2. Jak się poznaliście |Scott

114 5 0
                                    

Wyszłaś ze swoim psem Tofikiem (xD) pobiegać do lasu. Kiedy biegłaś przy stromym poboczu Tofik zobaczył wiewiórkę, za którą wyruszył w pogoń. Zanim zdążyłaś go zatrzymać ten ześlizgnął się ze wzgórza i wpadł na ulicę, gdzie potrącił go nadjeżdżajacy samochodód. Szybko zbiegłaś z góry i podeszłaś do leżącego na ulicy Tofika. Kierowca zaczął cie przepraszać i zaproponował ci, że zawiezie ciebie i psa do weterynarii. Byłaś zdenerwowana i rozpaczona szybko zgodziłaś się i delikatnie przenieśliście pieska do bagażnika. Zauważyłaś, że mężczyzna pracuje w FBI. W samochodzie przedstaił ci się jako Rafael McCall. W Bacon Hills mieszkałaś dopiero drugi miesiąc (przeprowadziłaś się w wakacje) i nie miałaś jeszcze okazji poznać tutejszych mieszkańców dlatego nje kojarzyłaś jeszcze żadnych imion i nazwisk. Kiedy dojechaliście do tutejszej kliniki zmartwiona wysiadłaś i ruszyłaś do środka . Po otworzeniu drzwi zobaczyłaś przystojnego chłopaka który najwyraźniej miał zamiar już stamtąd wyjść. Kiedy cię zobaczył długo stał bez żadnego słowa. Pan McCall przerwał głuchą ciszę wparowaniem do środka. Miał już chyba coś powiedzieć kiedy zobaczył chłopaka i także zaniemówił. Najwyraźniej chyba już się znali zdziwiona lekko zachrząknęłaś i odezwałaś się zdezorientowana:
-Dzień dobry czy jest weterynarz?
-Tak. Jestem Deathon pracuję tu jak mogę pomóc? - z tylnych drzwi wyszedł mężczyzna o ciemnym kolorze skóry
-Tofik...to znaczy mój pies... Został potrącony.
-Scott idź pomóż pani i przynieście go tu na stół.
Poleciałam do samochodu i z pomocą chłopaka zaniosłam psa w wyznaczone miejsce. Kiedy weterynarz zobaczył Tofika wyglądał jak by zobaczył trupa. Chłopak też nie wyglądał jak wcześniej... Jego twarz stała się zmartwiona. Weterynarz zaproponował abym usiadła w poczekalni zapewniając mnie, że zrobi co w jego mocy. Od jakiś 20 minut zdenerwowana patrzyłam w podłogę co nie było dobrym pomysłem bo coraz bardziej robiło mi się niedobrze. Usłyszałam rozmowę chłopaka z mężczyzną który mnie tu przywiózł.
- Co ty robisz w Becon Hills?
-Nie cieszysz się na widok ojca? Przyjechałem w sprawach służbowych. A ty pracujesz w weterynarii?
-Tak...nie mogłeś wybrać się kiedyś indziej może przynajmniej ten biedy pies z tą dziewczyną nie cierpieli by aż tak.
-To nie była moja wina. Jechałem przepisowo a pies nagle wypadł na ulicę.
-To nie wina twojego taty... To ja nie dopilnowałam Tofika... Na szczęście Panu nic się nie stało... - odezwałam się wychodząc zza rogu z opuszczoną głową kilka łez spłynęło mi po policzku.
Wtedy chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za ramię i wyprowadził na zewnątrz. Usiedliśmy na jednym z niższych śmietników. Było już dosyć chłodno a ja po bieganiu miałam tylko crop top dlatego odruchowo zaczęłam się trzęść częściowo z zimna ale także przez niepokój. Chłopak zdjął bluzę i okrył mnie nią. Popatrzyłam na niego pytająco.
-Teraz już wiesz, że jestem synem faceta który potrącił twojego psa... Ale mam nadzieje że nie jesteś na mnie bardzo zła...Nazywam się Scott...
- Twój tata nie jest winny temu co się stało...Ja jestem (twoje imię)
- Bardzo Ci współczuję...
Do końca nie zrozumiałam czego mi współczuje bo przecież Tofik żyje. Wtedy nagle z kliniki wyszedł Pan Deathon
-Zrobiłem wszystko co się dało ale nie dało to za dużych efektów...
-Czy... Ale.. Jak to.. Czy on...
-Niestety ale pies strasznie się męczy i musi pani podjąć decyzję czy go uśpić.
Wpadłam w płacz już ciężko było mi otworzyć oczy. Scott mnie mocno przycisnął do swojej klatki piersiowej wtuliłam się w niego rozpaczona. Kiedy już się uspokoiłam Scott złapał mnie za rękę i razem z nim poszłam w miejsce gdzie znajdował się piesek. Widok mnie dobił... Mocniej złapałam dłoń chłopaka. Ten popatrzył na mnie a drugą rękę położył na Tofiku nie dokońca wiedziałam co robi ale po chwili zobaczyłam jakby ulżyło Tofikowi. Znów popatrzyłam w jego oczy ten tylko powiedział "wyzdrowieje". Zdezorientowana nic nie odpowiedziałam.
-Tofik musi tu jeszcze zostać pozwolisz że odwiozę cię do domu? - powiedział Scott
-Aleee...pan Deathon... Przecież...
-Chodźmy już jesteś zmęczona powinnaś odpocząć. - odwiósł mnie pod same drzwi przed pożegnaniem wymieniliśmy się numerami.

Preferencje ~Teen Wolf ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz