I should've done it differently

620 36 1
                                    

  » Steve's pov
  » after Endgame
  » 2019

W życiu nie ma drugich szans. Oszukują nas, że każdy ma możliwość popełniania błędów, że będziemy się na nich uczyć, że sprawiają, iż jesteśmy, kim jesteśmy. Wydaje się, że zawsze można coś poprawić. Ale to nie jest prawda. W prawdziwym życiu trzeba działać, szybko, ale pewnie, tak aby nic nie robić drugi raz. Nie ma czasu na poprawki.

A jednak los dał Kapitanowi drugą szansę - i już wiedział jak ją wykorzystać, aby te błędy nigdy nie wpłynęły na Steve'a Rogersa.

Gdzieś tam na przestrzeni lat i miejsc toczyły się wojny. Ich własna została już zakończona, ale przecież gdyby tylko Steve miał jak wrócić, mógłby obejrzeć całą walkę jeszcze raz, z boku, w zwolnionym tempie. W miejscu, w którym się znalazł, wydawało się, że wojna nie istnieje - urzędnicy pili kawę, słońce odbijało się w maskach starych samochodów, z trzeszczącego radia spiker zachwalał idealną pogodę. Nikt nie pomyślałby, że w tym samym czasie werbowani na front są młodzi mężczyźni, aby walczyć o wolność, która nie zostanie zachwiana przez dziesiątki lat. Z kolei w innym miejscu Howard Stark pracuje nad projektem, który zmieni tok wojny, a podburzonym Amerykanom podaruje nową nadzieję i ich ikonę - i Steve nie chciał tego odbierać.

Nie mógł porozmawiać ze sobą. Choć było wiele rzeczy, które przekazałby Stevenowi lat czterdziestych, chciał zachować kontinuum w spokoju - nawet jeśli nie miał już dokąd wracać. W końcu poczuł, że ma możliwość wszystko naprawić. Nie Amerykę, nie wojnę, nie zbrodnie i nie historię - ale życie człowieka zniszczonego, zmęczenego i obdarzonego zbyt wielką odpowiedzialnością.

Zajmując się ratowaniem świata, zapomniał o sobie. Starał się przystosować do świata, nigdy nie myśląc o tym, by to świat ustawić pod swoje potrzeby.

Teraz mógł zejść ze służby. Ściągnął mundur i planował wrócić do domu. Jak na żołnierza, spisał się doskonale. Tego nikt nie mógł zakwestionować.

Rozglądając się za odpowiednią osobą, nie zastanawiał się dużo co powiedzieć. Steve zawsze był dramatyczny i przekonujący, bo choć inni mogli nie wierzyć w jego poglądy, on i tak za nimi stał. Nie musiał mieć idealnego planu rozmowy - wiedział, że gdy nadejdzie chwila, słowa zjawią się w jego głowie same.

Tak też postąpił w odpowiedzi na stukot obcasów, formalny ton i zarejestrowane kątem oka brązowe loki. Zaczekał aż korytarz będzie pusty i podniósł głos, powoli, spokojnie. Miał wystarczająco dużo czasu, nawet jeśli inni go nie mieli.

- Agentko Carter.

Obdarzona przyszłym tytułem kobieta rozejrzała się ostentacyjnie po korytarzu. Skrzyżowała ramiona, zadarła brodę, uśmiechnęła się zadziornie. Nikt nie zwykł traktować jej z szacunkiem jak pozostałych, dlatego instynktownie wyczuła podstęp.

- Czy my się nie spotkaliśmy wcześniej?

Steve mimo wszystko nigdy nie zwracał się w ten lakoniczny, ostry, wojskowy sposób. Jego ton był łagodny, nawet gdy mówił o rzeczach wielkich i nieprzyjemnych. Kiedyś zwykł jąkać się przy Peggy Carter - i przy tym wolał zostać, bo może przekona ją, że wojna nie jest miejscem dla nich. Już nie jest, w tej pięknej alternatywie.

Gdy do Carter dotarło, że rysy, z którymi ma do czynienia, są jej zbyt znajome, cała ostrożność ją opuściła. Nawet nie chodziło o to, że wiedziała, iż nie zostanie zlekceważona - ale dotarło do niej, iż mimo wszystko od tego mężczyzny zawsze będzie spodziewać się tylko szacunku. Poza krótkim potknięciem nie dała nic po sobie poznać. Zawsze dobrze ukrywała emocje.

- Nie rozumiem - rzuciła krótko. - Gdzie jest Howard? Dlaczego szukasz mnie, a nie jego?

- Potrzebuję twojej pomocy - odparł wprost. Peggy ściągnęła brwi na tą prostolinijność, lekko uchyliła usta. Gdyby TARCZA już istniała, możliwe, że takie rzeczy by ją nie zdziwiły. Steve nie mógł przecież wiedzieć, co  przechodziła na swojej własnej służbie; a podróże w czasie były tylko krok od czarnej materii. Kiedyś zadziwienie jej będzie czymś niemożliwym i Steve powoli liczył, że to kiedyś zaczyna się dzisiaj. - Lepiej nie pytaj, Peggy. Musisz odwieść Steve'a Rogersa od pomysłu na dobrowolne zostanie ikoną Ameryki. Poproś Starka aby wyleczył jego astmę, aby dał mu wystarczającą sprawność na podjęcie zwyczajnej pracy. Niech pójdzie na studia. Zaufaj mi. Tak będzie lepiej.

Stucky ✨ 𝕠𝕟𝕖-𝕤𝕙𝕠𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz