale naprawdę nie da się już nic zrobić? Normani, czy to już ostatnia decyzja?
- Niestety. Delfina, restauracja traci klientów z dnia na dzień. Przyjdzie czas że w końcu nie zobaczymy tu nikogo, więc musiało do tego dojść. - usłyszała głośne westchnienie - Restauracja jutro musi zostać zamknięta.
- Dobrze. Dziś wieczorem pojadę tam z Luną, i z pomocą innych opróżnimy magazyn. Muszę się przespać. Jestem wyczerpana.
- Rozumiem. Oczywiście nie zostawię was na lodzie. Poszukam jakiejś innej pracy. Załatwię to.
Odsunęła ciepły telefon od ucha, i spojrzała w przestrzeń przygryzając dolną wargę. Potrząsnęła głową, przejeżdżając dłonią po włosach. Czując ogromne zmęczenie udała się na górę, rzuciła się na łóżko i momentalnie zasnęła.
Tymczasem w kuchni szykowała się katastrofa. Styrana dziewczyna zapomniała o gotującym się obiedzie. Bulgocząca woda powoli wypływała z garnka, trafiając prosto do ognia, powodując że sięgał on coraz dalej. Stojący kilka centymetrów od gazówki ręcznik papierowy był coraz bliżej bliskiego spotkania z płomieniem.
Chwilę później pokrywka upadła na ziemię. Popłynął większy strumyczek wody. Papier zapalił się. Upadł na ziemię, zapalając mały dywanik leżący przy zlewie. Płomienie powoli rozprzestrzeniały się po parterze. Niczego nie świadoma nastolatka przekręcała się na drugi bok, rozkoszując się snem, którego bardzo potrzebowała.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
*Lady Gaga, ,,John Wayne''
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Przepraszam za okropnie krótki rozdział ale nie wiedziałam co do niego dodać po prostu, jednak mam nadzieję że rozmowa Lutteo (ciulowa, ale jest) to zrekompensowała.
:)
xxx
CZYTASZ
yo no soy nadie~ lutteo [tom I, II]
Randomcover : @KBLestrange ♥ Luna to osiemnastolatka po przejściach, mieszkająca w centrum Cordoby. Po śmierci swojej matki zostaje sam na sam z ojcem, który znęca się nad nią i dąży do tego aby jej życie stało się prawdziwym piekłem. Pe wnego dnia, poz...