7. Prawdziwa męskość i ciche morderstwo

281 22 0
                                    

Robert

Leżę na łóżku, wpatrując się w sufit, a mój młodszy brat brzdąka coś na pianinie w moim pokoju.

- Nie rozumiem jednego.- odzywam się, a on nie przestaje grać i obraca głowę w moją stronę.

- Mianowicie?

- Jak to jest możliwe, że mimo tego, iż twoja dziewczyna zdradzała cię ze mną...

- Zdradziła. Po tym już tak naprawdę nie byliśmy razem. Oficjalne rozstanie było kwestią czasu.

- Dobra. Mimo to...- kontynuuje, nie zwracając zbytniej uwagi na jego słowa- nie zabiłeś mnie, a z nią ciągle miałeś niemal taką samą relację.

- Kilka razy miałem ochotę sprawić, byś trafił na oddział specjalny, ale potem widziałem was i...Ona nigdy nie była przy mnie taka, jak przy tobie. Z drugiej strony Alice stała się kobietą...

- Aha. Czyli od zawsze miałeś na nią ochotę? - śmieję się, opierając o zagłówek i zakładając ręce na karku. Blondyn uśmiecha się pobłażliwie.

- W tym związku byłem tym wiernym. Do końca. - mówi twardo. - Zawsze kochałem Bian...- przewraca oczami, widząc mój wzrok. - Jak przyjaciółkę. Zawsze była mi bliska i zawsze będzie.

- Dlatego z niej nie zrezygnowałeś.

- Nie zrezygnowałem dlatego, bo jej obiecałem.

- Och. - prostuję się z zaciekawieniem.- Ratowałbyś ten związek?

- Tak. Ale już mówiłem, widziałem...przede wszystkim ciebie, Robert. Kochała cię. Sama chciała rozstania. Więc jej dałem. - parskam pod nosem i trochę nie wierzę w to, co słyszę. - Jestem prawdziwym facetem. - unoszę brwi.

- Ty? Że niby masz w sobie tą prawdziwą męskość? - śmieję się szczerze.

- Prawdziwy mężczyzna nawet po rozstaniu szanuje swoją byłą dziewczynę.

Posyła mi znaczące spojrzenie, a ja zaciskam szczękę.

- Nie było żadnego rozstania.

- Nie zarzucam ci niczego. - broni się. - Akurat w tej rodzinie ty, rockowiec, nie pieprzyłeś dziewczyn na lewo i prawo. - patrzę na niego z politowaniem. - Bo czekałeś na Bian. W końcu ci się udało.

- Co chcesz mi przez to powiedzieć?

Tym razem to on się śmieje.

- To, że skoro udało ci się odbić dziewczynę własnego brata, dlaczego ma ci się nie udać zrobić tego obcemu facetowi? Zanim on zrobi to tobie.

Uśmiecham się półgębkiem. No właśnie. Czemu ma się nie udać? To w końcu to moja kobieta. Pierwsza, ostatnia, jedyna. A ja swojej jedynej kobiety nie oddam nikomu. Nawet Pierce'owi na powrót.

- Gdzie masz nuty do "Fire inside"?

Ruchem głowy wskazuję mu dolną szufladę w szafie.

- Stara piosenka.

- Ale napisana dla niej. Napisałeś ją jeszcze przed...- zerka na mnie. - Ale paradoksalnie cholernie ją lubię.

Nie odpowiadam. Wracam myślami do nocy, w kórej postanowiłem to napisać. Dzień później pierwszy raz pojawiła się między nami namiętność. A dwa tygodnie potem, poczułem jej miękkie wargi na swoich, zaraz po tym, jak zagrałem jej to pierwszy raz. Później śpiewała, ja grałem. Pierce nie wiedział o utworze do wypadku. Gdy Bianca zniknęła, a ja nijak nie miałem się z nią jak skontaktować, zanim wyjechałem w trasę brat przyszedł do mieszkania w momencie, kiedy wyśpiewywałem cicho słowa tekstu. Nie mówił nic. Myślałem, że jemu też jest ciężko. Gdy skończyłem wziął nuty do ręki i poklepał mnie pocieszająco po ramieniu. Nie miałem pojęcia, że on wszystko wie. I że nie zamierza mi powiedzieć.

(Nie)OdzyskaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz