Wake me up when september ends

386 37 0
                                    

   » Steve's pov
  » pre-serum Steve
  » 2017

To był słoneczny dzień, kiedy zaczęła się wojna.

Przynajmniej tym się wydawała. Dla Steve'a nie liczył się dzień, w którym faktycznie nadeszła. Przejął się dopiero w momencie kiedy James oświadczył, że za kilka dni pójdzie walczyć w obronie kraju. Nie chodziło o to, że mógł zginąć - choć Rogers często brał to pod uwagę. Zarówno dla niego, jak i dla tysięcy innych młodych ludzi, wojna była okazją do przeżycia przygody, sprawdzenia swoich umiejętności, wykształcenia w sobie odwagi. Żałował tylko, że sam nie mógł się wybrać i wspomóc przyjaciela na froncie.

- Kiedyś jeszcze się zaciągniesz do wojska - powiedział mu wtedy Bucky z taką pewnością, jakby mówił o planach na następny weekend.

Steve chciał, aby inni wierzyli w niego tak jak Barnes. Chociaż życie wciąż rzucało mu kłody pod nogi, nie tracił nadziei. Pragnął reprezentować kraj, a w jaki inny sposób mógł lepiej okazać swój patriotyzm, niż będąc gotowym zginąć z rąk wroga walcząc za wolność ojczyzny?

Żegnając Bucky'ego starał się jednak odrzucić na bok egoistyczne rozmyślania nad swoim losem. Chciał jak najlepiej wykorzystać ostatnie chwile z przyjacielem, bo nie wiedział, jak długą rozłąkę mają przed sobą.

- Łatwo pójdzie. Nie zdziw się, jeśli za kilka dni wrócimy i ogłosimy zwycięstwo. - James jeszcze raz rozejrzał się po mieszkaniu, chcąc mieć pewność, że niczego nie zapomniał. Sprawiał wrażenie, jakby wybierał się na krótką wycieczkę rekreacyjną, a nie prawdziwą, brutalną wojnę.

- Z pewnością.

Ton Steve'a zaniepokoił jego towarzysza. Chłopak przyjrzał się badawczo rozmówcy, nasuwając na myśl widok psa myśliwskiego, który usłyszał jakiś szelest w pobliżu. Dostrzegł, że przyjaciela coś trapiło i obawiał się, że nie zdąży się dowiedzieć co to takiego.

- Pogadamy jak wrócę, jasne? - rzucił stanowczo Bucky.

Przez twarz Rogersa przemknął cień zawahania.

- Trzymam cię za słowo.

Nie wiedząc jak subtelnie wypadałoby zakończyć rozmowę, Bucky pochylił się ku niższemu od siebie kompanowi i nim ten zdążył zaprotestować, cmoknął go szybko w usta. Widząc zakłopotanie mieszające się z czymś na kształt zachęty, nie mógł się powstrzymać i pogłębił pocałunek, zupełnie jakby mieli się nigdy więcej nie zobaczyć.

- Nikt się o tym nie dowie - szepnął Steve, rumieniąc się przy tym jak niejedna panna w jego wieku.

- Oczywiście, że nie - zgodził się Barnes, posyłając mu ostatni łobuzerski uśmiech, po czym odszedł, zostawiając Steve'a samego w mieszkaniu ze sprzecznymi myślami.

380 słów.

Stucky ✨ 𝕠𝕟𝕖-𝕤𝕙𝕠𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz