5. Czarne kruki i wesele marzeń

366 24 3
                                    

Bianca

Oh, yes, I wanna fight
I will win this fight
Cause we are worth it all
And I'm worth your love

Kolejne dźwięki "Worth love" rozbrzmiewają w moim pokoju z playlisty, a zachrypnięty głos Greysona koi moją duszę. Nigdy nie odważyłam się kupić ich płyty, ale na telefonie mam prawie wszystkie utwory. Kolejny sposób, by jakoś spłacić dług wobec Roberta.

- Perkusja jak zawsze najlepsza.

Chris kładzie na końcu łóżka moją czekoladę, a sam kładzie się obok mnie. Wpatruję się w sufit, czując niepokojące kłucie w środku. Szatyn odgarnia mi włosy z czoła.

- Jak się czujesz?

Nabieram powietrza do płuc.

- Jak zawsze.

-Mhm. - utkwił swój wzrok w mojej twarzy. - Ile dzisiaj wypaliłaś?

- Trzy.

Przymyka oczy i kładzie się na plecy.

- Nie muszę nic mówić.

- Nie. Bo wiem co powiesz. - słyszę jego cichy śmiech.

- Wciąż mi nie powiedziałaś o spotkaniu ze sławnym i przystojnym perkusistą.

- Mogę ci powiedzieć tyle, że jest zazdrosny. I gdyby cię spotkał, to rozkwasił by ci twarz. Chociaż...Na pewno chcę ci coś zrobić, ale z racji tego, że się mną opiekowałeś i opiekujesz...

- Jestem bezpieczny? - pyta z rozbawieniem.

- Chyba tak. - uśmiecham się na widok wściekłych oczu Roberta. Nawet wtedy były piękne.

Stop.

- To kiedy zaczynacie działać? Może wam pomogę?

- Od następnego weekendu będę w domu. I nie, nie możesz. To, że jesteś bezpieczny nie oznacza, że nic ci nie grozi. - w końcu przenoszę na niego wzrok. Z niepokojem patrzy mi w oczy.

- Będę mógł cię chociaż odwiedzić?

- Jasne. Mama prędzej czy później cię zawoła. - mówię i opieram się łokciem o poduszkę, dotykając jego ciepłego policzka. - Zjemy teraz czekoladę, co?

- Po to ją przyniosłem. - śmieje się.

~ * ~

- Bianca, czym my jesteśmy?

Przerywam jedzenie zapiekanki i odkładam ją na talerz.

- W jakim sensie?

Nie odpowiada, tylko posyła mi kpiące spojrzenie.

- Przyjaciółmi?

- No...tak. A czym mamy być?

Wstaje i odkłada talerz do zlewu. Potem podchodzi i klęka przede mną.

- Minęło już dużo czasu. Może ty masz z tym problem, ale ja nie bardzo. Ja mam problem z tobą, Bian. - podnosi się i idzie do przedpokoju. Ja wstaję i idę za nim.- Byłem z tobą od początku nowego życia. Mogę poczekać dłużej, ale tak jak ty lubię wiedzieć na czym stoję. A skoro ty nie wiesz czym jesteśmy naprawdę,ja nie wiem na czym stoję. - zakłada buty i bluzę. - Nie zostanę z tobą na noc jako przyjaciel. - chwyta moją twarz w swoje silne dłonie. - Kocham cię, Bian. Ale przeszłość nadal jest nad tobą. Jego obraz i wasze wspomnienia latają nad tobą jak czarne kruki. Musisz coś z nimi zrobić. Nie mówię, że one są złe. Uważam, że powinnaś do nich wrócić. Wrócić do tamtego czasu. Może to pomoże. Nie uciekaj od tego. Stań z nim twarzą w twarz. Z tym Robertem, który cię kochał i ciebie potrzebuje. Ty potrzebujesz jego, by zacząć żyć. Nad nim też panuje to, co stracił. Dopuść go do siebie. Pozwól wam się uwolnić. - całuje mnie delikatnie w kącik ust, gładząc moje policzki. Potem patrzy na mnie z bólem w oczach, uśmiechając się. - Posłuchaj mnie. Jak asystenta, który zawsze ma racje.

(Nie)OdzyskaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz