9~ Acercamiento.

478 75 9
                                    

Luna nie wierzyła w to, co się dzieje. Miała nadzieję na niesamowite kilka miesięcy w wielkiej willi, pełnej niesamowicie pięknych pokoi, wielkiego ogrodu który zatyka dech w piersiach... Tymczasem miała spędzić długi okres czasu pod jednym dachem z chłopakiem, którego szczerze nienawidziła. 

A przynajmniej starała się go szczerze nienawidzić...

- Luna, możemy porozmawiać? - zapytał młody Balsano, wskazując kciukiem pomieszczenie za sobą. Nie chcąc kłótni, nastolatka leniwie podniosła się z krzesełka i podążała powoli za chłopakiem. 

- Wiem co się stało. Nie wiedziałem że mama i tata zechcą was tutaj przetrzymać. - wyznał, drapiąc się po karku, po czym zamknął drzwi wolną ręką. - Tak czy siak, musimy się dostosować.

- Nie będę mieszkała z tobą przez kilka miesięcy. - warknęła, posyłając mu spojrzenie pełne jadu.

- Wszystko dobrze? Nic ci się nie stało podczas pożaru? - ignorując złe zachowanie dziewczyny w stosunku do jego osoby próbował dowiedzieć się wszystkiego o pożarze.

- Nie powinno cię to obchodzić, Balsano. - wycedziła przez zęby. - Nie będę się zwierzać tobie. Chyba że wymasujesz mi tego ogromnego siniaka na udzie, którego zarobiłam kiedy pchnąłeś mnie na mur.

- Oj, Luna...

- Przestań. - uniosła otwartą dłoń do góry. - Przestań Matteo. 

- Żałuję że tak postąpiłem. - te słowa spowodowały chwilę milczenia, która jednak szybko się skończyła.

- Matteo, stop. Może i będziemy pod tym samym dachem. Będziemy widywali się codziennie, ale nie chce mi się nawet z tobą rozmawiać. Jeśli będę chciała, nawet mieszkanie w tym samym domu nie będzie dla mnie przeszkodą żeby traktować cię jak kogoś obcego. - Wypowiedziała łamiącym się głosem, po czym wybiegła z pokoju. Po raz kolejny zostawiając Matteo bijącego się ze swoimi uczuciami.

Noc.

Dochodziła druga nad ranem. Pobudzona Luna wpatrywała się w ekran telefonu, przeglądając ulubione strony. Wtem usłyszała lekkie pukanie do drzwi. Podniosła się z łóżka, podeszła do nich i przekręciła klucz w zamku.

- Też nie możesz zasnąć?

- Nie. To przez to że nie mogę przestać myśleć o...

- Pożarze? Mam tak samo. - Delfina weszła do pokoju, po czym osiemnastolatka zamknęła go z powrotem. 

- Tak naprawdę to nie o pożarze... - zaczęła nastolatka bawiąc się swoimi palcami. Gdy poczuła spojrzenie przyjaciółki, podniosła głowę. - Myślałam o Matteo. - Na twarz czarnowłosej wkradł się szyderczy uśmieszek. Valente zaśmiała się i rzuciła w nią małą poduszką, kręcąc przecząco głową.

- Nie w takim sensie! - krzyknęła, powoli zmazując uśmiech. - Chyba muszę ci coś wyznać.

Po krótkim milczeniu, westchnęła i postanowiła wyjawić dziewczynie swoje odczucia co do osoby Balsano.

- Kiedy uciekałam przed ojcem, ktoś uratował mnie i zaprowadził do supermarketu. - zaczęła, robiąc krótką przerwę. - Tym kimś był Matteo. Porozmawialiśmy dosłownie parę sekund, i zapoznaliśmy się. Patrząc na niego, słysząc ton jego głosu poczułam ulgę. Natomiast, dotykając jego dłoni, poczułam coś czego jeszcze nigdy nie poczułam... Bezpieczeństwo? Szansę na normalną znajomość? Fakt, to było tylko głupie ściśnięcie ręki, ale po prostu nie chciałam jej puszczać. To było dziwne, tak samo jak to, że nie mogłam przestać patrzeć w jego oczy. - łzy powoli zaczęły napływać do jej oczu, jednak szybko je otarła i nie musiała powtarzać tej czynności już do końca opowieści. - I to wszystko runęło wtedy, kiedy pojawiła się przy nim Camila. Na parkingu przed restauracją przez przypadek lekko mnie potrącił. Był miły, kiedy przy mnie klęczał i ze mną rozmawiał, po raz kolejny przez sekundę. Wtem podeszła do niego ona, i kompletnie zmienił swoje nastawienie do mnie. Zaczął traktować mnie jak gorszą osobę, przestał ze mną rozmawiać, dopóki nie zobaczył mnie przy murku. A z kim był? - po krótkiej przerwie, ze sztucznym uśmiechem dodała - z Camilą! Podszedł, i pchnął mnie na ten murek. Teraz, codziennie mnie przeprasza, a ja nie potrafię mu wybaczyć, po prostu nie mogę. Boję się, że jeśli znowu mu zaufam, a przy jego boku pojawi się Torres, zrobi coś jeszcze gorszego. 

