11. Uciekający czas i pauza

248 19 0
                                    

Bianca

- Al, błagam cię. Nie będę czekała na ciebie w nieskończoność. - blondynka szybko porusza palcami, pisząc smsa zapewne do swojego przyszłego męża. - Na rano masz?! - drę się na nią, bo działa mi na nerwy. Mamy dzisiaj kupić suknię, ale jej się nie śpieszy.

- Chyba potrzeba ci Roberta dla uspokojenia. Do tego sama mogłabyś ją kupić. - patrzę na nią z wyraźną odrazą, gdy ta powoli wsiada do samochodu. - I tak będziesz musiała.

- Może i będę. I to nie będzie twój problem. A ja polecę do salonu z radością, a nie jak ślimak, kurczę.

Zapina pasy i uśmiecha się zwycięsko.

- Nie zaprzeczyłaś.

Wzdycham, unosząc kąciki ust do góry.

- Nie zaprzeczyłam. Na wszystko przyjdzie czas.

Dziewczyna ewidentnie się rozpromienia, ale ja postanawiam to przemilczeć. Dla własnego dobra.

~ * ~

- A co z twoją suknią, druhno?

Przewracam oczami i skanuję ją od góry do dołu w kolejnej sukni.

- Dopiero teraz się pytasz?

Wzrusza ramionami.

- Obiecałam Chrisowi...- przerywam, widząc jej minę pełną rezerwy. - Że kupię z ją z nim. Jestem mu to winna.

- Aha. Ciekawe za co. Może Robert chce dobrać kolor krawata do twojej kracji, hm?

- Zrobię na nim wrażenie. A krawat i tak będzie mu pasował.

- Kupicie go razem? - pyta zdziwiona.

- Już się umówiliśmy.- posyłam jej szeroki, ale sztuczny uśmiech. Wypuszcza powietrze z płuc i ewidentnie widać, jak odczuwa ulgę.

- Wiesz, co, Bian? Nie podobają mi się twoje tatuaże. - mówi z pełną powagą, a ja po chwili wybucham śmiechem.

- Mam je od pięciu lat. Nigdy ci nie przeszkadzały.

- Ale teraz przeszkadzają.

- Masz takie problemy, jakbyś w ciąży była. - śmieję się, ale ona pozostaje poważna. - Zaraz. Nie jesteś w ciąży. - bardziej stwierdzam niż pytam. - Alice Kelly.

- Nie jestem, Jezu. Wytrzymam do ślubu.

Momentalnie się zamyka, rozumiejąc swoje słowa. Uśmiecham się do niej i podchodzę do sukni, która dopiero teraz przykuła moją uwagę.

- Chcę, żebyś włożyła tę.

Kiwa zgodnie głową, a właścicielka salonu prosi asystentkę o przyniesienie jej.

- Wow wow. Gdyby mama tu była, już by płakała.

- Ty nie będziesz? - pyta cicho. Podchodzę do niej i kładę dłonie na jej ramionach.

- Nie, bo jestem silna. A przede wszystkim dumna. Moja mała siostrzyczka wychodzi za mąż. I to wcześniej ode mnie.

- Za twojego byłego. - dodaję z delikatnym uśmiechem.

- Ten czas za szybko leci, Al. Przed chwiła byłyśmy małymi dziewczynkami...

- Może i czas ucieka, ale to już tylko od was zależy, co z tym zrobicie.

Głaszczę ja po policzku, doskonale wiedząc, co ma na myśli.

- Tym razem się na nas nie zawiedziesz.

(Nie)OdzyskaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz