Save me [2]

648 39 21
                                    

Pierwszy dzień był trudny.

Nawet niezwykle pewny głos Tony'ego i zapewnienia Bruce'a nie przekonały Steve'a do prawdy. Nie mógł uwierzyć, że po tylu latach nie był ostatnim ze swojego rodzaju, a przyjaciel, którego grób odwiedził przed paroma dniami, wcale nie zginął wtedy w górach.

Chodził po korytarzu, próbując zebrać myśli i prawie nie słyszał nerwowej, szybkiej rozmowy. Nie zwracał uwagi na słowa, dopóki nie zorientował się, że dotyczą one wcale nie maszyny, kolejnego wynalazku czy nieudanego eksperymentu, a żywej istoty, zamkniętej teraz w klatce dla ich własnego bezpieczeństwa.

Kolejne propozycje wykorzystania Zimowego Żołnierza przerażały go coraz bardziej. Jak mogli tak o nim mówić? Przecież gdzieś pod tym wszystkim wciąż był Buckym. Jego Buckym.

- A gdyby go zwerbować? - podsunął delikatnie Banner, zerkając na zamknięte drzwi, za którymi znajdował się Barnes. - Znajdziemy jakiegoś psychologa żeby nas nie pozabijał...

- Mówisz o radzieckiej broni - wciął się Stark. - Tu nie wystarczy kilka sesji. Przecież on reaguje tylko na rozkazy, pewnie nie pamięta nawet, jak ma na imię.

- Natasha była blisko tego stanu, a udało się ją uratować.

- Czasami jak na nią patrzę, to mam wątpliwości.

Z każdym wymienionym zdaniem Steve coraz bardziej tracił nadzieję na odratowanie swojego przyjaciela. Przecież nie mógł stać bezczynnie, kiedy pozostali próbowali znaleźć zastosowanie dla kolejnej zapomnianej broni Hydry. I to nie byle jakiej broni. Połączenie żywego, niezawodnego i w pełni sterowalnego umysłu dało początek żołnierzowi idealnemu. Teraz sam już nie wiedział, czy poza wycieńczonym ciałem za drzwiami zastanie jakiekolwiek ślady Bucky'ego. Tylko jedno było pewne. Nie podda się, bo dopóki Zimowy Żołnierz nie zostanie permanentnie dezaktywowany, wciąż była szansa na odzyskanie go.

- W takim razie może ona powinna przemówić mu do rozumu. Nie opowiadała przypadkiem, że kiedyś kręciła z jakimś Ruskiem z armii?

- Ja pójdę - rzucił nim zastanowił się nad sensem swojej propozycji.

Spojrzenia obu inteligentów spoczęły na Stevie zupełnie tak, jakby ogłosił, że wybiera się na misję samobójczą. Po części tak było. Nie miał żadnej gwarancji bezpieczeństwa, nie wiedział nawet, czy Bucky będzie zdolny do odbycia jakiejkolwiek rozmowy. Jeśli to, co mówili Stark i Banner było prawdą, z równym powodzeniem mógłby pogadać z lodówką. Ta z pewnością zachowałaby się potulnie i mogłoby się skończyć najwyżej na kilku groźnych mruknięciach, delikatnym spięciu albo chłodnym powiewie powietrza, w przeciwieństwie do Barnesa, dla którego nic nie stanowiłoby przeszkody, czy to kajdanki, czy szyba pancerna, z tak gruntownym przeszkoleniem.

Wiedząc, że nic nie wskórają, oboje postanowili odpuścić. Przecież mierzyli się wcześniej z groźniejszymi przeciwnikami, a Barnes nie posiadał żadnych nadludzkich umiejętności, by teraz wyrwać się z łańcuchów i pozabijać wszystkich obecnych. Nawet jeśli udałoby mu się uciec, był zbyt zmęczony by wstać, a co dopiero iść i walczyć na śmierć i życie.

Przez kilka krótkich sekund zatrzymał się z ręką na klamce. Czy był gotowy na widok, jaki miał go zastać? Czy emocje nie przysłoniły mu realnej oceny sytuacji?

Odpowiedzi na jego wszystkie pytania były za tą ścianą. Musiał je poznać, dopóki nie będzie za późno.

Pobieżnie znał to pomieszczenie, co biorąc pod uwagę rozmiary Avengers Tower i czas, przez jaki tam przebywał, i tak było zaskakujące. Nigdy nie wybrał się na żadną wycieczkę zapoznawczą, kiedyś jedynie wstąpił na piętro z powodu, którego już nie pamiętał. A jednak, dopiero teraz zauważył, jak depresyjne było to miejsce.

Stucky ✨ 𝕠𝕟𝕖-𝕤𝕙𝕠𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz