Cisza

1.7K 88 6
                                    

  » universal alternative
  » 2017

Rozmowa zawsze przynosiła ulgę.

Po ciężkim dniu miło było móc wrócić do swojego własnego przytulnego kąta. Mając kogoś, komu można było zdradzić każdy najgłębiej skrywany sekret, nic już nie było wyzwaniem nie do pokonania. Nie obawiali się wypowiedzieć o jedno słowo za dużo, nie mieli potrzeby by kłamać, nie oszukiwali samych siebie. Ta druga osoba nie potrzebowała zbędnych tłumaczeń. Wystarczyło jedno spojrzenie jasnych, zmęczonych oczu, a wszystko stawało się oczywiste.

Z nikim innym nie czuli się tak swobodnie. Czasami potrafili przegadać całą noc, mówiąc o dawnych czasach, wymyślając coraz to bardziej niedorzeczne teorie, wymieniając swoje zdania na każdy możliwy temat. Żeby powspominać zapomniane zdarzenia i by tworzyć nowe, które niedługo również zostaną zapisane na kartach ich historii. Jedynej słusznej historii o jakiej chcieli pamiętać.

Czasami wystarczyła im krótka przerwa na kawę, byle tylko rzucić szybkie przywitanie i wrócić do normalnego rytmu dnia. Dwa słowa mogły sprawić, że nagle wszystkie problemy znikały, jakby nigdy ich nie było.

Czasami mogli długimi godzinami rozprawiać o tym jak minął im dzień, miesiąc, rok. Zmiana pogody, zimna kawa, morderczy trening - wszystko co dało się opisać słowami było niezwykle fascynujące i godne uwagi.

Czasami konwersacja trwała tylko kilka krótkich chwil, a oni nie potrzebowali zbyt wiele czasu by rozgryźć się nawzajem. Po tylu latach wiedzieli, że znają przyjaciela lepiej od swojej własnej postaci. Czy to źle? Czy odkrywanie siebie z każdym dniem na nowo oraz spamiętanie wszystkich drobiazgów dotyczących jedynej bliskiej osoby było złe?

Czasami nie skupiali się na słowach, które płynęły jak wartki potok, układając się w porywającą wymianę wrażeń. Mówili szybko, energicznie, gestykulując, zmieniając ton głosu i mimikę twarzy, aby jak najdokładniej oddać charakter wypowiedzi. Szepcząc, teatralnie wzdychając albo siląc się na spokojny ton w niespokojnej rozmowie, byli lepsi od niejednego nagrodzonego przez szerszą publikę i srogich krytyków aktora.

Czasami trudy życia codziennego barwione były najpiękniejszymi metaforami, po to tylko, by wydać się choć odrobinę ciekawsze. Czy kto piękniej potrafił opisać poranną rutynę albo sprawić, że historia o kocie ma drzewie wyda się zarazem poruszająca, pełna napięcia i nagłych zwrotów akcji?

Czasami łączył ich wspólny śmiech, kiedy nic innego nie mogło lepiej poprawić humoru, a uśmiech na twarzy przyjaciela był wszystkim czego oczekiwali. Znaleźli swój własny język, własny humor, którego nikt inny nie potrafił tak dobrze zinterpretować. Nikt inny nie potrafił ich zrozumieć.

Czasami wylewali swoje smutki, by po chwili dostrzec, jak żałośnie to wygląda. Następnie znów wracali myślami do ciężkich chwil, wiedząc, że nie prowadzą już dłużej tego niełatwego życia samotnie.

A czasami nie potrzebowali wcale otwierać nawet ust, skupiając się na swojej obecności i kilku spojrzeniach spod przymkniętych powiek.

Potrafili wyłowić znajomy głos w morzu innych, szorstkich i obcych. Rozmowa nie była ich ulubionym zajęciem ze względu na czasy z jakich pochodzili, ale dlatego, ponieważ oboje wierzyli w ukojenie jakie nosiła ze sobą możliwość opowiedzenia więcej niż wszystkiego ukochanej osobie.

Dlatego właśnie, zmęczeni fizycznie i doszczętnie wyczerpani psychicznie, nienawidzili wracać do swoich ciasnych mieszkań. Echo dawnych rozmów niosło ze sobą nudną i wciąż bolesną tęsknotę, a martwa cisza raniła i tak już wystarczająco połamane serce. Zarówno te dwie zbłąkane dusze, jak i pomieszczenie, definiowało już tylko kilka słów: smutne, ciche i puste.

525 słów.

Stucky ✨ 𝕠𝕟𝕖-𝕤𝕙𝕠𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz