Kompas

350 39 9
                                    

  » Bucky's pov
  » first avenger au; reverse au
  » 2017

Bucky nigdy nie chciał żeby Steve został bohaterem. Przyzwyczajony był do ratowania mu skóry i myśl, że teraz może sam o siebie zadbać, wciąż do niego nie docierała. Przez cały ten czas widział w nim swojego chorowitego Steviego, nawet wtedy, gdy ramię w ramię walczyli na jednym froncie.

Znali się praktycznie całe życie i oboje niejednokrotnie stali na jego krawędzi. Wychodzili cało z niemałych kłopotów, dlatego teraz, kiedy Steve umierał powoli i z pełną świadomością, raniło to Bucky'ego bardziej niż gdyby dosięgła go niespodziewana śmierć na polu bitwy. Wciąż nie potrafił pozwolić mu odejść.

- Bucky? - dobiegł go stanowczy głos przyjaciela. - Wiesz, że wszystko będzie dobrze. Wrócę. Obiecuję.

Barnes walczył z samym sobą, byle tylko się nie załamać. Wiedział, że to kolejna obietnica, jakiej Steve nie zdoła dochować. Stamtąd było tylko jedno wyjście i nie prowadziło ono do domu.

- I kogo ja teraz będę pilnować, co?

Odpowiedziały mu głuche trzaski. Zaaferowany, że to już koniec, o mało nie wyrwał urządzenia z kontaktu, przy okazji razem z kawałkiem ściany. Kiedy niczym szaleniec wykrzykiwał imię Rogersa, nie zwrócił uwagi na ostre spojrzenia pozostałych. Powtarzał jedno słowo w kółko i w kółko, jakby nie pozostało mu już nic innego. Jakby nigdy więcej nie miał okazji wypowiedzieć tego jednego wyrazu na głos. Mógł sobie zedrzeć gardło, nieważne, dopóki istniała szansa, że jeszcze go usłyszy. Steve pewnie oświadczył swój powrót i nie chciał żadnych pożegnań, ale Bucky nie mógł przecież zostawić go bez przekazania tego wszystkiego, co miał w głowie.

- Spokojnie, Buck. - Ku jego zdziwieniu i ogromnej uldze, Steve się roześmiał. W tak poważnej sytuacji jego śmiech zdawał się być po prostu nie na miejscu. Jak ktoś sekundy od śmierci potrafił zachować taką pogodę ducha? - Wypadło mi twoje zdjęcie i się schyliłem po nie.

- Jesteś kretynem - szepnął. Nigdy nie sądził, że mężczyzna poważnie zacznie nosić jego fotografię przy sobie, podobnie jak nie spodziewał się, że jedna osoba zajmie aż tyle miejsca w jego sercu i odchodząc pozostawi tylko zepsuty kompas oraz pustkę w klatce piersiowej.

Kiedy sygnał się urwał, Bucky nie krzyczał.

340 słów.

Stucky ✨ 𝕠𝕟𝕖-𝕤𝕙𝕠𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz