Otworzyłam szerokie, drewniane okno, a do środka wpadło trochę świeżego powietrza.
Dostałyśmy całkiem ładny trzyosobowy pokój, jednak Amy, z którą miałyśmy go dzielić oznajmiła nam, że to miało być tylko tak na pokaz i jakby ktoś się pytał to będzie w pokoju obok.
Carrie tylko wzruszyła ramionami i stwierdziła, że możemy ją kryć i w sumie jest nam to obojętne.
Położyłyśmy więc nasze małe walizki na ziemi i wyjęłyśmy kilka najważniejszych rzeczy.
-Dobrze, że łazienka jest w pokoju- stwierdziła Carrie- Raz byłam na takiej wycieczce gdzie był jeden prysznic na 30 osób. Nie żartuję- dodała poważnie
Widocznie nie była z tego powodu zadowolona i nie było co się dziwić.
Zamek mieliśmy zwiedzać dopiero następnego dnia rano, więc nie zdążyłam się rozejrzeć, ale po tym co już widziałam, stwierdziłam, że prezentuje się całkiem nieźle.
W końcu obie usiadłyśmy na łóżkach, naprzeciw siebie i zastanawiałyśmy się, co ze sobą zrobić. Było dopiero kilka minut po siódmej, a my miałyśmy całą noc do dyspozycji.
-To co? Oglądamy maraton przyjaciół, czy porobimy sobie z kogoś żarty?- zapytała Carrie, a ja spojrzałam na nią
-Nie będę nikomu podrzucać sproszkowanej kredy do pokoju...- odparłam od razu
Na tym etapie, czyli prawie cały dzień po aferze z poranną kawą, wszelkie uprzedzenia odnośnie charakteru Carrie zniknęły. Zaczęłam nawet przypuszczać, że jej wybuchowe momenty to taka przykrywka, bo w gruncie rzeczy, Carrie była nieco bardziej pewną siebie wersją mniej. Okej, ona przejęła tą pewność za nas obie.
-Kurde- powiedziała wstając- że też nie wpadłam na taki pomysł wcześniej. Wiesz, może jaki numer mają chłopaki?
Pokręciłam głową
-Ostatni raz widziałam ich, gdy James przebiegł sprintem odległość z autokaru do drzwi, a Brad udawał, ze mdleje...
Carrie się uśmiechnęła i spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
Jeśli chciała zapytać czy ta genialna czwórka postanowiła zająć najlepszy pokój to tak. I postanowili spełnić swój cel w sposób jaki układali całą drogę powrotną.
Dalej nie rozumiałam po co Bradley miał udawać nieżywego, ale chyba wolałam nie pytać.Najdziwniejsze w tym wszystkim było, że poznali się w sumie dopiero dzisiaj, a zachowywali sie jak paczka starych znajomych.
-I tak tu przyjdą- dodałam- Tristan na pewno
-Czemu tak sądzisz?
Zmieniłam moją pozycję na leżącą, ale nie okazało się to zbyt dobrym rozwiązaniem, bo łóżko było naprawdę twarde.
W moim pokoju zawsze otoczona byłam masą poduszek i kolorowych kocy, a patrząc na zwykła jasnoniebieską koldrę i jedną dużą poduszkę robiło mi się niemal przykro i chciałam tam wrócić.
Zawsze w pierwsze noce trudno było mi przywyknąć do nowych pomieszczeń i łóżek.
Jedyny krok, który poczyniłam odkąd skończyłam 10 lat to taki, że już nie płaczę, gdy mam to zrobić.
No dobra, przeważnie się udaje.-Nie będę mogła tu usnąć, lepiej znajdź nam jakieś czasochłonne zajęcie- stwierdziłam wzdychając
-Hej, nie zmieniaj tematu
Dziewczyna zawisnęła nade mną, a jej twarz niemal zaginęła w gęstych lokach, gdy sie pochyliła.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią zdziwiona.
-Jakiego tematu?
-Mówiłaś o Tristanie...
-I że przypuszczam, że tu przyjdzie...
-Przed chwilą byłaś pewna- przerwała mi- Coś będzie?- zapytała z uśmiechem na twarzy.
To była jedna z tych rzeczy, które nas dzieliły. Carrie nie owijała w bawełnę, mówiła prosto z mostu.
Patrzyłam na nią zastanawiając się jak zareagować na takie pytanie.
Jasne, Tristan był całkiem w porządku, ale ja nie byłam z tego typu dziewczyn, które zakochują się od pierwszego wejrzenia.
Dlatego jej sugestia mnie rozbawiła i zaczęłam się śmiać.-Po prostu- zaczelam powoli probujac powstrzymac smiech- Nie sadze, zeby Tristan wytrzymal z nimi cala noc. Byl gotowy wlozyc sukienke, zeby byc z nami w pokoju. I mowil powaznie.
-Ehh, myślałam, że jednak będę miała coś do roboty na najbliższe parę miesięcy- westchnęła-Ale dobra, załóżmy, że ci wierzę... W każdym razie musimy dowiedzieć się jaki mają numer pokoju
-Dlaczego?
-Nie mów, że nigdy tak sie nie bawiłaś- uśmiechnęła się, a jej wzrok spoczął na telefonie, który został ustawiony na małej półce.
A ja już wiedziałam, ze z Carrie nudzić się nie będę.