Wydawało się, jakby Delfina analizowała każde słowo brunetki, jednocześnie starając się ułożyć w głowie dobrą radę. Po dłuższej chwili przemyśleń, zabrała Lunie telefon z dłoni i odłożyła go na komodę.

- Matteo ma wielkie serce. - zaczęła, ale przyjaciółka natychmiast jej przerwała.

- Tak, wręcz ogromne, ostatnio się o tym przekonałam, wiesz?

- Daj mi skończyć... Ma wielkie serce, ale muszę przyznać ci trochę racji. Camila dąży do tego, żeby stał się taki jak ona. Wiele razy pracownicy zauważali diametralną zmianę jego charakteru odkąd związał się z nią. Uwierz, próbowałam wybić mu ją z głowy ale twierdzi że jest szczęśliwy i nie zrezygnuje z niej dlatego, że przeszkadza nam ich związek. Niestety, to było dwa lata temu. Teraz, widać, i to bardzo że nie jest z nią szczęśliwy. 

- Więc... dlaczego z nią nie zerwie?

- Jeśli to zrobi, nie da mu spokoju. On po prostu nie chce później aby ona wzbudzała w nim poczucie winy, po prostu wie że z niego nie zejdzie dopóki nie  wróci do niej. Jednym słowem, boi się z nią zerwać. Nie chce skończyć jak pozostali partnerzy. - po kolejnej chwili milczenia zadała kluczowe pytanie. - Luna... szczerze. Co czujesz do Matteo?

- Na chwilę obecną tylko i jedynie nienawiść. - westchnęła, i ukryła twarz w dłoniach, kładąc się brzuchem na pościeli. - Kogo ja oszukuję. Lubię go. - podniosła się na łokciach i spojrzała w oczy towarzyszki. - Nie kocham, ale lubię. Chcę go zmienić. Chcę dla niego dobrze. - skierowała wzrok w stronę okna, wzrokiem pełnym troski obserwując lekko poruszające się gałęzie drzewa. - Chcę zyskać przyjaciela.


Rano Matteo obudził się z ogromnym bólem pleców. Nie mógł podnieść się z łóżka. Wszyscy byli w pracy. Został sam, nikt nie mógł mu pomóc. A przynajmniej tak myślał. Nie wiedział jednak, że wśród tych wszystkich, nie było Luny... Normani nie wymagała od dwóch przyjaciółek ponownego otworzenia restauracji dzień po katastrofie. Zezwoliła im kilka dni wolnego, jednak Delfina nie skorzystała z oferty. Jej sposobem na odstresowanie się była właśnie praca. 

Natomiast z Luną było kompletnie inaczej. Pożar, a na dodatek sprawa z Balsano nie pozwoliły jej dzisiaj ruszyć się z willi. Zostali tylko we dwoje. W pewnej chwili, brunet głośno krzyknął. Luna zerwała się na równe nogi, i wybiegła z pokoju. Stanęła kilka metrów od drzwi i nasłuchiwała z którego pomieszczenia dochodzi zawodzenie. Kiedy spostrzegła się do kogo należy pokój, znieruchomiała. 

Cierpiałaś ty.

Teraz, niech pocierpi on.

Rozum rozkazał jej zawrócić, zaszyć się pod kołdrą i nie wyściubiać nosa z pomieszczenia. Chciał uświadomić jej, że teraz nadeszła pora na czas fizycznego bólu Matteo. Jednak serce, pokruszone na kawałki, ale jednak serce, krzyczało zupełnie coś innego. Pomimo smutku, bólu i złamanego serca, brunet był dla niej bardzo ważny. Czy tego chciała czy też nie, nie potrafiła przejść obok niego obojętnie. Najszybciej jak potrafiła ponownie wybiegła z pokoju i skierowała się w stronę drzwi brązowookiego. Pociągnęła za klamkę, i jej oczom ukazał się niemożliwie wyprostowany Matteo, z czerwoną, zapłakaną twarzą.

Poruszona nastolatka podbiegła do niego. Uklękła przed jego łóżkiem i położyła powoli głowę na jego nagiej klatce piersiowej, jednocześnie obejmując jego ciało drżącą ręką. 

W tamtej chwili, liczyli się tylko oni.

xxx

Gratis związany z tym że wyjeżdżam i nie będę mogła opublikować rozdziału.

Komentarze mile widziane, odpowiem na nie w piątek :D

yo no soy nadie~ lutteo [tom I, II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz