Od nowa

275 26 0
                                    

  » Steve's pov
  » universal au
  » 2017

Głuchą ciszę przerywał tylko odgłos sypiących się raz za razem ciosów oraz urywane modlitwy o to, by worek treningowy nagle się nie urwał. Steve wiedział, że to wszystko miało służyć tylko zajęciu czymś myśli, bo sam również niejednokrotnie stosował ten złoty środek. Nic tak dobrze nie pomagało się odprężyć jak morderczy trening. Może to zasługa skupienia jakie trzeba włożyć w ćwiczenia, a może późniejszego nieznośnego bólu wszystkiego, co tylko ma prawo boleć, świetnie zagłuszającego otoczenie.

Kiedyś on sam był w podobnej sytuacji i dałby wtedy wiele tylko po to, by nie przechodzić tego samotnie. Miał wrażenie, że z czasem oddalają się od siebie. Wspólne rozmowy ograniczały się do krótkiej retrospekcji minionego dnia, a posiłki były jedynymi chwilami, które spędzali razem dłużej niż gdy mijali się na korytarzu.

Kapitan miał nadzieję, że wie co zrobić by odzyskać przyjaciela z powrotem.

Nie naciskając, cierpliwie czekał aż Bucky zakończy swoją rozgrzewkę w taki czy inny sposób, aby móc spokojnie pomówić. Sam potrafił sobie radzić ze złymi snami nocą i za dnia, dlatego uważał, iż jak nikt inny zdoła pomoc Barnesowi. Był pewien, że prześladowały go koszmary, od których uciekał - lub sny, za którymi biegł. Trudno było jednak określić, co gorsze.

Czas mijał, a Steve nie zauważył, kiedy minuty zmieniły się w godziny. Oczekiwanie pozwoliło mu przygotować się do rozmowy, którą niechętnie chciał przeprowadzić. Zaczekał aż Bucky bez słowa opuści salę, gotów udać się w ustronniejsze miejsce. Przynajmniej był zbyt zmęczony aby kłamać.

- Potrzebujesz czegoś? - Chociaż Bucky silił się na przyjazny ton, nie potrafił wyzbyć się szorstkiego posmaku wypowiedzi. Steve przyzwyczaił się już do tego, ale nigdy nie wiedział, w którym momencie zwyczajna opryskliwość zamieniała się w arogancję.

- Chciałem tylko sprawdzić czy wszystko w porządku.

Bucky wzruszył ramionami, jakby uczucia były mu obojętne. Niczym lunatyk nieświadomy swojej nocnej eskapady, starał się uciec od problemów, tym samym coraz szczelniej zamykając się w sobie. Nieświadomy ryzyka upadku i nieobecny, nie zdawał sobie sprawy, że można zakończyć to inaczej.

Że można zapomnieć o tym co było i zacząć od początku.

"Co się z nami stało?" Steve kręcił głową, nie pamiętając, kiedy w towarzystwie przyjaciela zaczął ważyć swoje słowa. Kiedy przestał widywać w spojrzeniu Bucka to coś, mówiące mu, że zmierza w dobrym kierunku. Kiedy zrobiło się dziwnie i obco. Bo dawniej dzielili ze sobą wszystko, a teraz wszystko dzieliło ich.

Chwila próby niszczyła ich obu. Chociaż Steve pragnął tylko zastąpić chłód raniących słów ciepłem dłoni Bucky'ego, strach przed zrujnowaniem wątłej relacji nie pozwalał mu wykonać żadnego ruchu. Czuł się jak objęty paraliżem sennym, przeżywając swoje najgorsze koszmary na własnej skórze i niezdolny do obrony.

Niezręczna cisza wisiała nisko nad ziemią niby ciężkie chmury zwiastujące burzę. Bucky nie potrzebował słów by dostrzec, w jak złym kierunku szli. Nie wiedział, co powiedzieć, dlatego zmusił się do jak najmniej podejrzanego uśmiechu i trącił przyjaciela łokciem, może mocniej niż powinien, by dodać mu otuchy. Steve nadal milczał, więc Buck odważył się zaproponować jedyne słuszne wyjście z tej sytuacji.

Aby zapomnieć o wszystkim co ich poróżniło i zacząć od nowa.

Wydawało się, że wypowiedziane słowa zawisną bez odpowiedzi. Chociaż potrzebowali zmian, w pamięci obu nadal gościły wspomnienia sprzed lat, niejednokrotnie podtrzymujące na duchu w ciężkich momentach. Trudno było porzucić nieaktualne sprawy, a jeszcze trudniej będzie poznać się na nowo, od samego początku.

- Jako kto? Nastolatkowie niepewni czego chcą czy dorośli, którzy pogubili się w życiu? - Steve musiał przyznać, że czuł się jak obie te grupy.

- Raczej jako dzieci widzące w każdym dobro.

Rogers rzucił mu pytając spojrzenie, niedowierzając, że w przeciągu kilku minut, w czasie jednej rozmowy, nastawienie przyjaciela tak diametralnie się zmieniło. Nie potrzebowali wiele, aby uświadomić sobie, że walka o wspólną przyszłość nie będzie bezcelowa.

- A potrafisz znaleźć w sobie dziecięcy zapał, Buck?

- Ja już nawet nie pamiętam jak to jest być człowiekiem, a nie chodzącym kłębkiem nerwów. - Powrócił obcesowy ton związany z bezradnością Bucky'ego. Po chwili jednak na jego ustach zagościł szczery, niewymuszony uśmiech, zastępując chwilowe zwątpienie. - Ale gdybym potrafił, to pewnie przebiegłbym jeszcze kilka kilometrów, zrobił ci laurkę i powiedział, że tęskniłem.

Kilka słów w mgnieniu oka rozładowało panujące napięcie. Po sztywnej postawie nie pozostało śladu, choć obaj wpatrywali się w siebie nierozumiejącym spojrzeniem, jakby widzieli się po raz pierwszy w życiu.

- Też cię kocham, Bucky. - Steve nie musiał mówić głośno, by jego szept rozniósł się echem w wielkim pomieszczeniu. Choć wypowiedziane niepewnie, wiedział, że nie były to słowa rzucane na wiatr.

- Brakowało mi cię. Cholernie.

735 słów.

Stucky ✨ 𝕠𝕟𝕖-𝕤𝕙𝕠𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz