Bianca
- Al, błagam cię. Nie będę czekała na ciebie w nieskończoność. - blondynka szybko porusza palcami, pisząc smsa zapewne do swojego przyszłego męża. - Na rano masz?! - drę się na nią, bo działa mi na nerwy. Mamy dzisiaj kupić suknię, ale jej się nie śpieszy.
- Chyba potrzeba ci Roberta dla uspokojenia. Do tego sama mogłabyś ją kupić. - patrzę na nią z wyraźną odrazą, gdy ta powoli wsiada do samochodu. - I tak będziesz musiała.
- Może i będę. I to nie będzie twój problem. A ja polecę do salonu z radością, a nie jak ślimak, kurczę.
Zapina pasy i uśmiecha się zwycięsko.
- Nie zaprzeczyłaś.
Wzdycham, unosząc kąciki ust do góry.
- Nie zaprzeczyłam. Na wszystko przyjdzie czas.
Dziewczyna ewidentnie się rozpromienia, ale ja postanawiam to przemilczeć. Dla własnego dobra.
~ * ~
- A co z twoją suknią, druhno?
Przewracam oczami i skanuję ją od góry do dołu w kolejnej sukni.
- Dopiero teraz się pytasz?
Wzrusza ramionami.
- Obiecałam Chrisowi...- przerywam, widząc jej minę pełną rezerwy. - Że kupię z ją z nim. Jestem mu to winna.
- Aha. Ciekawe za co. Może Robert chce dobrać kolor krawata do twojej kracji, hm?
- Zrobię na nim wrażenie. A krawat i tak będzie mu pasował.
- Kupicie go razem? - pyta zdziwiona.
- Już się umówiliśmy.- posyłam jej szeroki, ale sztuczny uśmiech. Wypuszcza powietrze z płuc i ewidentnie widać, jak odczuwa ulgę.
- Wiesz, co, Bian? Nie podobają mi się twoje tatuaże. - mówi z pełną powagą, a ja po chwili wybucham śmiechem.
- Mam je od pięciu lat. Nigdy ci nie przeszkadzały.
- Ale teraz przeszkadzają.
- Masz takie problemy, jakbyś w ciąży była. - śmieję się, ale ona pozostaje poważna. - Zaraz. Nie jesteś w ciąży. - bardziej stwierdzam niż pytam. - Alice Kelly.
- Nie jestem, Jezu. Wytrzymam do ślubu.
Momentalnie się zamyka, rozumiejąc swoje słowa. Uśmiecham się do niej i podchodzę do sukni, która dopiero teraz przykuła moją uwagę.
- Chcę, żebyś włożyła tę.
Kiwa zgodnie głową, a właścicielka salonu prosi asystentkę o przyniesienie jej.
- Wow wow. Gdyby mama tu była, już by płakała.
- Ty nie będziesz? - pyta cicho. Podchodzę do niej i kładę dłonie na jej ramionach.
- Nie, bo jestem silna. A przede wszystkim dumna. Moja mała siostrzyczka wychodzi za mąż. I to wcześniej ode mnie.
- Za twojego byłego. - dodaję z delikatnym uśmiechem.
- Ten czas za szybko leci, Al. Przed chwiła byłyśmy małymi dziewczynkami...
- Może i czas ucieka, ale to już tylko od was zależy, co z tym zrobicie.
Głaszczę ja po policzku, doskonale wiedząc, co ma na myśli.
- Tym razem się na nas nie zawiedziesz.
CZYTASZ
(Nie)Odzyskane
ChickLit-Oczywiście, że masz prawo go zostawić po to, by mógł spełnić swoje marzenia. Ale nie myśl, że bez ciebie one się spełnią. ... Kilka lat. Potężny ból, o ktorym Robert nawet nie miał pojęcia. Bianca totalnie go od siebie odcięła. Potem jedyne, co mu...